Motyw pętli czasowej stale wraca w kulturze. Można by zażartować, że jest w jej naturze, aby powtarzała się. Do tego procesu przyczynia się chociażby ,,All You Need Is Kill" i wszystkie jego adaptacje.
Zaczęło się od powieści autorstwa Hiroshiego Sakurazaki z 2007 roku o Keijim, który wraca na pole bitwy z kosmitami poprzez pętlę czasową. Po nim była manga z historią tego samego autora oraz ilustracjami Takeshiego Obaty. Krótko później aktorski film ze Stanów Zjednoczonych czyli ,,Na skraju jutra" Douga Limana z Tomem Cruisem. I nagle, dość niespodziewanie, ogłoszony został film anime. Jego premiera nastąpiła całkiem szybko na Festiwalu Annecy. To dość ciekawa adaptacja, bo nie pracowały przy niej równie znane nazwiska, co przy poprzednich dwóch, zaś pod względem stylu, znacząco odróżnia się względem nich. Jednak co twórcy w Studio 4°C mogli mieć jeszcze do dopowiedzenia w ramach adaptacji tej powieści?
Okazuje się, że całkiem dużo. Otóż historia w anime zmienia perspektywę, gdyż Rita została protagonistką. Do tego z wojny przenosimy się na teren tajemniczej rośliny, przy której pracuje ekipa sprzątająca. To już nie jest jedna z wielu bitew, tylko niespodziewany atak kosmitów na zupełnie nieprzygotowanych ludzi. Główna bohaterka nie jest żołnierką. To nie Full Metal Bitch, jak w oryginale, tylko przypadkowa dziewczyna, która pechowo trafiła do pętli czasowej.
Zatem zmian nie brakuje. Na całe szczęście zresztą, gdyż ostatnią rzeczą, której oczekiwałem od tego filmu była odtwórczość i treściowe oraz stylistyczne zbliżenie do powieści, mangi albo amerykańskiej adaptacji. Chciałem, żeby wizja Kenichiro Akimoto była jak najbardziej oryginalna. Tak też jest bez jednoczesnego zatracenia elementów charakterystycznych dla powieści. Ludzie zaznajomieni z ,,All You Need Is Kill" i jego różnymi wersjami zwrócą uwagę na podobieństwa. Jest to chyba szczególnie znaczące w zakończeniu, które wyda się wręcz zbyt oczywiste pod pewnym kątem dla fanów. Kto wie czy powieść nie zasiała pułapki na wszystkich chcących ją zmodyfikować, gdyż dotychczas, finały były ich najsłabszymi częściami. Wydawały się przewidywalne, niesatysfakcjonujące lub niekoniecznie miały sens. Tak też jest w anime, w którym relacja bohaterów kończy w dość oczywistym miejscu, zaś jedna scena wydaje się nietrafiona. Jednak nie pozostawia ona po sobie gorzkiego posmaku ponieważ całościowo to wciąż świetna adaptacja. Bierze zarys historii oryginału i kilka jego elementów, a następnie czyni z nich coś nowego.
![]() |
fot. All You Need Is Kill, reż. Kenichiro Akimoto |
To już nie jest historia o stawaniu się machiną wojenną, ani blockbuster akcji. Jednocześnie nadal mamy obecne to, co tak przyjemne i angażujące w pętli czasowej czyli opanowywanie przebiegu zdarzeń przez główną postać oraz pozyskiwanie przez nią umiejętności w walce. Do tych znajomych elementów dołożono większe skupienie na aspekcie samotności, chęci do życia oraz samorozwoju (lecz wcale nie tak bardzo fizycznego jak mogłoby się na początku wydawać). Rita i Keiji otrzymali pełnoprawne wątki czyniące z nich bohaterów z krwi i kości. Nie są tak jednowymiarowi jak w mandze, zaś względem aktorskiego filmu różnią się osobowością. Rita jest wycofaną postacią nie czującą chęci do oczekiwania następnego dnia. Jak na ironię, trafia do pętli, przez którą nie może opuścić aktualnego. Choć trauma z jej dzieciństwa wraca całkiem późno i stanowi raczej prostą konkluzję wątku, to jednocześnie dopełnia jej przemianę w wiarygodny sposób. Do tego całkiem zgrabnie połączono twardy charakter Rity z poprzednich wersji z obecną tutaj wrażliwością czyniąca z niej bardziej ludzką postać. Na pochwałę zasługuje także debiutująca tą rolą Ai Mikami. Choć jest częścią obsady, w której skład wchodzą znane i doświadczone osoby (jak Natsuki Hanae oraz Kana Hanazawa), to nigdy nie sprawia wrażenia początkującej. Jest w pełni przekonująca. Mam nadzieję, że jeszcze usłyszę ją w przyszłości w innych produkcjach.
Zaskoczył mnie Keiji. Po raz pierwszy męski bohater nie jest protagonistą w tej historii, więc byłem ciekaw co z tego wyniknie. Zostaje on wprowadzony trochę późno, lecz nie ma co martwić się. Keiji ma swój wątek, charakter, a także uroczą relację z Ritą. W mandze bardziej sprawiał wrażenie narzędzia fabularnego i wydawał się dość nijaki. Tymczasem w wersji granej przez Toma Cruise'a stał się kimś zupełnie innym, lecz na plus. Tutaj ponownie jest odmienny. Keiji jest strachliwy, ukrywa swoje problemy za uśmiechem, a także ma zupełnie inną dynamikę z Ritą. Idealne dopełnienie tych postaci na polu bitwy zastąpiono relacją opartą o podziw jednej strony przez drugą. Działa to biorąc pod uwagę brak siły fizycznej Keijiego. I choć mogłoby wydawać się w trakcie oglądania, że zabraknie czasu, aby relacja była wiarygodna, to staje się odwrotnie. W pełni uwierzyłem w ich przyjaźń oraz rodzącą się sympatię. Interakcje pomiędzy nimi bawią, a także wzruszają. Ta dwójka pomimo różnic pasuje do siebie. Dochodzi również jeden element wyróżniający ich relację na tle pozostałych adaptacji, lecz nie zdradzę go. Jedynie powiem, że bardzo konkretnie zmienia sposób w jaki odbierają oni sytuację, w której utknęli.
![]() |
fot. All You Need Is Kill, reż. Kenichiro Akimoto |
Kolejnym zaskoczeniem jest czas trwania. Obawiałem się tych 82 minut, bo już manga w swoich 2 tomach była zbyt krótka. Tymczasem reżyserowi i scenarzyście udało się zgrabnie zarysować postacie z głębią przy jednoczesnym zachowaniu szybkiego tempa, które sprawnie przeprowadza widza przez wiele pętli. Ciężko wskazać elementy wymagające rozwinięcia, gdyż twórcy świadomie ograniczyli wszystkie postacie poza dwiema głównymi, a także przedstawienie świata. To ostatnie jest na granicy bycia wadą ponieważ nie miałbym nic przeciwko, aby lepiej poznać powody, dla których Rita jest w takim, a nie innym miejscu. Jednakże ograniczenie ekspozycji (szczególnie tej naukowej) już doceniam ponieważ jej większa ilość niepotrzebnie doprowadziłaby do spowolnienia tempa.
Animowane ,,All You Need Is Kill" nie byłoby równie świetne gdyby nie strona wizualna. Studio 4°C nie stoi aktualnie na równie wysokim poziomie co dwie dekady temu kiedy tworzyło takie filmy jak ,,Tekkonkinkreet" lub ,,Mind Game", lecz okazuje się, że najwyraźniej potrzebowało ono po prostu świeżej krwi. Aż ciężko uwierzyć, ale ich najnowsza produkcja to debiut reżyserski Kenichiro Akimoto. To film, którego poziomu oczekuje się od doświadczonych twórców. Jest świetne wykorzystanie trójwymiarowych modeli i otoczeń, dzięki którym otrzymujemy płynną akcję. Do tego ten styl łączy się zaskakująco nieźle z tym co dwuwymiarowe. Są momenty wizualnego szaleństwa czyniące z ,,All You Need Is Kill" kreatywną wizję artystyczną. Żywe kolory i oryginalne projekty postaci zapadają w pamięć. Do tego żadna inna wersja tej historii tak bardzo nie wykorzystała skojarzeń z grami, które są dla niej wprost naturalne. Dlatego nie brakuje sekwencji przypominających właśnie gry. Niektórzy zażartują, że to QTE bez konieczności wciskania przycisków. Tymczasem dla mnie to pomysł, który po prostu idealnie współgra z założeniami produkcji.
![]() |
fot. All You Need Is Kill, reż. Kenichiro Akimoto |
Ostatecznie to adaptacja, która spełniła moje oczekiwania. Ze wszystkich dotychczasowych ma najciekawsze wersje Rity i Keijiego. Historia czerpie z oryginalnej biorąc w większości jej najlepsze elementy, lecz dokłada do nich więcej odświeżających. Całe szczęście, że zmieniono miejsce akcji z wojny na coś zupełnie nowego. Możliwość poznawania świata i próby zrozumienia kataklizmu na bieżąco z Ritą czyni pętlę tym bardziej angażującą. Zaś okraszenie historii śliczną stroną wizualną, w której nie brakuje imponujących sekwencji, czyni animowane ,,All You Need Is Kill" kolejną fantastyczną wariacją powieści. I być może najlepsze w tych adaptacjach nie jest to, że mam ochotę wyróżnić jedną z nich. Każda ma swój unikalny zestaw wad i zalet. Jedną wyróżniają rysunki, drugą rozrywkowa forma blockbustera akcji, zaś ostatnią odświeżające zmiany oraz animacja. Najważniejsze, że nie są one takie same pomimo różnych podobieństw. Choć jestem skłonny uwierzyć, iż można byłoby zrobić jeszcze coś nowego adaptując powieść, to zupełnie nie obraziłbym się gdyby film Kenichiro Akimoto był ostatnią wersją książki Hiroshiego Sakurazaki. Albowiem nie umiem wierzyć, że kontynuacja ,,Na skraju jutra" kiedykolwiek powstanie. W każdym razie życzę reżyserowi jak najlepszej kariery po tak fantastycznym debiucie.
Ocena: 8/10
Ocena: 8/10
Film obejrzany podczas 18. Międzynarodowego Festiwalu Filmów Animowanych Animator.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz