Choć już minął pierwszy miesiąc 2025, to wciąż nie jestem w stanie zapomnieć tego co było najgorsze w zeszłym roku.
Tak jakby pewne rozczarowania związane z życiem osobistym nie wystarczyły, to 2024 rok musiał jeszcze dobić mnie poziomem filmów. Oczywiście były też perełki, ale także dużo gniotów. Aż 28 produkcji doczekało się u mnie oceny 2/10 lub niższej. A gdybyśmy dołożyli do tego te ocenione na 3/10 to mielibyśmy 24 filmy więcej. Każe to zastanowić się nad tym czy nie powinienem spędzić więcej czasu na oglądaniu czegoś dobrego. W każdym razie przez tak ogromną ilość tragicznych dzieł, nie ujrzycie tu tych, które jak najbardziej zasługiwałyby na obecność w rankingu. Myślę o rozszerzonych wersjach Rebel Moon, ,,BLUE LOCK THE MOVIE -EPISODE NAGI-", ,,Czerwonej Jedynce", ,,Back to Black: Historii Amy Winehouse" czy także ,,Wariatach". Także konkurencja była zacięta, ale wciąż mogę powiedzieć, że te 18 produkcji, które ostatecznie trafiło do TOP 10 oraz wyróżnień, rzeczywiście było jeszcze gorsze od wymienionych wyżej szkaradztw. Zanim przejdziemy do nich, szybko wyjaśnię, że niczym w rankingu najlepszych filmów roku, nie liczy się dla mnie data kinowej premiery tylko pierwsza dostępność filmu (przykładowo online lub na festiwalu) pomiędzy 1 stycznia, a 31 grudnia 2024 roku. Choć jak zdołacie zauważyć, znaczna większość tych filmów rzeczywiście trafiła do kin. Zatem zacznijmy od alfabetycznie ułożonych wyróżnień.
WYRÓŻNIENIA
,,AGGRO DR1FT"
W różny sposób próbowano mnie przekonać, że warto czekać na ,,AGGRO DR1FT". Choć teoretycznie nie potrzebowałem tych zachęt, bo od początku intrygowała mnie oprawa wizualna filmu. Tym samym dałem się porwać atmosferze oczekiwania na jeden z dwóch seansów na Nowych Horyzontach. Liczyłem, że zobaczenie tego filmu z tłumem w kinie podbije moje pozytywne wrażenia. Niestety zderzyłem się ze ścianą. Albowiem nie lubię intencjonalnie złych filmów. Lubię produkcje Neila Breena albo ,,The Room" dlatego, bo twórcy mieli szczere intencje i czuli jakby robili coś dobrego. Tymczasem Harmony Korine był cyniczny oraz leniwy tworząc ,,AGGRO DR1FT". Dialogi nigdy nie mają sensu, bzdurna historia ledwie ma jakiś większy zarys, a najgorsza w tym wszystkim jest strona wizualna, która teoretycznie miała ciągnąć film, ale ostatecznie jest rozpadającym się na oczach widza zlepkiem nie pasujących do siebie elementów wspieranych przez AI (ugh). Jednak mogę przyznać Harmony'emu, że nie zapomnę tego seansu. Nawet jeśli częściowo wynika to z potwornego bólu zęba, który wtedy odczuwałem.
,,Hellboy: The Crooked Man" / ,,Hellboy: Wzgórze nawiedzonych"
W całym rankingu będzie aż 5 komiksowych/superbohaterskich adaptacji. Tak, 2024 był istnym dnem pod tym względem. A co jest nie tak z nowym Hellboyem? Cóż, prawie wszystko. Zrobienie kameralnego horroru z tą postacią byłoby dobrą decyzją gdyby nie warunki, w których film powstał. Zrealizowany na małym budżecie, nakręcony w Węgrzech, a do tego tworzony przez nieodpowiednią osobę na stołku reżysera. ,,Hellboy: Wzgórze nawiedzonych" od początku straszy swoją amatorską realizacją, a konkretniej nudnymi zdjęciami, brzydkimi efektami specjalnymi oraz zawodzącym oświetleniem. Filmowi brakuje charakteru, napięcia oraz czegokolwiek co sprawiałoby, że zostałby on na dłużej w głowie widza. Ja miałem to szczęście, że na sali kinowej siedziałem sam z przyjacielem, więc mogliśmy chociaż głośno wyrzucić z siebie to jak bardzo nudzimy się. Chciałbym, aby kiedykolwiek Hellboy dostał jeszcze coś na poziomie adaptacji w wykonaniu Guillermo del Toro.
,,Kraven the Hunter" / ,,Kraven łowca"
Ach, SPUMC... Śpij słodko aniołku... Z kuriozalnym uniwersum Sony żegnamy się (może na razie, a może na zawsze) w sposób, który idealnie podsumowuje cały ten projekt. ,,Kraven łowca" nie rozumie swojej postaci. Kompletnie zatraca jej charakter na rzecz stworzenia postaci ostatniego sprawiedliwego, który rozprawia się z złymi ludźmi, a cała jego relacja ze zwierzętami nie istnieje w jej oryginalnej wersji. Z innych fundamentalnych problemów mamy decyzję, aby całość była czym prędzej rodzinnym dramatem gangsterskim niż rozrywkowym filmem komiksowym. Brakuje już nawet takiej ilości głupot, które sprawiłyby, że dałoby się ironicznie na nim bawić. Jest po prostu nudno. Tylko od czasu do czasu wydarzy się coś zwróci uwagę widza. Nieważne czy to będzie absurdalny występ Alessandro Nivoli, użycie ADR, bądź też wiecznie zadziwiające użycie kategorii wiekowej R.
,,Powołany 2"
W 2022 roku wyszedł sobie pewien niepozorny, niezależnie sfinansowany chrześcijański film, który trafił prosto na YouTube za darmo. Ja oczywiście nie mogłem go ominąć, bo jak często widzicie film z scenariuszem napisanym przez Ducha Świętego? Jednak nawet ja nie spodziewałem się, że dwa lata później wyjdzie kontynuacja, ale tym razem w kinach. Czy coś w związku z tym zmieniło się pod względem poziomu? Jasne, że nie. ,,Powołany 2" to bzdurna historia odklejona od rzeczywistości, która jest tylko pretekstem pod kolejne tandetnie sportretowane świadectwa. Gdy mówię, że chrześcijańskie filmy zawsze olewają formę na rzecz treści (swoją drogą często szkodliwej, bądź głupiej), to mówię o takich produkcjach jak ta tutaj.
,,Próba łuku"
Bywa tak, że po obejrzeniu jakiegoś filmu trzeba powiedzieć sobie proste: ,,po chuj?". Tak było w moim przypadku gdy obejrzałem najnowszą produkcję Łukasza Barczyka, reżysera spektakularnej klapy jaką była ,,Hiszpanka". Tym razem zrealizował on skromną produkcję, która właściwie jest przeznaczona tylko dla niego samego oraz kilku jego przyjaciół. Teoretycznie dziwnym byłoby gniewać się na kogoś za coś takiego, bo kręcić filmy każdy może, ale jeszcze wyświetlać coś takiego na festiwalu i udawać, że kryje się w tym coś wartego uwagi... To już jest problem dla mnie. ,,Próba łuku" trwa w nieskończoność, choć to zaledwie 75 minut, jest słabo zagrana, a także brzmi jak bełkot zamiast cokolwiek sensownego.
,,Supersiostry"
Cieszę się ilekroć polskie kino próbuje swoich sił w rzadko eksplorowanych gatunkach. Niestety na każde udane próby jak filmy Bartosza M. Kowalskiego w przypadku horrorów, przypadają też takie porażki jak ,,Supersiostry" Macieja Barczewskiego. Dziwna historia tego filmu związana z początkowym planem, aby trafił prosto na Netflixa pod innym tytułem to jedno. Natomiast drugie to tragiczna próba stworzenia polskiej superbohaterskiej historii. Podąża ona wszystkimi najbardziej oklepanymi tropami, wygląda tandetnie, a także żenuje swoim zakończeniem. Ciężko zliczyć jak wiele rzeczy poszło nie tak. Natomiast bardziej niż zły, jestem po prostu smutny, że naprawdę nie mogliśmy dostać czegoś dobrego w tym gatunku. ,,Mistrz" Barczewskiego może i był przeciętny, ale realizacyjnie znośny. Tymczasem ,,Supersiostry" każą zastanowić się nad tym co może on jeszcze pokazać w przyszłości.
,,Święta noc"
Będę pod dużym wrażeniem jeśli ktokolwiek słyszał o tym filmie. Trafił po cichu do kin pod koniec roku w ramach skromnej dystrybucji Galapagos Film i przeszedł bez echa. Jednak moje czujne oko nie pominie czegoś tak tragicznego jak ,,Święta noc". Ten niepozorny, wręcz teatralny dramat na trzy role okazuje się być bardzo dziwnym wywodem starego dziada narzekającego na temat współczesności, a także kuriozalną próbą zaskoczenia widowni w ramach swojego zakończenia. Dodam tylko, że pierwszy pełnometrażowy film człowieka który przede wszystkim kręcił odcinki do seriali, każe swojej bohaterce twierdzić, iż ,,Breaking Bad" zostanie zapomniane za 50 lat zupełnie jakby ten film traktował siebie jako coś lepszego co wcale nie przepadnie chwilę po premierze.
,,The Crow" / ,,Kruk"
Zeszłoroczny ,,Kruk" to nie jest wyłącznie remake kultowego filmu, ale także komiksowa adaptacja. I to jak nieudana. Jest ironicznym, że w wyróżnieniach ta produkcja razem z ,,Świętą nocą" są tuż obok siebie ponieważ obie w swoich napisach początkowych wymieniają producentów jako pierwszych. Jakbyście szukali przepisu na zły film to macie już wzór. Natomiast później wcale nie jest lepiej. ,,Kruk" wygląda na jednocześnie wyciągniętego z początku wieku ze względu na jego żenujący mrok, jak i na coś współczesnego co nadałoby się jako historia pod tandetne fanfici dla nastolatków. Portretowanie miłości, traumy i uzależnień woła o pomstę do nieba. Z kolei historia w swoim ogólnym zarysie jest strasznie typowa. Nie wyróżnia się w żaden sposób, więc cały film jest łatwy do zapomnienia. Przykro mi, że Rupert Sanders nie umiał nawet stworzyć czegoś wizualnie ładnego, bo właśnie ten aspekt był jedynym pozytywem jego poprzedniej adaptacji czyli ,,Ghost in the Shell".
MIEJSCE 10.
,,Borderlands"
Jakoś dziwnie wydawało mi się, że w ostatnich latach zaczęło być coraz lepiej w zakresie adaptacji gier. Bo nawet na takie porażki jak ,,Pięć koszmarnych nocy" przypadało kilka znacznie lepszych pozycji. Niestety 2024 rok doczekał się ,,Borderlands", które wręcz cofnęło nas o kilkanaście lat. Jest ono idealnym przykładem tego jak można nie zrozumieć materiału źródłowego. Przypomina o tym, żeby nigdy nie nie doprowadzać do tak rozwleczonej i problematycznej produkcji filmu. Nie wygląda wizualnie na coś co można byłoby dumnie postawić obok zeszłorocznych blockbusterów. Humorem przypomina żenujące komedie, które kiedyś mogły być traktowane przez studia jak duże premiery. Nie działa tu praktycznie wszystko. Przykro natomiast patrzy się na obsadę, która nigdy nie powinna była trafić do tych czeluści piekieł.
MIEJSCE 9.
,,Winnie-the-Pooh: Blood and Honey 2" / ,,Puchatek: Krew i miód 2"
Pozycję drugiego Puchatka w tym rankingu można by potraktować jako sukces biorąc pod uwagę, że pierwszą część uznałem za najgorszy film 2023 roku. Jednak niech to nie zmyli was i naprowadzi na myśl, że Rhys Frake-Waterfield zrobił jakąś znaczną poprawę tym razem. Absolutnie nie. Potencjał ponownie był, bo na pierwszym zwiastunie zobaczyłem coś co wyglądało jak faktyczny film, a nie fanowska produkcja skierowana na YouTube. Niestety problemy drugiego Puchatka są liczne i sięgają głęboko. Postanowiono całkowicie odciąć się od pierwszej części traktując ją jako głupi element świata wewnętrznego. To każe krytykować Rhysa za to, że w ogóle podjął się nakręcenia tamtej zbędnej z perspektywy czasu produkcji. Następne jest to, że pomimo wreszcie filmowego wyglądu, to nadal dzieło idioty pozbawionego krzty kreatywności oraz umiejętności. ,,Puchatek: Krew i miód 2" może mieć w sobie więcej zabójstw, a także lepsze designy postaci z Stumilowego lasu, ale wciąż jest tandetnym slasherem. Nic w nim nie widać. Zarówno z powodu ciemności, jak i filmowania samych zabójstw, które boją się pokazywać przemoc. Choć budżet jest 5 razy większy, to niestety nie zdołał on zapewnić czegoś oglądalnego. A przypomnę tylko, że ,,Terrifier 2: Masakra w święta" kosztował dwa razy mniej od najnowszego Puchatka. Aktualnie musimy niestety liczyć się z tym, że The Twisted Childhood Universe trochę z nami zostanie. Plany obejmują na tym etapie dużo filmów (w tym pierwszą koncepcję drugiej fazy) i jedyna moja nadzieja jest taka, że prędzej czy później przestaną one po prostu zarabiać, bo widownia znudzi się takim przesytem. Może po 2025 roku łatwiej będzie stwierdzić jak to się skończy gdy będziemy mieli za sobą premierę aż 4 produkcji z tego uniwersum.
MIEJSCE 8.
,,Czerwone maki"
Czy ktoś jeszcze pamięta o tym pierwszym polskim filmie o Monte Cassino zrealizowanym za ponad 30 milionów złotych? Ja tak, ale to dlatego, bo nie umiałbym zapomnieć tej tandetnej historii o tym jak to poświęcenie za ojczyznę jest najszlachetniejszą rzeczą na świecie. Morał ,,Czerwonych Maków" nie jest dobry, a sposób jego podania tym bardziej. Nie pomaga także śledzenie historii oczami nieznośnego protagonisty oraz konieczność oglądania kolejnego słabego wątku romantycznego. A jak z tą drogą realizacją? Oczywiście śladu po niej nie ma. Co dostaliśmy to chaotycznie nakręconą zabawę w piaskownicy. Starcia są nieczytelne, brakuje im skali, zaś poziom efektów specjalnych również nie zadowala. Tyle dobrego, że nawet szkoły nie poczuły się zainteresowane ,,Czerwonymi makami".
MIEJSCE 7.
,,Madame Web"
Od teraz zaczynają się wszystkie filmy ocenione przeze mnie na 1/10. Jak widać było ich dużo i to mnie martwi w perspektywie całego roku. Zaczynamy od wybitnego osiągnięcia Sony jakim jest ,,Madame Web". Film wywołujący uśmiech politowania. Może i produkcja w reżyserii S.J. Clarkson nie wygląda fatalnie (choć dobrze też nie), to jest to niewielkie pocieszenie w tym burdelu pełnym absurdów. Jedna kuriozalna scena goni drugą, więc praktycznie nieprzerwanie śmiałem się w trakcie seansu. Bardziej od faktycznego filmu wypuszczonego przez duże studio, ,,Madame Web" przypomina jedną z wczesnych, odrzuconych wersji, na które nikt nie umiał spojrzeć poważnie. Jednakże stało się inaczej. Ten film istnieje właśnie w takiej formie. Czego tu nie ma... Wielkie P ukazujące się bohaterce, absurdalny origin, złoczyńca mówiący w większości za pomocą ADR i ten finał, którego wręcz nie da się opisać... Jest to niewątpliwie mocne doświadczenie. Praktycznie nie ma w nim nic do obronienia, ale to jednocześnie jedyny film w tym rankingu, który mógłbym być skłonny powtórzyć, bo jest aż tak śmieszny.
MIEJSCE 6.
,,Cade: The Tortured Crossing"
Neil Breen jest jak istota z innej planety, która tylko udaje, że jest człowiekiem. Nikt w to nie wierzy, ale bardzo chętnie ogląda się jego próby tworzenia poważnych produkcji, w których ludzie zdecydowanie nie zachowują się jak ludzie. Sprawiało mi to rzeczywiście przyjemność w przypadku ,,Fateful Findings" oraz ,,Twisted Pair". Niestety ,,Cade: The Tortured Crossing" rozczarowało mnie. Jego nadzwyczaj leniwa strona realizacyjna była prawdopodobnie rezultatem kręcenia podczas covidu. Choć ja sam miałem też teorię, że Breen podłapał już to ile ma fanów i uznał zrobienie czegokolwiek za równie opłacalne na tym etapie. Biorąc pod uwagę opinie niektórych ludzi, to nadal działa. Jednak ja już w tym rankingu wspomniałem, że lubię słabe filmy tworzone z szczerą intencją. Tego w Cade brakuje. Nawet jeśli przyznam, że kilka momentów faktycznie zapadło mi w pamięć (scena taneczna, pojedynek z tygrysem, zakończenie), to z tego dzieła Neila warto co najwyżej nadrobić kilka momentów. Przebrnięcie przez całość jest trudne nawet w gronie przyjaciół.
MIEJSCE 5.
,,Wieczór kawalerski"
Ranking jest pozbawiony jakiegokolwiek polskiego romcomu, ale kto mówił, że nie może tu być polskiej komedii? Najlepiej takiej kabaretowej? Do tego traktującej przedmiotowo kobiety? I jeszcze z dokładnie takim samym co zawsze Mateuszem Banasiukiem? Jest to przepis na jeden z najbardziej męczących seansów roku. Dosłownie mógł to być telewizyjny kabaret. Wciąż prezentowałby ten sam poziom, ale może nie byłoby przynajmniej Banasiuka oraz Zawieruchy. Co również żenuje to nawiązania do filmów, które chyba miały malować Szymona Gonerę w oczach widowni jako oczytanego w kinie. Jednak niczym w przypadku ,,Nie cudzołóż i nie kradnij" z 2022 roku, nie mamy w Polsce żadnego Tarantino. A skoro już mowa o Gonerze...
MIEJSCE 4.
,,Dziewczyna influencera"
...to tak się składa, że nakręcił on aż dwa nędzne filmy, które trafiły do TOP 10 tego rankingu. ,,Wieczór kawalerski" był okropny, ale też można o nim prędzej czy później zapomnieć. Z kolei ,,Dziewczyna influencera" to szkodliwa produkcja. Pozbawiona dobrych intencji, kontaktu z rzeczywistością oraz realizacji, którą dałoby się traktować poważnie. Wszystko jest sprowadzone do absolutnie najprostszych wniosków. Każe się to zastanowić czy Szymon Gonera spędził więcej niż jedną minutę rozmyślając nad światem influencerów. Jego wizja rzeczywistości jest powierzchowna i sztucznie napisana. Jak traktować poważnie zdjęcie z jajkiem na brzuchu, które jest hitem w social media? Jak nie zaśmiać się widząc zakończenie, w którym ojciec-influencer narzeka na płaczące w tle dziecko? Jak nie nudzić się kiedy fabuła to dziewczyny podróżujące po świecie? Z czego ta najważniejsza, czyli protagonistka, jest pozbawiona charakteru? To tragiczny film na ważny temat. Brakuje mu odwagi, żeby rzeczywiście powiedzieć coś wartościowego oraz zbliżyć się do realnej wizji świata.
MIEJSCE 3.
,,Kleks i wynalazek Filipa Golarza"
Idąc tropem ,,Dziewczyny influencera", mamy kolejny film, który jako trzon całej historii postawił prostą myśl o złej technologii. Z czego tutaj wiąże się to jeszcze z niesamowitą hipokryzją. Oto nowa wersja Kleksa, która została zaplanowana jako multimedialna franczyza wpychająca już od końca 2023 roku tonę produktów opatrzonych podobiznami przykładowo Tomasza Kota. Teraz mogliśmy obejrzeć drugą część uczącą dzieci tego, że telefony są złe i trzeba czytać, a także rozwijać swoją kreatywność. Na szczęście powinno to być totalnie możliwe za pomocą NFT czy także zbliżającej się gry komputerowej. ,,Kleks i wynalazek Filipa Golarza" jest właściwie tym samym wykalkulowanym produktem co poprzednia część, choć boli jeszcze bardziej od niej. Krzty sensu nie ma. Nie wiem kiedy ostatnio widziałem polski film z taką ilością dziur fabularnych. Ale nawet pomijając szczegóły, ta produkcja jest idiotyczna od podstaw historii. Zasady rządzące światem wzbudzają konsternację, motywacja Filipa Golarza budzi śmiech zażenowania, zaś Kleks nawet z większą rolą w historii wciąż nie wypada dobrze ponieważ okazuje się jeszcze większym kretynem niż wcześniej. Z kolei Ada czy ptak Mateusz nadal nie są możliwi do polubienia. Nie ma w drugiej części Kleksa jakiejkolwiek poprawy. Brakuje kreatywności, sensu oraz uroku. Czuć wyłącznie cyniczność i przede wszystkim mękę, bo z takimi zdjęciami oraz montażem nie da się normalnie myśleć. Całe szczęście, że ,,Kleks i wynalazek Filipa Golarza" ma sporo gorsze rezultaty w box office od pierwszej części, bo pokazuje, że widownia nie dała się ponownie nabrać na ten nieśmieszny żart.
MIEJSCE 2.
,,Quo Vadis"
Skoro już mowa o filmach, na które widownia szczęśliwie nie nabrała się to ,,Quo Vadis" jest koronnym przykładem tego. Myślę, że nawet tych najbardziej odpornych na wszelkie paskudztwa tego świata musiał złamać widok materiałów promocyjnych nowej adaptacji klasyka Sienkiewicza. W weekend otwarcia na film ruszyło mniej niż 1500 widzów. Mała dystrybucja oczywiście nie pomogła, choć jak tu się dziwić kinom, że nie były zainteresowane, aby puszczać na wielu ekranach nowe ,,Quo Vadis". Od pierwszego plakatu oraz materiału wideo było oczywistym, że doczekamy się najgorszej polskiej animacji w historii. Odpychającej od strony wizualnej i nieporadnej w kwestii fabuły. Choć produkcja Aniry Wojan oraz Roya Sukankana podąża za najważniejszymi zdarzeniami z powieści, to robi to pospiesznie, decydując się na różne dziwne rzeczy po drodze, a także oferując historię, która nie miałaby szans zainteresować zarówno dzieci, jak i dorosłych. Opowieść o Wincjuszu odpycha, bo to protagonista, któremu najprędzej życzyłbym śmierci. Jest ona też zwyczajnie nudna, więc uwaga widza zostaje podtrzymana przez nieustanne glitche, słabiutkie role głosowe oraz te cudowne momenty, których nie da się przewidzieć (bollywoodzki taniec, finał). To zdecydowanie nie jest film do oglądania w pojedynkę, bo w ten sposób można co najwyżej zadbać o prędką potrzebę snu.
MIEJSCE 1.
,,Reagan"
Trzeci rok z rzędu to nie polski film uznaję za najgorszy w całym roku. Można to potraktować za wielki sukces rodzimego kina, co nie? Co prawda było blisko, aby stało się inaczej, bo ,,Quo Vadis" jest pozbawione czegokolwiek dobrego, ale to samo tyczy się ,,Reagana", który co gorsze jest paskudną propagandą. Tanio zrealizowaną i przypominającą produkcję kierowaną wprost pod telewizję lub płyty. Przeinaczającą fakty, przemilczającą to co niewygodne, a także przypominającą parodię pomimo traktowania się śmiertelnie poważnie. Wystarczy wspomnieć Dennisa Quada jadącego na koniu, uśmiechającego się do widowni z przygrywającym w tle ,,Take Me Home, Country Roads", które kończy to kuriozum. A to przecież nie jedyny absurdalny moment tego filmu. Poza tym jak mógłbym nie wspomnieć o pozbawionej spójności, chaotycznej narracji, tekturowych postaciach oraz wiecznym przypominaniem jakie to USA nie jest wspaniałe. Choć ja szczególnie zapamiętałem stwierdzenie, że Oppenheimer był komunistą. Mocny moment do uwzględnienia biorąc pod uwagę jaka produkcja była artystycznym i komercyjnym hitem 2023 roku.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz