Todd Philips zaprasza do gry. Jej reguły oraz to co czeka na końcu mogą wielu się nie spodobać. Z czego ja, żeby o tym pisać, muszę przestrzec, iż nie zdołam zrecenzować ,,Joker: Folie à Deux" bez zdradzania pewnych kluczowych aspektów filmu.
Ciężko mi powiedzieć czy był jakiś trudniejszy do omawiania przypadek wysokobudżetowej adaptacji komiksowej niż kontynuacja ,,Jokera". Mowa o filmie, który szybko zaczął dzielić i stawiać ludzi po dwóch różnych stronach konfliktu. Rozmowy o nim są zażarte, długie, a także trudne. Jest to produkcja nie pozostawiająca człowieka obojętnym. Ja sam ciągle po seansie myślę o niej i prawdopodobnie będę to jeszcze długo robił. Jest to coś czego nie spodziewałem się, bo niczym wielu, nie zakładałem, że jest potrzeba, aby ten film powstał. Takie wrażenie podbijała również moja niechęć do pierwszej części. Lecz okazało się, że nie przyszedłem na seans kontynuacji ,,Jokera". Powiem więcej, to co obejrzałem możliwie nie było nawet filmem. Otóż otrzymaliśmy najdziwniejszy komentarz reżyserski w historii kina, bo oglądany na wielkim ekranie.
Jednakże zanim rozwinę ostatnią myśl, chciałbym wrócić do tego co napisałem na początku. ,,Joker: Folie à Deux" jest dla mnie również grą. Za cel dostajemy poznanie Arthura Flecka. Rozgryzienie jego osobowości oraz odkrycie o co naprawdę chodzi z postacią Jokera. Reguł jest niewiele, ale jedna z pewnością wzbudza dużo oburzenia. Tak się składa, że musimy zignorować pierwszą część gdyż jest ona nie tak prawdziwa jak nam się wydawało. Dowiadujemy się tego całkiem prędko i jest to całkiem odważna decyzja artystyczna. Aczkolwiek również bardzo wygodna dla Todda Philipsa. Całkowicie odsuwając tamten film na bok, jesteśmy skazani na ocenianie Arthura wyłącznie przez pryzmat tego co widzimy w Folie à Deux. Jest to oszukana gra, ale ku własnemu zdziwieniu, miałem ochotę w nią grać.
Jednakże zanim rozwinę ostatnią myśl, chciałbym wrócić do tego co napisałem na początku. ,,Joker: Folie à Deux" jest dla mnie również grą. Za cel dostajemy poznanie Arthura Flecka. Rozgryzienie jego osobowości oraz odkrycie o co naprawdę chodzi z postacią Jokera. Reguł jest niewiele, ale jedna z pewnością wzbudza dużo oburzenia. Tak się składa, że musimy zignorować pierwszą część gdyż jest ona nie tak prawdziwa jak nam się wydawało. Dowiadujemy się tego całkiem prędko i jest to całkiem odważna decyzja artystyczna. Aczkolwiek również bardzo wygodna dla Todda Philipsa. Całkowicie odsuwając tamten film na bok, jesteśmy skazani na ocenianie Arthura wyłącznie przez pryzmat tego co widzimy w Folie à Deux. Jest to oszukana gra, ale ku własnemu zdziwieniu, miałem ochotę w nią grać.
Jak już wspomniałem, to mimo wszystko odważna decyzja artystyczna, więc chciałem przekonać się do czego ona posłuży. Stąd też zaakceptowałem obserwowanie innego Arthura Flecka. Przyznam, że nawet jeśli od początku byłem w stanie poprawnie zgadnąć jaka jest prawda o nim, to wciąż starałem się przyglądać uważnie postaci licząc na jak najwięcej niuansów. I tu przychodzi pierwsze rozczarowanie gdyż subtelnych szczegółów jest niewiele. Powiem więcej, gra zorganizowana przez Todda Philipsa jest przeciągnięta. Dlatego dopiero w trzecim akcie moja pełna uwaga rzeczywiście wróciła. A co zawiniło? Chociażby cały proces w sądzie. Dla tych, którzy niedawno powtórzyli film z 2019 roku, będzie on w dużym stopniu powtórzeniem tego co wiedzieli z kilkoma dodatkowymi informacjami. Również miałem problem z relacją z Lee.
Sporo osób niezadowolone ogłoszeniem, że film jest musicalem, nadal mogło na niego czekać wiedząc, że pojawi się Quinzel grana przez Lady Gagę. Wielu musiało zastanawiać się jaki będzie pomysł reżysera na postać. A także jak zarysowana będzie relacja miłosna pomiędzy nią, a Arthurem. Zaczyna ona z bardzo ciekawego miejsca, bo w dużym stopniu wynika z potrzeby miłości odczuwanej przez głównego bohatera. Relacja jest pretekstowa, ale to nic złego. Problem zaczął się wtedy gdy uświadomiłem sobie, że ,,Joker: Folie à Deux" powtarza się. A dzieje się tak trochę za często w ciągu tych 138 minut. Początek oraz zakończenie są konkretne, lecz pośrodku jest dużo sztucznych zapychaczy. Do tego co bardzo przykre dla mnie, dużym powodem stojącym za tym jest obrany gatunek musicalu.
![]() |
fot. Joker: Folie à Deux, reż. Todd Philips, dystr. Warner |
To był ten jeden element, który swego czasu czynił dla mnie projekt jakkolwiek intrygującym. Wymagał odwagi, a także krył w sobie potencjał na ciekawe sportretowanie postaci. Niestety zabrakło talentu, kreatywności oraz pomysłu. W zamierzeniu muzyczne sekwencje są fantazjami pary, które zmieniają się na skutek tego co zachodzi w ich relacji. Natomiast powtarzające się teksty piosenek o miłości podkreślają ich uczucia. Jednakże całkiem prędko uświadomiłem sobie, że ,,Joker: Folie à Deux" jest zdartą płytą. Z każdej kolejnej musicalowej sceny nie wynika nic ciekawego, przyczyniającego się do rozwoju postaci, a do tego wszystkie są pozbawione pazura lub szaleństwa, którego spodziewałbym się po filmie o tych konkretnych bohaterach. Nie pomaga też to, że głos Joaquina Phoenixa nie jest specjalnie przyjemny do słuchania, zaś Lady Gaga zalicza kilka słabych momentów ze swoim śpiewem.
Występ piosenkarki zresztą jest rozczarowujący nie tylko z powodu śpiewu. Jej rola zupełnie mnie nie przekonała. Pozostawiła obojętnym i nigdy nie uwierzyłem w to, że zdołała wykreować złożoną postać. Przy czym wina wcale nie leży całkowicie po jej stronie. Musiała ona zmierzyć się w niesprawiedliwej walce ze scenariuszem, który Lee traktuje jako narzędzie fabularne. Nie byle jakie, bo jest ona analogią fanów mających obsesję na punkcie ,,Jokera" z 2019 roku. Nie nazwałbym jej nawet postacią. I bardzo mi się to spodobało! Oczywiście wiele osób będzie wściekłe widząc odzwierciedlenie samych siebie zamiast nowej interpretacji komiksowej postaci. Tymczasem dla mnie analogia zadziałała bez zarzutu oraz uczyniła ,,Jokera: Folie à Deux" ciekawszym. Gdy widzę Lee jako kogoś kto oczekuje od Arthura wcielenia się w rolę, która nie była mu pisana i kochającego tylko jego fałszywy obraz, to nagle jestem w stanie wybaczyć inne niedociągnięcia.
![]() |
fot. Joker: Folie à Deux, reż. Todd Philips, dystr. Warner |
Tak samo było gdy zaczął się trzeci akt, w którym już raz na zawsze stało się jasne jaki był cel Todda Philipsa. Po drodze były rozczarowujące muzyczne sekwencje oraz przeciągnięte momenty, ale wreszcie nadeszły konkrety. ,,Joker: Folie à Deux" to dzieło twórcy, który nienawidzi własnej kreacji. Środkowy palec wymierzony prosto we wszystkich co odebrali film z 2019 roku w sposób nie pożądany przez reżysera. Produkcja wychodząca na przeciwko oczekiwań ludzi, którzy zakochali się w Jokerze, księciu zbrodni. Nie pamiętam żadnych wysokobudżetowych filmów, które komentowałyby jakąś inną produkcję. Do tego w dobie tak wielu produktów studiów próbujących przypodobać się fanom, ten komentarz reżyserski wyświetlany w kinach okazuje się być czymś niezwykle odświeżającym.
Mowa również o czymś odważnym oraz trafnym, gdyż przyglądając się komentarzom ludzi na temat ,,Joker: Folie à Deux", można zauważyć, iż Todd Philips precyzyjnie przewidział co wydarzy się po premierze. Zyskuje na tym chociażby świetne zakończenie, które w pewnym sensie wściekli fani odtwarzają w prawdziwym świecie. Tym bardziej działa Lee jako analogia, bo jej akcje w trzecim akcie są teraz powtarzane przez rozczarowanych po seansach ludzi. Napisałem, że reżyser przygotował oszukaną grą i już żartobliwie można dodać, iż składa się na to także przewidzenie reakcji fanów. Tymczasem ja ogromnie go za to szanuję. Ta demitologizacja Jokera jest moim zdaniem jedynym ciekawym scenariuszem usprawiedliwiającym powstanie ,,kontynuacji" filmu z 2019 roku.
![]() |
fot. Joker: Folie à Deux, reż. Todd Philips, dystr. Warner |
Lecz jest coś ważnego o czym trzeba pamiętać biorąc udział w dyskusji o filmie. Jestem fanem kierunku jaki obrał Todd Philips. Jednakże nadal uważam ,,Jokera: Folie à Deux" za dzieło pełne problemów. I widząc ludzi, którzy ocenią go negatywnie, nikt nie powinien automatycznie zakładać, że to ktoś z kategorii sfrustrowanych fanów. Albo jedna z osób wściekłych z powodu zrobienia z produkcji musicalu. W momencie kiedy dyskusje tak chętnie robią podziały między ludźmi na dwie strony, trzeba pamiętać, że prawda nie jest taka prosta. Ja wychodzę przed szereg nie będąc przeciwnikiem, ani fanem filmu. Jednocześnie nie zaprzeczę, że jestem ogromnie wdzięczny za to, iż ,,Joker: Folie à Deux" istnieje.
Był on potrzebny, bo dostajemy za dużo bezpiecznych produkcji skierowanych do fanów. Brakuje nam ryzykownych projektów, które robiłyby coś świeżego w ramach komiksowych adaptacji. To film niepowtarzalny, ale przez to też bolesny, gdyż naprawdę chciałbym bardziej go lubić. Jest on ślicznie nakręcony, dobrze skomponowany, a także nie pozbawiony świetnych scen. Jak już wspomniałem, szanuję reżysera za obranie tego konkretnego kierunku. Ale nie mogę zapomnieć o tym, że taki film nie powinien kosztować 200 milionów albo być tak słabo zrealizowanym musicalem. Także nie powinien być przeciągnięty, ciągnąc się przez te 138 minut. Zaś komentarz dotyczący tego jak traktuje się chorą osobę jaką jest Arthur, ma w sobie nieco banałów powtórzonych z filmu z 2019 roku. Subtelności też nie znajdziecie. Wolność twórcza zapewniona Philipsowi okazała się sukcesem, jak i bolączką filmu. Z jednej strony cieszę się, że tak autorskie wizje mogą wciąż powstawać pomimo tego, że w żadnym Excelu studia nie powinny być one zaakceptowane. Z drugiej pewna kontrola mogła się przydać, bo były tu rzeczy do poprawienia. A jakby tego było mało, to ostatecznie ciężko nie uciec od wrażenia, że pierwszy film zmarnował mi czas.
![]() |
fot. Joker: Folie à Deux, reż. Todd Philips, dystr. Warner |
Teraz kiedy już wiem, że ,,Joker" z 2019 roku był tylko fikcją, zastanawiam się czy nie dało się po prostu zrobić Folie à Deux za pierwszym razem. Widzę w głowie pewien pomysł, który mógłby to umożliwić. Jednakże jest duża szansa, że Todd Philips pomimo tak strategicznego wykreowania najnowszego dzieła, wcale nie przewidział go tworząc pierwszego ,,Jokera". A zatem zostaje już ostatnia kwestia. Film uważam za potrzebny, aby nieco zatrząść w tym zbyt bezpiecznym świecie komiksowych adaptacji. Ale czy ten komentarz reżyserski rzeczywiście był potrzebny? Jest on odpowiedzią sfrustrowanego twórcy na odbiór jego dzieła. Tylko jak duży on był? Najbardziej wściekli fani to zwykle głośno krzycząca, ale niewielka grupa. Czy naprawdę trzeba było tworzyć cały film tylko po to, aby zamknąć im usta? Po obejrzeniu ,,Jokera: Folie à Deux" skłoniłbym się ku pozytywnej odpowiedzi. A to wszystko dzięki odbiorowi tej produkcji. Ludzie udowodnili, że rzeczywiście była potrzeba. Natomiast czy pozostałych widzów zainteresuje cel reżysera? Możliwie tak. To jest niezwykle oryginalna, nawet jeśli problematyczna wizja. I warto wyrobić o niej własne zdanie biorąc pod uwagę jak od praktycznie każdej osoby usłyszymy co innego. Ja pewne rzeczy Philipsowi wybaczam, niektórych nie, ale to może być film, o którym będę z czasem coraz lepiej myślał.
Ocena: 5/10
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz