niedziela, 12 listopada 2023

,,Poor Things" / ,,Biedne istoty" - recenzja

 

Tegoroczne Camerimage otworzyło się możliwie najlepszym filmem tej edycji.


Yorgos Lanthimos to fascynujący człowiek. Przy takiej karierze, ciężko jest nie zastanawiać się skąd bierze pomysły na swoje kolejne produkcje. Natomiast niezależnie od ich natężenia dziwności, mógłbym powiedzieć, że dzielą ze sobą zainteresowanie ludzką naturą i pochylają się nad mroczną stroną człowieka. To nie zmieniło się w przypadku jego najnowszego, długo oczekiwanego przeze mnie filmu czyli ,,Biednych istot". A przy tym jest to zaskakująco pozytywna i pokrzepiająca historia. Skąd ta zmiana? Tego nie wiem, ale dopóki mogłaby skutkować kolejnymi tak rewelacyjnymi produkcjami to byłbym uradowany.


Szczególnie, że ,,Biedne istoty" pomimo dużej ilości humoru i pozytywnego przekazu nadal są filmem w stylu tego greckiego reżysera. Nawet z dużym studiem oraz znanymi nazwiskami, to wciąż mocno autorska produkcja. W zasadzie bardziej niż ,,Faworyta", która lepiej by poradziła sobie u generalnej publiki. Yorgos wyzwala swoją kreatywność prezentując wiele zadziwiających kreacji. Jak przystało na niego, jest to film, który fascynuje od początku do końca. Ciężko przewidzieć czym jeszcze może on zaskoczyć w swojej kreacji świata, wymyślnych stworach czy kierunku w jakim podąży historia pod kątem niecodziennych akcji protagonistki. Sporo rzeczy może być ciężkie do przetrawienia, bo to jest specyficzna produkcja, ale chciałbym uwierzyć, że jej przekaz mimo wszystko dotrze prosto do wszystkich.

Poza tym, historia ma koncept, który zdecydowanie przyciąga. Choć jest ona oparta o książkę Alasdaira Graya, to mowa tu o czymś co wyraźnie nawiązuje do ,,Frankensteina" Mary Shelley. Zaś ta klasyczna opowieść wciąż po wielu latach dostaje swoje kolejne wariacje. Także ,,Biedne istoty" powinny przyciągnąć tym jak unikalne jest samo obranie tematu wskrzeszenia do życia i obserwowania eksperymentu. Nie jest to horror. Nie obserwujemy monstrum tylko narodziny jakże wyjątkowej osoby jaką jest Bella. Yorgos Lanthimos bierze na warsztat dziecięcą ciekawość wokół otaczającego go świata i podkręca to do maksimum przenosząc zainteresowanie z dziecka na dorosłą kobietę. Protagonistka nie tylko odkrywa tutaj swoją dawną siebie po pozbawieniu jej poprzedniego życia, ale również (i co najważniejsze), odkrywa siebie na nowo.


Jej podróż w filmie jest nieprzewidywalna. Nacechowana zmianami nastroju, a także poszerzającą się wiedzą na temat świata. Czasem przypomina ten moment w życiu kiedy człowiek chciałby zmienić odgrywaną przez siebie rolę. Jednak tak jak ludzie nie mają siły, żeby tego zrobić, to Bella jest pozbawiona skrupułów. Niczym film, nie jest ograniczona żadnymi zasadami. Bierze i robi to co chce. Jest wyzwoloną bohaterką, która dzięki temu łatwiej odkrywa co jest dla niej najlepsze w życiu. I choć sama droga potrafi być wyboista, niezręczna oraz odkrywa mroczne aspekty świata, to jednocześnie jest niezwykle satysfakcjonująca. Zżyłem się z nią i kibicowałem jej na tej drodze samorozwoju.

Warto też zwrócić uwagę jak ta ścieżka rozwoju niesie ze sobą bogactwo tematyczne. Yorgos Lanthimos w przeciągu tych (wcale nie ciągnących się) 140 minut porusza wiele różnych tematów. Początkowo mówi o kontroli i zamknięciu na świat zewnętrzny przy wychowywaniu. A to boli osobę przepełnioną pragnieniem poznania świata. Później o łamaniu konwenansów, które przez niektórych jest pochwalane tylko na początku, a później tłumione mimo, że świadczy o wyzwoleniu. Mieści się w tym także znudzenie drugą osobą pomimo pozytywnego uczucia jakim się nią wcześniej darzyło. A w wielu innych miejscach znalazła się przestrzeń na tematy dotyczące życia i społeczeństwa. Z feministycznym zacięciem, podane w bezpośredni sposób. Z czego ten ostatni aspekt jest wyjątkowo plusem, gdyż pasuje to bezpośredniości z jaką wypowiada się Bella.


A pomimo takiego natężenia rzeczy do rozważania, ,,Biedne istoty" są spójne tematycznie. To film kompletny, który świadczy o ogromnym talencie Lanthimosa. Niezależnie od poziomu, jego produkcje zawsze miały w sobie ciekawe koncepty. Jednak ich wykonanie bywało różne. Tymczasem w ,,Faworycie" oraz w najnowszym filmie, widać już, że ma pełną kontrolę nad tym co opowiada, a wszystko jest przemyślane w każdym calu. Do tego nigdy nie zatracił swojego specyficznego poczucia humoru. Jak już to rozbawienie widowni wychodzi mu nawet lepiej niż kiedyś. Humor w ,,Biednych istotach" jest celny, a niekiedy także zaskakujący. Nie byłoby to również możliwe bez świetnie poprowadzonej przez reżysera obsady, która ma dobre wyczucie komediowe.

Lecz nie ono liczy się najbardziej, tylko ich wszechstronność. Mowa tu o osobach, które już zdołały się wielokrotnie wykazać, a jednak w tym filmie pokazują się od nowej strony. Emma Stone zaliczyła prawdopodobnie najlepszą rolę w jej karierze. Niezwykle wymagającą, bo taką, na której opiera się cała produkcja, a jednak podołała. To fizyczna, jak i psychiczna rola, gdzie dziecięcość musiała być zachowana w obu tych sferach. Świetnie oddaje stopniową przemianę w kobietę, która doświadczyła życia od jego wielu stron. Tymczasem Markowi Ruffalo wychodzi naprawdę dobrze granie odpychającego i tylko pozornie przyciągającego prawnika. Jest karykaturalny, ale w sposób kontrolowany, a także pełen dedykacji dla swojej roli. Zaś Willem Dafoe, choć ma postać, której czyny ciężko zaakceptować, to kryje w sobie tyle miłości, że wątek ojca i córki wypada tak jak powinien czyli emocjonalnie.


Dopełnione to wszystko zostaje jeszcze przepiękną stroną techniczną. Jestem absolutnie zachwycony tym jak ,,Biedne istoty" wyglądają. Czasem ciężko mi było uwierzyć, że taki film w ogóle istnieje. Do jego surrealistycznej wizji świata dokłada się mocna saturacja kolorów, nietypowe lecz przemyślane kadry oraz ciekawe zabiegi formalne jak zastosowanie soczewek fisheye. Każda lokacja fascynuje tym, że pomimo bycia czymś nam znanym, prezentuje się jak coś zupełnie nowego. Wiemy, gdzie toczy się akcja. Możemy podejrzewać w jakich czasach. Jednak w przeciwieństwie do poprzednich filmów reżysera, ten świat jest jak zaczerpnięty z zupełnie innego wszechświata. Widać to w jego technologii oraz kostiumach. Po prostu czapki z głów dla wszystkich odpowiedzialnych za tę wizję.

To najlepszy film Yorgosa Lanthimosa. Kompletny, urzekający i wspaniale zrealizowany. Przy takim nagromadzeniu absurdu oraz tematów, nie było łatwo sprawić, aby historia miała tak konkretny przekaz dotyczący odkrywania i poprawy siebie, a jednak wszystko jest spójne. Takiej emancypacyjnej podróży do odnalezienia swojej roli w nieprzychylnym środowisku prawdopodobnie nigdzie się nie znajdzie. Ciężko dorównać czemuś tak fascynującemu, unikalnemu i wszechstronnemu. Mam nadzieję, że ten grecki reżyser nie przestanie mnie dalej zadziwiać swoimi kolejnymi pomysłami, których pochodzenia ciężko się domyślić.

Ocena: 9/10

Film obejrzany przedpremierowo podczas 31. Międzynarodowego Festiwalu Filmowego EnergaCAMERIMAGE.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz