piątek, 22 marca 2024

,,Hazbin Hotel" - recenzja

 

Nareszcie po latach oczekiwania, pilot z YouTube przerodził się w serial. Jak to wyszło?


Seriale animowane dla dorosłych to trudny temat. Czuć w nich zalew tych leniwie tworzonych produkcji, które bardziej przebijają się od perełek. Oczywiście zdarzy się, że te lepiej oceniane produkcje stają się popularne. Jednak wciąż odnoszę wrażenie jakby było po równo tych udanych, jak i słabych animacji dla starszego widza. Stąd też miałem nadzieję, że ,,Hazbin Hotel" dołączy do grona tych lepszych pozycji. A były szanse na to. Ja sam uważam wydany na YouTube pilot za niezły pomimo jego problemów. Koncept był unikalny, a postacie już wtedy zdobyły moją sympatię. Dlatego możliwość, żeby zobaczyć ciąg dalszy w bogatszym wydaniu (bo nawet ze wsparciem A24), był dla mnie ekscytujący. Choć czekanie 4 lat łatwe nie było. Jak Vivienne Medrano poradziła sobie z pełnym serialem?


Otóż całkiem podobnie jak z oryginałem z YouTube. Problematycznie, choć również z wyraźną pasją i sercem włożonym w produkcję. Można by to potraktować jako rozczarowanie, bo z pewnością to nie skok jakościowy na jaki liczyłem, lecz nie zmienia to tego, że przy ,,Hazbin Hotel" bawiłem się cudownie. Już od początku serial sprawnie kontynuuje to co rozpoczęto kilka lat wcześniej. Trochę z poczuciem jakby to był świeży start dla niezaznajomionych ludzi, ale jednocześnie bez porzucenia tego co już zrobiono. Zaś motyw hotelu dla grzeszników pragnących odkupienia wciąż działa. Dynamika między postaciami oraz (zdawałoby się) nieskuteczne próby ich poprawy bawią. Progres tego wątku jest powolny, ale całkiem satysfakcjonujący, bo bezpośrednio łączy się z rozwojem bohaterów, którym łatwo kibicować.

Oni zresztą są najjaśniejszym punktem serialu. To plejada zróżnicowanych charakterów. Charlie pomimo pewnych nieracjonalnych decyzji regularnie przyprawiała mnie o uśmiech dzięki jej masie pozytywnej energii. To charyzmatyczna protagonistka powoli dorastająca do bycia dojrzałą i odpowiedzialną osobą. Obecnie zaraża ona innych swoim entuzjazmem, a także solidnie dokłada się do muzycznego aspektu serialu. Również wyróżnia się Alastor czyli możliwie najbardziej popularna postać z serii. Otoczona potężną, tajemniczą aurą i stale rzucająca sarkastycznym humorem. Ilekroć pojawia się to kradnie scenę. Jednak nie zawsze rozchodzi się w ocenie o długość czasu ekranowego. Dużo rzadziej pojawiający się bohaterowie jak Husk, Sir Pentious czy także Lucyfer są równie wspaniali co główne postacie. Każdy jest na swój sposób unikalny.


Problem pojawia się dopiero kiedy sam serial podcina niektórym skrzydła, a konkretniej wątki. Moim głównym problemem z serialem jest jego niezdecydowanie. Jak na coś na co trzeba było tak długo czekać, jest bardzo zastanawiające czemu scenariusz wygląda na nieprzemyślany. Chwalę główny wątek związany z hotelem, ale często łatwo jest zapomnieć, że to on stanowi podstawę fabuły. Prędko na pierwszy plan wchodzi kwestia eksterminacji, która do końca pozostanie najważniejsza i zabierze czas postaciom oraz samemu hotelowi. To nie jest zły wątek, ale myślę, że został za szybko wprowadzony. Kto wie czy może nie było obaw czy skończy się tylko na jednym sezonie i trzeba w ramach niego zrobić jak najwięcej.

A faktycznie spróbowano zmieścić tyle ile to tylko możliwe. Na tym cierpią chociażby Veggie czy Angel. Dwie postacie z tragiczną przeszłością, z których jedna przechodzi przez bardzo krótki konflikt z Charlie, a druga zalicza szybko przeprowadzoną zmianę. Szczególnie boli mnie kwestia Angela, bo prawie w ramach wyłącznie czwartego odcinka opowiedziano o show businessie tego świata, przemocy seksualnej oraz wyswabadzaniu się spod czyjejś kontroli. Jednakże ten ostatni aspekt wydaje się bardzo niedokończony. Już na pewno pomogłoby rozszerzenie wątku, aby faktycznie można było odczuć rozwój postaci. Przynajmniej pomimo tych problemów Veggie oraz Angel dalej są łatwi do polubienia.


Lecz nie na tym kończą się wady serialu. Razem z eksterminacją wiąże się Niebo, które realnie dostało ciekawszą eksplorację niż Piekło. Miejsce, w którym spędzamy przecież znacznie więcej czasu. To w miarę zrozumiałe, że serial będzie pewne rzeczy ustanawiał lub zapowiadał pod przyszłość, ale tak jak wcześniej napisałem, wiele z tego wynika z niezdecydowania. Także spróbowano zarówno przedstawić Piekło jak i Niebo. Oprócz tego mamy również relację Charlie z ojcem. Coś co sprowadzono do jednego odcinka. I choć towarzyszy temu świetna piosenka oraz dużo uroku, to rozczarowanie pozostaje, bo zrealizowano to strasznie szybko. Równie pospieszny jest sam finał, w którym duże starcie przebiega bardzo krótko.

Lepiej jest na szczęście z konwencją musicalu. Choć niestety jest ona zamknięta w sztywnej ramie dwóch piosenek na każdy odcinek (a przez to niektóre wydają się być trochę wciśnięte na siłę lub stworzone bez dobrego pomysłu na nie). Przy tym udaje się prowadzić historię do przodu dzięki muzyce. Do tego towarzyszą temu nieco kreatywniejsza strona wizualna, a także w większości dobre piosenki, z których część dalej słucham po skończeniu serialu. Na pewno jest to coś urozmaicającego ,,Hazbin Hotel", więc chciałbym, aby dalej było jego częścią. Przy możliwym dodatkowym usprawnieniu. Może bez przymusu do dwóch piosenek na odcinek. To już byłoby przydatne.


Generalnie to był nierówny początek. Brak kontroli w mieszczeniu wątków i postaci. Różnej jakości humor niekiedy cierpiący przez słownik przekleństw składający się niemalże wyłącznie ze słowa na F. Część postaci nie mogąca rozwinąć się przez ograniczony czas ekranowy. Jest na co narzekać, ale jednocześnie nie mam wątpliwości, że mój czas spędzony z ,,Hazbin Hotel" był przyjemny. Ilekroć humor trafia to serial bardzo bawi. Te lepsze piosenki siedzą mi w głowie. Dalej wspominam sympatyczne postacie, które chciałbym jeszcze raz spotkać. A podkładająca im głosy nowa obsada w większości wypada na plus (szczególnie pochwalić trzeba cudownego Keitha Davida). I kiedy serial nie sili się na niepoprawne żarty oraz utwierdzanie widza w tym jak świat lub pewne postacie są przesiąknięte złem, to potrafi on skręcić w kierunku, który przypomina, że stoi za nim również pasja. To nie jest jedna z tych animowanych produkcji podążających możliwie najbardziej leniwym stylem. Oczywiście designy mogłyby być kreatywniejsze, ale całościowo animacja jest naprawdę ładna, więc widać serce włożone w produkcję. Mam nadzieję, że przy tworzeniu drugiego sezonu zostaną wyciągnięte pewne wnioski. W końcu dobrze byłoby mieć jakiś kolejny, udany serial animowany dla dorosłych.

Ocena: 6/10

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz