piątek, 10 stycznia 2025

10 najlepszych gier, w które miałem okazję zagrać w 2024 roku

Zeszły rok poświęciłem grom w większym stopniu niż myślałem. W związku z tym byłem w stanie przygotować to zestawienie.


W 2024 roku przeszedłem 36 gier. To zdecydowanie więcej niż 11 z 2023 roku. Do poprawy doszło przede wszystkim ze względu na zakup nowego komputera oraz dołączenie do Rodziny Steam pełnej moich przyjaciół, choć ograniczenie seriali również swoje zrobiło. Wzorem 2020 roku, w którym przeszedłem podobną ilość gier, postanowiłem napisać tekst o najlepszych, ukończonych przeze mnie produkcjach w 2024. Tym samym nie mowa tu o rankingu nowości. Zaledwie 2 gry z 10 miały swoją premierę w zeszłym roku. Do tego są one ułożone alfabetycznie, gdyż nie miałem ochoty decydować, które z nich uważam za lepsze od siebie.

,,Dorfromantik"


Ta niepozorna, niezależna produkcja z Niemiec zauroczyła mnie swoją prostotą. Do naszych rąk zostają oddane heksagony, z których będziemy tworzyć krajobrazy. Pola, rzeki, domy, tory, lasy... Możemy podejść do tego w luźny sposób, nastawiając się na relaks albo myśleć strategicznie starając się o jak najlepsze połączenia. Albowiem ilość kafelków jest ograniczona. Dlatego ja ciągle starałem się przebić moje najwyższe wyniki. Gra częściowo to wynagradza dając nowe heksagony, lecz większość z nich jest czysto kosmetyczna. A jednak nie nudziłem się. Do gry często wracałem z chęcią. Nieważne czy w celu przebicia moich dotychczasowych wyników czy odpoczęcia przy tych kojących dźwiękach i muzyce.
 
,,Hi-Fi Rush"
 

Grę przeszedłem jeszcze w momencie zanim Tango Gameworks zostało uratowane przez Krafton, więc było to całkiem wyjątkowe doświadczenie. Obcowałem z dziełem świeżo po tym jak studio odpowiedzialne za nie zostało zamknięte. Było to wyjątkowo bolesne, bo Tango składa się z wielu utalentowanych ludzi, a ,,Hi-Fi Rush" jest efektem ich pasji oraz umiejętności. To produkcja żyjąca własnym życiem, napędzana jest przez muzykę i wyróżnia się na tle innych gier rytmicznych. Wszystko działa bardzo dobrze, nie jest trudne do wyczucia, a także zostało okraszone prostą historią, w której nie brakuje przesympatycznych postaci. Szybko zżyłem się z nimi, więc miałem problem z pożegnaniem się. Szczególnie gdy wtedy nie było szans na kontynuację. Ogromnie polecam sprawdzić ,,Hi-Fi Rush", bo warto przekonać się co według Microsoftu nie było warte dalszego kontynuowania.
 
,,Indika"
 

Jestem tym typem gracza, który w wiele gier gra dla fabuły, przekładając ją nawet ponad rozgrywkę. I nie mówię tego wyłącznie w kontekście gatunków nastawionych na oferowanie ciekawych historii. Wspominam o tym ponieważ ,,Indika" nie jest nastawiona na doświadczenie, które by zachwycało rozgrywką. Dałoby się zażartować, że lepiej byłoby jej wśród niezależnych produkcji dystrybuowanych przez A24. Jednakże to tylko mylne wrażenie ponieważ twórcy wiedzieli co robią osadzając tę historię w medium gry.

Jedna sprawa to to, że pewne rzeczy są trudniejsze do ukazania w filmie aktorskim i kilka fragmentów ,,Indiki" powinno to uświadomić ludziom. Druga kwestia to odwołania do naszych przyzwyczajeń jakie mamy jako gracze. W tych momentach produkcja wyrasta na dzieło metatekstualne, które pogrywa chociażby z naszym oczekiwaniem bycia wynagradzanym poprzez zdobywanie doświadczenia i wbijanie kolejnych poziomów postaci. To są te najciekawsze aspekty ,,Indiki" jeśli mówimy o niej jako grze. Ponieważ niespecjalnie interesujące zagadki, bądź sekwencje ucieczek nie stanowią o jej wartości.

Co zasługuje na największą pochwałę to rzecz jasna fabuła. Dosadna krytyka Rosji (pomimo osadzenia w czymś na rodzaj alternatywnej rzeczywistości) oraz religii, pobudza do wielu przemyśleń i pozostawia człowieka z mocnym finałem, w którym wszystko wspaniale spina się ze sobą. Konwersacje są bardzo ciekawe i nieustannie angażowały mnie, nawet kiedy sama rozgrywka nie była zbyt ciekawa. Również warto docenić reżyserię cutscenek, które mają w sobie dużo niepokojącego klimatu, a także świetną, rosyjską grę aktorską. Jeżeli pominęliście ten tytuł wśród zeszłorocznych niezależnych gier to polecam go nadrobić.

,,NieR: Automata"
 

Nie nam łatwej relacji z tą grą. Pomimo tego jak wiele wskazywało, że będę nią zachwycony, to początkowe świetne wrażenie rozmyło się z czasem gdy zmęczył mnie route B, a route C okazał się trudniejszy niż myślałem. Także moja przygoda z ,,NieR: Automata" była trudna, ale ostatecznie satysfakcjonująca. Przy czym nie w pełni, bo są tu filozoficzne elementy, które nieco rozczarowują albo nie tak fascynujące postacie jak na to liczyłem. Również nie byłem zainteresowany aktywnościami pobocznymi pomimo mojego specyficznego zachwytu nad światem (wszak ciężko nazwać go ładnym pod kątem graficznym). Jednakże poruszone tematy były bardzo ciekawe i zdecydowanie trzymały mnie przy grze pomimo pewnych kłód stawianych pod nogi. Podobała mi się walka, która była wystarczająco łatwa, aby stawała się widowiskowa w rękach mniej doświadczonych graczy, ale jednocześnie pozostawała otwarta dla tych lepiej wykorzystujących jej potencjał. Doceniłem to co autorskie w ,,NieR: Automata" i to dość sprawne połączenie lekkiej filozofii z jednocześnie kameralnym, jak i widowiskowym S-F.
 
,,Phoenix Wright: Ace Attorney"
 

W 2024 wreszcie kupiłem pierwszą trylogię Ace Attorney po tym jak przez długi czas byłem przekonywany do zrobienia tego. W tym samym roku ukończyłem pierwszą i drugą część. Niestety do rankingu trafiła tylko jedna gra, gdyż kontynuacja delikatnie mnie rozczarowała. Choć chyba mogę cieszyć się, że to pierwsze wrażenie z serii jest aż tak dobre. ,,Phoenix Wright: Ace Attorney" spełniło moje oczekiwania. To wspaniale napisana pod kątem intryg, postaci oraz humoru gra, w której każda sprawa stoi na przynajmniej dobrym poziomie. Od podstaw jest prosta, bo to połączenie visual noveli z point'n'clickiem. Jednakże prawdziwie ciekawie robi się w sądzie gdy wyłapujemy kłamstwa w zeznaniach świadków i próbujemy dociec do prawdy. Bywa łatwiej oraz ciężej, lecz satysfakcja z wyprzedzania gry o jeden krok w dedukcji albo tego finalnego momentu gdy już wszystko układa nam się w głowie, pozostaje zawsze ta sama. Nigdy nie zapomnę Turnabout Goodbyes oraz Rise from Ashes za ich złożoność czy także emocjonalne finały. Oczywiście nigdy też nie zdołam zapomnieć pewnych absurdów, do których z czasem przyzwyczaiłem się. Jest niekiedy metoda w tym szaleństwie i od jakiegoś momentu byłem już otwarty na to czym jeszcze gra mnie zaskoczy.
 
,,Pizza Tower"
 

Są takie gry, na które wystarczy raz spojrzeć, aby od razu poczuć chęć zagrania w nie. ,,Pizza Tower" jest jedną z nich. Żadna inna produkcja nie obierała tak specyficznego stylu, a także wśród platformówek ciężko znaleźć jakieś, które równie dobrze opanowałyby poczucie pędu bez jednoczesnego zatracenia czytelności oraz frajdy. Rozgrywka w tej grze działa pomimo tego jak wiele mogło pójść nie tak. Formuła z pokonywaniem poziomu, a następnie koniecznością powtórzenia go od końca co początku nigdy nie przestaje nudzić, bo i presja sprawia, że to samo poczucie konieczności pędzenia przed siebie nie zanika. Ciężko też nie chcieć zostać dłużej kiedy niemal każdy poziom ma unikalną dla siebie mechanikę. To w połączeniu z fascynującą stylistyką sprawia, że nie da się przewidzieć co będzie następne. Również cieszą wymagające, bardzo dobrze zaprojektowane walki z bossami. Dziwaczność wizji jest jedynie potęgowana przez równie unikalny co inne aspekty soundtrack. Przyznam, że całkiem regularnie wracałem do niektórych utworów. Generalnie jeśli kogoś ten styl nie odrzuca, a także jest się fanem platformówek, to koniecznie trzeba sprawdzić.
 
,,SingStar"
 

PS3 po raz pierwszy zakupiłem w 2022 roku. Aż tak długo omijała mnie ta konsola. Oczywiście miałem z nią sporadyczny kontakt u niektórych przyjaciół, lecz o wypróbowaniu różnych tytułów mogłem wyłącznie pomarzyć. I jakoś tak wyjątkowo wyszło, że w 2024 miałem ochotę, aby przekonać się jaką marką był ,,SingStar". Albowiem całkiem lubię karaoke i nigdy nie pogardzę dodatkową grą imprezową. Skończyło się na tym, że na ten moment, mam 5 gier z serii na PS2 oraz 4 na PS3. Oprócz tego rzecz jasna 2 mikrofony. Coś co zaczęło się od małej ciekawostki, skończyło na czymś na czym spędziłem trochę czasu w zeszłym roku. Nieważne czy z braćmi czy z przyjaciółmi, zawsze lubiłem grać w ,,SingStar". Pomimo tego jak słabo mi w niego zwykle idzie. Jednak śpiewanie sprawia mi trochę radości, a z taką selekcją piosenek, którą aktualnie mam, jest w czym wybierać. Przykro jedynie, że jeszcze w tym samym roku Sony zamknęło odpowiedzialne za markę London Studio. Nie tylko studio zasłużyło na lepsze potraktowanie, ale również sam ,,SingStar" po pojawieniu się PS4 nigdy nie został poprawnie wykorzystany. Choć to samo można powiedzieć również o Buzz.
 
,,Songs of Conquest"
 

Pomimo tego, że nigdy nie miałem kontaktu z serią ,,Heroes of Might and Magic", ciężko mi nie było poczuć się zainteresowanym gdy usłyszałem po raz pierwszy o tym duchowym spadkobiercy kultowej serii. ,,Songs of Conquest" już od momentu wypuszczenia we wczesnym dostępnie wyglądało ciekawie i przede wszystkim ślicznie. Jednak w 2022 jeszcze nie kupiłem gry. Stało się to dopiero pod koniec 2023 roku. Zaś w 2024 spędziłem z grą najwięcej czasu. Oczywiście było to spowodowane wyjściem z wczesnego dostępu. Jednak muszę przyznać, że jeszcze zanim do tego doszło to już było dużo zawartości. Na szczęście twórcy po zakończeniu czterech kampanii wcale nie zwolnili z tempem prac. Kolejne dlc i aktualizacje stale są wypuszczane oraz planowane.

No dobrze, ale co z samą grą? Dlaczego w ogóle tak mi się spodobała pomimo braku styczności z ,,Heroes of Might and Magic"? Cóż, to mimo wszystko całkiem przystępna strategia, w której każdą frakcję poznaje się z chęcią, a uzależniająca pętla sprawia, iż nie umiemy powstrzymać się od rozegrania jeszcze jednej rundy. Aspekt rozwijania królestwa naprawdę sprawia przyjemność. Natomiast starcia pobudzają do myślenia, bo niekiedy może liczyć się każdy ruch. Odpowiednie zarządzanie pozycjami, kolejność ataków, oszczędzanie esencji do używania magii... Wymaga to wszystko trochę nauki, a jeszcze więcej czasu jeśli chce się w pełni wykorzystać potencjał tego systemu walki, lecz nie są to wcale godziny czytania. Gra jest mimo wszystko całkiem intuicyjna, a do tego ma śliczny design UI. O fabule nie wypowiem się aż tak pozytywnie, bo jest ona prościutka, a pomimo dobrego pomysłu na kilka różnych perspektyw, ma ona różne problemy. Jednakże polecam sprawdzić wszystkie cztery kampanie dla przetestowania wszystkich frakcji i powolnego uczenia się rozgrywki.

,,Śródziemie: Cień Wojny"
 

Z biegiem lat odbiłem się od open worldów. Szczególnie tych najbardziej tworzonych z taśmy jak przykładowo produkcje Ubisoftu. Na szczęście ,,Śródziemie: Cień Mordoru" przeszedłem jeszcze przed tą zmianą u mnie. Dlatego mam z nim masę miłych wspomnień. Choć dobrze widzę, że było ono po prostu mixem różnych mechanik, które wcześniej sprawdziły się u innych. Grę ciągnął przede wszystkim wspaniały system nemesis.

Kilka lat po sprawdzeniu Cienia Mordoru, postanowiłem wreszcie zagrać w jego kontynuację. W końcu tamta formuła podobała mi się, więc byłem ciekaw na ile udałoby się Cieniowi Wojny ją udoskonalić. I na całe szczęście to jest całkiem dobra kontynuacja. Konkretniej z typu ,,więcej i mocniej". To dłuższa kampania, dużo terenów do zwiedzenia oraz masa aktywności pobocznych. Zanurzyłem się w grze na ponad 20 godzin z przyjemnością. A przynajmniej przez większość czasu, bo nie zaprzeczę, że pod koniec gra robi się męcząca kiedy niepotrzebnie przeciąga pewne rzeczy. Za to czy fabularnie jest kiedykolwiek dobrze? Zdecydowanie nie. To prawdopodobnie jeden z gorszych fanfików zaprezentowanych mi w wysokobudżetowym dziele. Nieco to boli, choć dopóki człowiek pozostaje skupiony na tej samej przyjemnej formule to zapomina o scenariuszu. Jest to o tyle łatwe, bo pamiętam jak długie były moje pojedyncze sesje, podczas których siedziałem w pełni skupiony na systemie nemesis. Gra zdecydowanie wciągnęła mnie i przypomniała, że open worldy są jeszcze w stanie przyciągnąć mnie do siebie.
 
,,Warhammer: Vermintide 2"
 

Warhammer to uniwersum, od którego trzymam się z daleka z różnych powodów. Lecz jestem zaznajomiony z jego drobną częścią. Chodzi o Vermintide. Gdyby nie przyjaciel, który tworzy animacje w oparciu o grę, to prawdopodobnie nigdy bym się nie przekonał jaka jest. Byłoby to przykre, bo ominąłby mnie naprawdę przyjemny, co-opowy tytuł w świetnym settingu. Choć nie spędziłem przy nim aż tak dużo czasu, a także ograniczyłem się głównie do misji fabularnych rozgrywanych z przyjaciółmi, to niewątpliwie uważam te kilkanaście godzin spędzone z ,,Warhammer: Vermintide 2" za udane. Prostota nie odbiera nic z przyjemności, a sama formuła przekopywania się przez fale wrogów jest czymś co lubię od czasu do czasu. Dołączając do tego tło fabularne, które mnie nieco zaintrygowało, a także pełne charakteru wymiany zdań pomiędzy członkami Ubersreik Five, dostałem coś na co szczęśliwie trafiłem pomimo tego jak małe były szanse ku temu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz