To był temat, który jak najbardziej nadawał się na ciekawą produkcję, ale niestety coś poszło nie tak.
Są różne typy filmów historycznych. Jedne podchodzą do faktów w sposób czołobitny. Inne pozwalają sobie na drobne odstępstwa, ale pozostają wierne. Są także te, którym nie zależy na ukazaniu prawdy. Albo dlatego, bo stawiają na fantazjowanie o historii albo wolą skupić się na przekazie lub postaciach zamiast faktach. Żaden z tych sposobów nie jest zły sam w sobie. Od tego jak wpłyną na efekt końcowy zależy wizja autora. Mając to za sobą, mogę powiedzieć, że jest również taki film jak ,,Biała odwaga", który wygląda jakby próbował kilku konwencji na raz kończąc jako rozczarowanie. Przy czym pomimo słabego efektu końcowego na różnych polach, wciąż jest za co chwalić film. Jednak boli tym bardziej czemu nie wyszło lepiej.
Temat Goralenvolk to coś o czym dopiero niedawno usłyszałem, więc próba opowiedzenia o nim i w ten sposób uświadomienia ludzi o mrocznym rozdziale dla górali to coś co doceniam. Szczególnie, że ilekroć ten wątek powraca, to przez większość czasu jest porządnie ukazany. Naziści tworzący narrację o wspólnej krwi, konflikty wewnątrz górali, własne interesy... Jest wszystko to co powinno znaleźć się w historii. Zaś eskalacja przemocy oraz zepsucia ludzi działa. Początkowo nawet nie przeszkadza to, że śledzimy Goralenvolk oczami fikcyjnej postaci. Przede wszystkim dlatego, bo jest to źródło wątku Andrzeja. Niestety problemy zaczynają się w momencie kiedy wpływa on w sposób nierealistyczny na historyczne wydarzenia. A także wtedy kiedy jego rywalizacja z bratem staje się ważniejsza dla filmu.
fot. Biała odwaga, reż. Marcin Koszałka, dystrybucja Monolith Films |
Temat Goralenvolk to coś o czym dopiero niedawno usłyszałem, więc próba opowiedzenia o nim i w ten sposób uświadomienia ludzi o mrocznym rozdziale dla górali to coś co doceniam. Szczególnie, że ilekroć ten wątek powraca, to przez większość czasu jest porządnie ukazany. Naziści tworzący narrację o wspólnej krwi, konflikty wewnątrz górali, własne interesy... Jest wszystko to co powinno znaleźć się w historii. Zaś eskalacja przemocy oraz zepsucia ludzi działa. Początkowo nawet nie przeszkadza to, że śledzimy Goralenvolk oczami fikcyjnej postaci. Przede wszystkim dlatego, bo jest to źródło wątku Andrzeja. Niestety problemy zaczynają się w momencie kiedy wpływa on w sposób nierealistyczny na historyczne wydarzenia. A także wtedy kiedy jego rywalizacja z bratem staje się ważniejsza dla filmu.
Drugim dużym wątkiem ,,Białej odwagi" jest właśnie relacja z Maciejem. Ta niestety dostaje na samym początku za krótkie scharakteryzowanie. O postaciach wiemy niewiele, więc zabiegi o Bronkę emocjonalnie nie zadziałały dla mnie. W końcu dochodzi tu do rozdarcia pomiędzy trójką postaci, ale przecież my dopiero je poznaliśmy. Niestety ten wątek do końca pozostaje tak samo nieciekawy. Z czego sam Maciej jest dziwnym przypadkiem. Na początku dostaje szybką przemianę w bardzo negatywną postać, a później stopniowo jego wrogość wobec współpracy z nazistami jest tym co ma go w naszych oczach odkupić. Ktoś mógłby stwierdzić, że to niejednoznaczna postać, ale ja bym się o to nie pokusił. To po prostu słaba zmiana narracji wokół bohatera.
fot. Biała odwaga, reż. Marcin Koszałka, dystrybucja Monolith Films |
W tym trójkącie istnieje również Andrzej, którego wątek przez sporo czasu działa. Jego kolaboracja z nazistami prowadzi do coraz większego tracenia ważnych dla niego rzeczy, a także osobistej przemiany w gorszego człowieka. I wszystko byłoby w porządku gdyby nie jedna decyzja pod koniec zaburzająca wiarygodność filmu oraz samo zakończenie jego wątku. Gdyby to ostatnie napisano lepiej, to można byłoby świetnie uzupełnić tło historyczne. Ale przynajmniej on dostał wątek, który sporo czasu jest dobrze napisany. Tymczasem postacie kobiece są absolutnie puste. Jest to tym bardziej przykre, bo przez to Sandra Drzymalska dostała materiał tak nudny, iż nie jest w stanie nic z nim zrobić.
Wiele rzeczy pozostawia coś do życzenia, ale mimo wszystko mogę przyznać, że Marcin Koszałka jest utalentowanym operatorem. ,,Biała odwaga" jest pięknie nakręconym filmem. I nie mówię tego nawet w kontekście imponujących scen wspinaczek (nawet jeśli same góry zdają się być nieciekawie wykorzystane). Niestandardowy format zdjęć oraz przemyślana kompozycja kadrów sprawiają, że to jeden z ładniejszych polskich filmów ostatnich lat. Oprócz tego Koszałce zdarzają się pewne bardzo dobrze wyreżyserowane sceny. Także tkwi w nim potencjał i chciałbym, żeby w przyszłości nakręcił coś lepszego.
fot. Biała odwaga, reż. Marcin Koszałka, dystrybucja Monolith Films |
Niestety jego debiut reżyserski rozczarował mnie. Trudna, nieco zapomniana historia jest wystarczającym materiałem pod całkiem angażującą fabułę, ale fikcyjna część ciąży jej. Zarówno w kwestii wiarygodności pod koniec, jak i temu czy moje zainteresowanie znikało czy wracało. Rodzinny dramat jest słabo zarysowany, a niestety zajmuje sporo filmu. Brakuje mu również złożonych postaci, które udanie wpisałyby się w to tło historyczne. I choć pewne dramatyczne sceny mogą na jakiś czas pozostać w pamięci, to obawiam się, że ostatecznie bardziej zapamiętam samo istnienie tematu Goralenvolk niż to co Koszałka opowiedział o nim w ramach swojego filmu.
Ocena: 4/10
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz