czwartek, 27 czerwca 2024

Żale Kinomana na 22. Międzynarodowym Festiwalu Filmowym Tofifest - Dzień 2

 

Drugi dzień bardziej poświęciłem kinu polskiemu, choć znalazłem również czas na bardziej specyficzne produkcje.


Cykl Kina fińskiego nie prezentuje żadnych nowości i ogólnie myślałem, że go zignoruję, ale pierwszym filmem wyświetlanym drugiego dnia był ,,Przedział nr 6". Żadna produkcja na niego nie nakładała się, a do tego mowa było o zwycięzcy Grand Prix z Cannes z 2021 roku. Tym samym stwierdziłem, że w sumie nie zaszkodzi sprawdzić film. I choć nie jest to oryginalna historia to ciężko nie odnowić jej specyficznego uroku wiążącego się z główną parą bohaterów pełną wad oraz brudnym klimatem Rosji. Ogląda się to w miarę przyjemnie, choć kierunek historii w drugiej połowie nie przypadł mi w pełni do gustu, a także czułem, że tempo wtedy drastycznie spadło. Jednak pomimo tych problemów nie żałuję obejrzenia filmu.

fot. Przedział nr 6, reż. Juho Kuosmanen

Później skupiłem się na konkursie From Poland. ,,Camper" jest dość świeżym zwycięzcą dwóch nagród na festiwalu Młodzi i Film, a skoro go nadal nie widziałem to byłem automatycznie zainteresowany. Poza tym trzeba też wspierać niskobudżetowe projekty młodych twórców. I nie odmówię, że Łukasz Suchocki miał ambicje. W kilka osób w trakcie pandemii ruszył kręcić film drogi z improwizowanymi w znacznej większości dialogami. Zaś na warsztat wziął temat młodych ludzi po 20-stce z problemami życiowymi. Także ambicje były i miejscami skutkują one całkiem naturalnymi scenami nieźle zarysowującymi dość aktualne obawy młodych dorosłych. Niestety razem z tą formą dialogów wiąże się także wkradająca się w kilku miejscach łopatologiczność. Przydałoby się, żeby reżyser nagrał takie sceny jeszcze raz kierując tym razem obsadę w innym kierunku. Bo w tym stanie ,,Camper" bywa zbyt dosłowny. Jest on także dość przegadany. Zaś tam gdzie porzuca dialogi, to wpycha całkiem niepotrzebne sceny. Trochę lepiej jest z postaciami, bo główna para rzeczywiście przechodzi jakąś przemianę, której pomóc ma wycieczka. Ten cel zostaje spełniony. Lecz Wera i Filip są słabiej zarysowani. Ona jeszcze ma przynajmniej pole, żeby jakoś wyróżnić się, ale on zostaje zepchnięty na bok. Przynajmniej nie powiem złego słowa o obsadzie.

fot. Camper, reż. Łukasz Suchocki

Za to niewątpliwie pozytywną niespodzianką było dla mnie uświadomienie sobie, że Michała Krzywickiego oraz Dagmarę Brodziak spotkałem już kiedyś po seansie ,,Dnia, w którym znalazłem w śmieciach dziewczynę" w Kinie Centrum. Miło było zobaczyć jak rozwinęli się od tego momentu. Do tego spotkałem też autora zdjęć do tamtego filmu, który teraz jeszcze wyreżyserował własną produkcję. Ogólnie spotkanie po ,,Camperze" obfitowało w ciekawostki dotyczące procesu kręcenia i podejścia do improwizowanych dialogów.

Następną polską produkcją, którą obejrzałem tamtego dnia były ,,Błazny". Film dyplomowy studentów z łódzkiej filmówki. Jest on także debiutem reżyserskim Gabrieli Muskały. To historia o aktorstwie, która częściowo jest przywołaniem kontrowersyjnych metod z szkół filmowych, trochę filozoficznym gdybaniem o oddzielaniu lub włączaniu prywatnych spraw w proces przygotowywania się do roli i nawet nieco humorystycznym ukazaniem życia w filmówce. Film trochę niedbale przechodzi pomiędzy tymi konwencjami, a druga połowa historii średnio przypadła mi do gustu. Była ona gdzieś pomiędzy niezłym zarysowaniem tego jak głęboko trzeba wejść w rolę, aby wyszła dobrze (do tego z miejscem do własnej interpretacji), a mało przekonującą dramą miłosną rodem z paradokumentu. Również miałem problem ze zdjęciami, które wydawały mi się zbyt sterylne. Jednak pochwalić mogę obsadę gdyż robi ona co tylko w jej mocy, żeby wyciągnąć więcej z tych postaci. Doceniam ten wysiłek, a także kilka elementów, które faktycznie udały się, ale całościowo ,,Błazny" mają jeszcze w sobie trochę niewykorzystanego potencjału.

fot. Błazny, reż. Gabriela Muskała

A na koniec dnia postanowiłem sprawdzić jak prezentuje się kino plenerowe w Końcówie przy okazji seansu ,,Odmiennych stanów świadomości". Dwa lata temu zraziłem się do tej formy podczas projekcji ,,Babadooka" (przede wszystkim z powodu zbyt głośnego dźwięku), ale tym razem było dobrze. Na pewno samo otoczenie było przyjemnym widokiem. Oprócz tego dopisała pogoda, bo nie było aż tak chłodno. Zadbano także, żeby dźwięk nie był zbyt głośny, choć wystarczyło nie tak dużo, aby skończyło się gorzej. Także byłem zadowolony z warunków oraz samego filmu. Produkcja Kena Russela ma swoje dłużyzny spowodowane bełkotem naukowym, ale ilekroć skręca ona w stronę surrealistycznej i kiczowatej historii o eksperymentach, religii czy także groteskowych przemianach, to stale wracała moja uwaga. Szczególnie, że jest ona zaskakująco dobrze zrealizowana jak na swój wiek. Dźwięk oraz efekty specjalne dalej robią wrażenie. To specyficzny film, na który bym pewnie długo nie natrafił gdyby nie ta edycja festiwalu, więc cieszę się, że go sprawdziłem.

fot. Odmienne stany świadomości, reż. Ken Russell

Niczym w wczorajszej relacji, jeszcze krótko o sprawach technicznych. Tym razem z napisami w filmach było już lepiej. Choć ,,Camper" nie posiadał żadnych ilekroć postacie mówiły przykładowo w innym języku niż polski lub angielski. Reżyser tłumaczył, że nie dało się z tym poradzić. Na szczęście były to dość krótkie fragmenty. Za to większym problemem były opóźnienia seansów. ,,Camper" rozpoczął się 10 minut później z powodu ,,awarii". Podobne opóźnienie było przy ,,Błaznach" gdyż późno zakończyło się spotkanie po poprzednim seansie. Natomiast ,,Odmienne stany świadomości" rozpoczęły się 5 minut później, ale z nie wiadomego mi powodu. Ogólnie mój plan na drugi dzień festiwalu był na szczęście luźny, więc nie przeszkodziło mi to w niczym, ale mam szczerą nadzieję, że do takich opóźnień nie będzie dochodziło gdy będę musiał spieszyć się pomiędzy seansami.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz