piątek, 16 sierpnia 2024

,,Alien: Romulus" / ,,Obcy: Romulus" - recenzja


 Nie jest dziwnym, że tak lubiana i długo trwająca seria w końcu musiała otrzymać jakiś film, który byłby nostalgicznym ,,the best of", ale ciężko mi nie kryć z tego powodu rozczarowania.


Obcy jest wspaniałą serią filmową. Każda część różni się od siebie, więc oczekiwania wobec franczyzy będą inne u wielu osób. Tak samo jest z tym co uważają oni za najlepsze w serii. W moim wypadku największy wpływ na miłość do Obcego miały różnorodność oraz bogactwo tematyczne. Każda część znajdowała sobie inną konwencję albo motyw dla fabuły. Przewinęła się masa tematów. Zaś teraz po ostatnim, niezwykle dzielącym filmie, doczekaliśmy się produkcji, która powraca do tego co nam znajome. Jednak czy ,,Obcy: Romulus" jest przyjemnym powrotem do korzeni czy odtwórczą kalką bez własnej tożsamości?

Myślę, że nie zaskoczę nikogo mówiąc, iż prawda leży gdzieś pośrodku. Choć w tym wypadku prawdą jest opinia odbiorcy. Otóż na zdanie widza o filmie decydujący wpływ będą miały oczekiwania. Konkretniej jak wpisuje się on w to czego człowiek pożąda w serii. Jeżeli ambicja i świeżość nie są tym, to ,,Obcy: Romulus" okaże się bardzo przyjemnym seansem spełniającym wymagania. Lecz moja perspektywa jest zgoła inna. Najbardziej cenię sobie te części Obcego, które wyróżniały się albo fascynowały mnie poruszanymi tematami. Tymczasem produkcji Fede Álvareza brakuje tego.

fot. Obcy: Romulus, reż. Fede Álvarez, dystr. Disney

Choć wcale nie jest to film pozbawiony wspaniałych elementów. Nawet on ma miejsce na ciekawe pomysły. Pierwsze wrażenie jest szczególnie świetne. Udaje się wtedy dopowiedzieć coś o Weyland-Yutani, zaś młoda ekipa robotników pozbawiona perspektyw, lecz marząca o lepszym życiu, stanowi porządną obsadę. A przynajmniej to mogę powiedzieć o ich rolach ponieważ bohaterowie w większości są raczej pozbawieni charakteru. Trochę to smuci, gdyż powolny pierwszy akt wydawał się dobrą przestrzenią dla zarysowania ich. Tak samo później można było jeszcze zrobić z nimi coś ciekawszego. Na szczęście Rain i Andy wyróżniają się. Choć nie jest to typowe rodzeństwo to ogromnie cieszę się, że jakieś wreszcie pojawiło się w serii. Cailee Spaeny zdecydowanie robi co może dla swojej mimo wszystko prosto zarysowanej bohaterki, ale już Andy to fantastyczna postać. Wspaniale zagrana przez Davida Johnsona i bez wątpliwości najciekawsza w filmie, bo dokładająca się do tematu niewolnictwa w imię interesu firmy.

To ogólnie jedna z tych nielicznych rzeczy, które nadają ,,Obcemu: Romulus" jakiejkolwiek głębi. Choć wydawałoby się, że o Weyland-Yutani nie da się już powiedzieć nic nowego, to akurat tej historii udaje się zrobić coś ciekawego. Konkretniej w kontekście fascynacji firmy Ksenomorfami. Przy czym jakbym miał bardziej wchodzić w szczegóły to zacząłbym narzekać. Niestety Álvarez również potyka się w kilku miejscach z jego pomysłami. Czuję, że problematyczna była zachowawczość. Chciałoby się, żeby ktoś puścił film na chwilę ze smyczy, aby mógł on zaszaleć. On posiada elementy wyraźnie zaczerpnięte z poprzednich produkcji z serii, ale w nich one mogły być w pełni rozwinięte. Zaś w Romulus są razem ściśnięte, a przez to zostały zachowawczo potraktowane. Dotyczy to chociażby finału, który został już zrobiony lepiej wcześniej w serii.

fot. Obcy: Romulus, reż. Fede Álvarez, dystr. Disney

Lecz zaakceptujmy na chwilę, że zdecydowano się na takie wykorzystanie tego co poprzednie filmy zrobiły. Niestety takie podejście nie eliminuje problemu jakim jest to, że nie zrobiono z tym niczego satysfakcjonującego. Przyjemnego może i owszem, bo jest to mieszanka gwarantująca szybko przelatujący seans. Jednak ja pozostałem z uczuciem, że wolę jeszcze raz obejrzeć jak te elementy były zrealizowane wcześniej.  Dodatkowo wydawało mi się to nieco wymuszonym, bezpiecznym ruchem, żeby zmyć u niektórych złe wrażenie z mocno dzielącego ,,Obcego: Przymierze". W końcu mamy sprawdzone pomysły z innych filmów oraz miejsce akcji mające zbliżyć tę część jak najbliżej do pierwszej. Ciężko uciec wrażeniu, że Romulus próbuje przypodobać się możliwie jak największej grupie ludzi. Wpływ na tą myśl ma również obecny w filmie fanserwis.

Tak, fanserwis wreszcie dotarł do franczyzy Obcego i sprawił, że zostałem natychmiast wytrącony z immersji. A teoretycznie jest on kierowany do takich fanów serii jak ja. Lecz szczerze mówiąc, mnie nie bawiły cytaty, bardzo bezpośrednie nawiązania oraz co najgorsze, filmowa nekromancja rodem z ,,Łotr 1. Gwiezdne wojny - historie", ,,Flasha" czy także ,,Pogromców duchów. Dziedzictwo". Co jak co, ale pierwsze dwie rzeczy można jeszcze przeżyć, bo są drobnymi elementami w całym filmie. Jednak ten ostatni aspekt to coś bolesnego. Jest kompletnie zbędny, nie pojawia się wcale na krótko i mógł być łatwo zastąpiony czymś dużo lepszym. Jednak ktoś postanowił wcielić się w postacie z Obcego wskrzeszające to co już umarło.

fot. Obcy: Romulus, reż. Fede Álvarez, dystr. Disney

Przykro patrzy się na ten przypadek, bo jest on dodatkowo jedyną bolączką dopieszczonej strony technicznej. Nie było jeszcze słabo zrealizowanego filmu w tej serii, choć zdarzały się już pewne problemy w efektach specjalnych (np. ,,Obcy 3", ,,Obcy: Przymierze"). Na szczęście Romulus pomijając wspomnianą wyżej nekromancję, ma bezbłędną stronę wizualną. Przede wszystkim cieszą praktycznie wykonane facehuggery i Ksenomorfy, wspaniała gra oświetleniem oraz scenografia, której udaje się przenieść widza do czasów z pierwszego i drugiego filmu oraz ich retrofuturyzmu. Przypomina o tym analogowa technologia, sprzęty dużych rozmiarów czy także charakterystyczne korytarze. Przy czym zwiedzana stacja w najnowszym filmie nie jest po prostu powtórzeniem Nostromo, bo kryje w sobie pewne niespodzianki. Na pochwałę zasługuje również paleta barw, której najbliżej do tego co nazwałbym stylem Álvareza. Jest bliska tej z jego ,,Martwego zła" i wyróżnia się względem innych filmów o Obcym (choć jednocześnie trzecia część byłaby najbliżej do tego wyglądu). ,,Obcy: Romulus" zasługuje na wszelkie nagrody za stronę techniczną, bo pozostawia wiele blockbusterów w tyle.

Niestety pomimo tego, że jest to tak świetnie zrealizowany film to reżyser nieco rozczarował mnie. Już na etapie zwiastunów wiedziałem, że ,,Obcy: Romulus" będzie powtórzeniem pierwszego filmu w mniejszym lub większym stopniu. Nie miałem z tym problemu, bo uważałem, że w wykonaniu Fede Álvareza, którego cudownie obrzydliwe ,,Martwe zło" kocham, mogłoby to mieć nadal własną tożsamość oraz język. Tymczasem końcowemu produktowi brakuje pazura. Oczywiście przemoc, oślizgłość czy także krew są tu obecne, ale nie ma makabry. Jak na film w kategorii R od takiego reżysera, jestem zaskoczony jak bardzo Romulus jest zachowawczy. Niewiele w nim gore i chyba tylko finał zbliżył się do tego czego spodziewałem się od reżysera. Do tego wszystkiego dokładają się liczne zapożyczenia z innych części, a przez to najnowszy film jest moim zdaniem pozbawiony świeżości, tożsamości czy nawet głębi.

fot. Obcy: Romulus, reż. Fede Álvarez, dystr. Disney

,,Obcy: Romulus" nie spełnił moich wymagań i oczekiwań. Przy czym jestem pewien, że wielu ludzi ich nie podziela. Powiem więcej, to produkcja skrojona pod ludzi nie zaznajomionych jeszcze z franczyzą. Pomimo dużej porcji fanserwisu, charakter kompilacji ,,the best of" sprawia, iż widzowie mogą poczuć się zachęceni, aby zobaczyć resztę serii. Do tego to jest horror, który powinien spodobać się większości, gdyż nie robi niczego specjalnie szokującego. Uważam tak nawet o finale. Będę twierdził, że Romulus jest bezpieczną produkcją. Czy to duży problem to kwestia do dalszych rozważań. Możemy zarówno mieć spokojny początek, który później przerodzi się w więcej filmów próbujących już czegoś nowszego, a równie prawdopodobne jest, że takie zagranie okaże się sukcesem, który studio będzie chciało powtarzać. Lecz zaznaczę na sam koniec, że nie był to zły seans. Dostałem film, który wcale nie był pozbawiony ciekawych elementów. A do tego wygląda przepięknie, więc w kinie robił tym lepsze wrażenie. Lecz mam nadzieję, że to był tylko pojedynczy przystanek w tym stylu dla serii.

Ocena: 6/10

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz