Polskie kino po raz kolejny próbuje czegoś nowego, ale z jakim skutkiem tym razem?
Jaki powinien być film o superbohaterach, żeby udał się? Cóż, moim zdaniem na dobry początek trzeba obrać konkretną konwencję. Idziemy w pastisz utartych tropów czy może coś oryginalnego? Film ma być poważny czy luźniejszy w tonie? Idąc dalej, postacie powinny czymś przyciągać. Może dotykają ich znajome nam problemy albo ogólnie mają złożony charakter? Jeśli chodzi o akcję to wcale nie musi to być coś spektakularnego, bo filmy z tego gatunku nawet o mniejszej skali wciąż mogą zachwycać. Lecz aspirując do zrobienia czegoś co miałoby zrobić wrażenie na widzu, warto zadbać o dobrze prezentujące się sceny walk albo ciekawe wizualnie moce. I mając to wszystko, można stworzyć coś co jakoś odznaczy się w coraz bardziej skostniałym gatunku. Dlatego szkoda, że ,,Supersiostry” nie mają w sobie niczego z tego co wyżej wymieniłem.
Jest to tym bardziej przykre, bo nie umiem przypomnieć sobie żadnego polskiego filmu o superbohaterach poza ,,Hydrozagadką”, która i tak była bardziej komediowym podejściem. A teraz ktoś wreszcie podjął się próby stworzenia czegoś nowego. Zaś przy obecnych możliwościach polskiego kina, dałoby się zrobić produkcję, która stanęłaby do konkurencji z innymi z tego gatunku. Jednakże ,,Supersiostry” to dzieło zmarnowanej szansy. Zawstydzające swoją odtwórczością i podglądaniem czyjejś pracy domowej. Istnieje żart ,,Mamo, możemy mieć...?”, który w przypadku produkcji Macieja Barczewskiego osiąga krytyczny poziom. Ludzie siedzący głęboko w gatunku będą regularnie widzieć w postaciach lub motywach to, co znają skądś indziej.
fot. Supersiostry, reż. Maciej Barczewski, dystrybucja Next Film |
I to wcale nie jest tak, że nasze polskie superbohaterki musiały być całkowicie oryginalne. Szczerze? Przy pierwszej takiej próbie od wielu lat, jest zrozumiałe jeśli ktoś chciałby zagrać bezpiecznie, więc inspirował się innymi rzeczami. Nawet udane ,,W lesie dziś nie zaśnie nikt” było raczej pozbawione oryginalnych elementów. Ale na swoją obronę, miało Bartosza M. Kowalskiego, który wiedział jak wykorzystać znajome elementy jako podstawę dla historii działającej na naszym podwórku. Tymczasem Maciej Barczewski oraz Krzysztof Gureczny kończą swoją robotę na tych oczywistych zaczerpnięciach. Ich scenariusz jest przepełniony utartymi tropami.
fot. Supersiostry, reż. Maciej Barczewski, dystrybucja Next Film |
Praktycznie nie ma momentu, w którym nie widziałoby się czegoś znajomego. A niekiedy potrafią to być elementy uznawane za przestarzałe w gatunku. Chociażby postać głównej bohaterki, która wyróżnia się spośród reszty. Wojsko działające dla rządu planującego stworzenie potężnej broni. Eksperymenty na dzieciach obdarzonych nadnaturalnymi mocami. Tragiczne rozdzielenie z rodzicem. Konflikt celów pomiędzy dwiema bohaterkami. Dodatkowo kilka zwrotów akcji, które również nie są oryginalne. A gdyby szukać zaczerpnięć spoza filmów o superbohaterach, to najbardziej oczywistym skojarzeniem będzie ,,Stranger Things”. Jeśli nie pomoże wam w tym trzon fabuły oraz osadzenie akcji w poprzednim wieku (choć tym razem to lata 90. zamiast 80.), to zrobi to bezczelne zakończenie.
Jest tego tak dużo, że zakrawa to wręcz o pastisz, ale niestety film Barczewskiego utrzymuje od początku do końca w pełni poważny ton. Jest to całkiem nietrafione skoro mowa o produkcji, która swojego największego złoczyńcę regularnie nazywa po prostu Pułkownikiem. Co prawda parodie produkcji o superbohaterach też zaczynają przeżywać swój okres zmęczenia materiału, ale polskie kino rządzi się nieco innymi prawami. Tutaj nawet kiedy gatunkowe produkcje docierają z opóźnieniem, to praktycznie zawsze są mile widziane w moich oczach. Jest to przecież jakieś urozmaicenie wśród rodzimych filmów. Dlatego szkoda, że ,,Supersiostry” nie zdecydowały się nawet na pójście tą drogą.
Jeśli zaś chodzi o stronę wizualną to pewnie część osób zastanawia się jak dzieło Barczewskiego prezentuje się pod tym kątem. Mogę powiedzieć, że efekty specjalne w większości nie wyglądają źle, ale musimy coś sobie wyjaśnić. Polskie kino nie jest na etapie, gdzie latająca w powietrzu ciężarówka lub bohaterka otoczona wyładowaniami elektrycznymi robi wrażenie. Wręcz przeciwnie. To jest czyste minimum. Stać nas na więcej. Jednakże ,,Supersiostry” nie wykorzystują tego potencjału. Wszystko co zakrawa o jakąkolwiek widowiskowość (która i tak jest słowem na wyrost w tym wypadku), zostało pokazane w zwiastunie. Nie spodziewajcie się żadnych emocjonujących scen akcji. Spektakularnego prezentowania mocy głównych bohaterek. Nawet finał musi rozgrywać się w jakimś pojedynczym, szarym pomieszczeniu laboratorium.
Sama myśl, że ten film mógłby dotrzeć gdzieś poza Polskę zawstydza człowieka. Umiem wyobrazić sobie scenariusz, w którym nagle części ludziom rodzime kino kojarzyłoby się z marną kopią ,,Stranger Things”. Rosja miała ,,Zashchitniki” czyli własną ,,Fantastyczną Czwórkę”, a my to. ,,Supersiostrom” również ciąży to, że są pozbawione dobrze napisanych postaci, a scenariusz zatrważa swoją kuriozalnością. Wojsko jest niekompetentne, końcowa przemiana jednej bohaterki niewiarygodna, a obsesja filmu na punkcie tego, aby siostry miały swoich ,,braci" nieco konsternująca. Cały seans spędziłem śmiejąc się z tych wszystkich absurdów co sprawiło, że był to równie angażujący seans co... ,,Madame Web”. Również kuriozalnego filmu o superbohaterkach.
fot. Supersiostry, reż. Maciej Barczewski, dystrybucja Next Film |
Zaś na sam koniec wspomnę, że po seansie miałem jedną myśl. Otóż ,,Supersiostry” realizacyjnie wyglądają jak produkcja kierowana wprost pod streaming. Nie mają one w sobie rozmachu, którego oczekujemy w kinie. Jak ironiczne okazało się przypomnienie sobie, że to miał być film Netflixa. W materiale promującym polskie, oryginalne produkcje zmierzające na platformę w 2023 roku, pojawiła się ona pod tytułem ,,Fenomen”. Nie było to dla mnie żadnym zaskoczeniem. W dobie tego jak polskie filmy coraz częściej zmierzają na tę platformę, bo dopiero tam są chętniej oglądane, pasowało mi, że ktoś stwierdziłby, iż ,,Supersiostry” zgarną jakąś widownię właśnie na Netflixie. I choć zawsze wolę kiedy produkcje kierowane na streaming dostają swoją szansę w kinach, to naprawdę ciężko mi stwierdzić jaki potencjał Next Film dostrzegło w tym, żeby ten żenujący film jednak trafił do kin.
Ocena: 2/10
Ocena: 2/10
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz