czwartek, 25 lipca 2024

,,Monkey Man" - recenzja

 

Cieszę się, że jednym z moich szlaków na tegorocznych Nowych Horyzontach były te Indie ukazane przez Deva Patela.


W ostatnich latach kino akcji trzyma się całkiem dobrze. Nie brakuje takich reżyserów jak David Leitch, Chad Stahelski czy Illya Naishuller, którzy dbają o sprawnie zrealizowane i imponujące choreografią produkcje. Jednak gatunek ciągle potrzebuje oryginalnych dzieł. ,,Monkey Man" w momencie premiery wydawał się takim odkryciem. Debiut fabularny Deva Patela na zapowiedzi przyciągał scenami akcji oraz brudnym klimatem Indii. Jednakże jego film jest czymś nieco innym niż wydaje się. Nie dajcie się zwieść bardzo bezpośredniemu żartowi nawiązującemu do ,,Johna Wicka". Bardziej niż kinem akcji, ,,Monkey Man" jest thrillerem i społecznie oraz politycznie zaangażowanym dramatem.

fot. Monkey Man, reż. Dev Patel, dystr. Monolith Films

Jest tak z dwóch powodów. Ten bardziej problematyczny to ograniczenia wiążące się z tworzeniem debiutu. A drugi dotyczy wizji Patela na film. ,,Monkey Man" jest kinem zemsty z protagonistą przypominającym postać ostatniego sprawiedliwego w mieście. Jednakże sporo czasu jest spędzone na zarysowaniu miasta. Trawiących go problemów związanych z biedą oraz skorumpowaną władzą. Choć polityczny i społeczny komentarz nie jest odkrywczy, to przyznam, że ja w pełni zanurzyłem się w Indiach postrzeganych oczami bezimiennego protagonisty. Patel skutecznie kreuje brudny klimat, a także poczucie, iż to świat tętniący życiem pomimo wszelkich trudów codzienności. Do tego nie brakuje w tej wizji również intrygujących religijnych odniesień.

Trochę mniej ciekawy jest sam zarys historii. To prosta opowieść o pokrzywdzonym dziecku, które czekało lata, aby dokonać zemsty. Film nawet niepotrzebnie wraca na pewnym etapie do przeszłości, żeby ją w pełni ukazać. Przynajmniej fabuła jest ciągnięta w górę przez religijne tło dotyczące postaci Hanumana. To wyróżnia minimalnie film, który jest w większości pozbawiony świeżości w scenariuszu. Lecz ,,Monkey Man" broni się tym jak pulsuje gniewem. Jest on wypisany na twarzy Patela, a także odczuwalny w niektórych sekwencjach, które wtrącają krótkie urywki z przeszłości. Całe to napięcie tylko czeka na rozładowanie w scenach akcji. Wtedy film Patela prezentuje się od swojej najlepszej strony. Może i jest to debiut fabularny, ale walki są wykonane tak dobrze, że wyglądają jakby przy ich choreografii czuwał profesjonalista.

fot. Monkey Man, reż. Dev Patel, dystr. Monolith Films

W każdej scenie akcji czuć ciężar uderzeń, są one wykańczające dla bohaterów, a także brutalne. Patelowi nie brakuje niekiedy ciekawych inscenizacyjnych pomysłów o czym świadczy chociażby krótka walka w kuchni. Jedynym co trochę ciągnie w dół te sekwencje są pojedyncze momenty kiedy człowiek przypomina sobie, że ogląda debiut. Czasem kamera poruszy się nie tak jak powinna, czasem utwór zostanie słabo dobrany, a kiedy indziej pojawi się jeszcze jakiś inny problem. ,,Monkey Man" to zasadniczo niedoszlifowany diament. Zdecydowanie świadczy o drzemiącym w gwieździe potencjale, który jak dotąd nie był wykorzystany. W jego filmie czuć tonę pasji oraz napracowania, z których wyniknęła angażująca, intrygująca podróż w mroczne zakątki Indii z niezwykle satysfakcjonującymi scenami akcji. Niektórzy odbiją się od prostoty scenariusza, inni od tego w jakie gatunki Patel bardziej celował, ale myślę, że ciężko zaprzeczyć, iż warto czekać na to co reżyser mógłby zaprezentować w przyszłości.

Ocena: 7/10

Film obejrzany podczas 24. Międzynarodowego Festiwalu Filmowego mBank Nowe Horyzonty.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz