piątek, 17 listopada 2023

,,Ferrari" - recenzja

 

To nie jest udany filmowy powrót dla Michaela Manna.


Mogę przyznać się bez bicia, że ,,Ferrari" nie ma historii, która interesowałaby mnie. To zwyczajnie nie moja tematyka. Jednak był to wymarzony projekt Michaela Manna z Adamem Driverem w głównej roli. Tyle wystarczyło, żebym jednak przyglądał się projektowi. Nawet gdyby sama biografia Enzo Ferrari nie była tak ciekawa dla mnie, to możliwie mógłbym czerpać przyjemność z wyścigów. Tego mi w kinie brakuje, więc pozostawałem w miarę optymistyczny. Szczególnie, że dobry twórca zdołałby sprawić, abym nawet ja zainteresował się życiem tej postaci. Niestety ,,Ferrari" nie jest ciekawą biografią.

Choć mogę ją pochwalić za to, że nie bierze na warsztat całego życia Enzo. Zamiast zrobić pospieszny skrót związany z historią firmy oraz rodziną, bierze bardzo konkretny okres. Taki, który mieści w sobie skutki poprzednich lat oraz podsumowanie dotychczasowego życia. Niestety Mann okazuje się być niespecjalnie umiejętny w sprawnym operowaniu dwoma wątkami, które obrał dla fabuły. Śledzimy kryzys firmy, a także dramat rodzinny od strony żony oraz dziecka z pobocznego romansu. Wszystko ma swoje powiązanie, bo myśląc o biznesie, Enzo chce mieć następcę, ale jego pochodzenie rodzi problem, który tylko wzmacnia napięte relacje z żoną (już spowodowane bliskim bankructwem). Częściowym ratunkiem ma być wyścig, w którym zwycięstwo mogłoby pomóc w sprzedaży aut. Brzmi dobrze na papierze, ale ostatecznie interesujące są tylko sprawy biznesowe.


To po prostu solidnie wykonany segment gdzie ciekawie jest oglądać ,,starcia" pomiędzy wpływowymi ludźmi branży i próby Enzo uratowania czegoś co stanowi jego najważniejszy dorobek życia. Jednak zawodzi to, że przejścia pomiędzy wątkami nie są płynne, a to sprawia, iż kiedy już nadchodzi najlepsza część filmu czyli wyścig, to jego wejście wydaje się nagłe. Zaś jego finał, wypada zaskakująco słabo jako domknięcie wątków. Trochę jakby czegoś nadal brakowało. Jednak nawet przy tych drobnych problemach, to wtedy byłem najbardziej zaangażowany. Reżyseria Manna, zdjęcia Erika Messerschmidta  oraz bardzo dobry dźwięk czynią wyścig ekscytującym wydarzeniem. I co szczególnie ważne, jest ono przejrzyste. Tym samym zaspokoiło mój głód oglądania wyścigów w kinie.


Niestety większość czasu spędzamy na dramacie rodzinnym, który bardzo mnie wynudził. Po prostu nie umiałem się nim przejąć. Na to złożyły się chociażby płaskie portrety psychologiczne. Enzo oraz Laurę w sporym stopniu definiuje strata syna, a to za mało. Nawet nie starcza pod scenę kłótni, która wypada średnio przekonująco, a stanowi ważną zmianę w relacji małżeńskiej. Problem też stanowi to jak pustą postacią jest Laura. Jej małżonek wypada minimalnie lepiej, bo do niego dokłada się poboczny romans i kwestia następcy, ale nawet to jest dość nudno sportretowane. Rozczarowują nawet Adam Driver i Penélope Cruz. Ten pierwszy wykonuje porządną robotę, ale też nie zachwycającą jak inne role w jego dorobku. Zaś rola Cruz choć silna, popada momentami pod przesadę.

Boli to jak bardzo brakuje tu precyzyjnego opowiadania historii. Przeskakiwanie pomiędzy wątkami jest niedopracowane. Niekiedy czułem jakby ,,Ferrari" nie wiedziało na czym powinno tymczasowo skupić się. Zaś dramatycznie pozostałem obojętny od początku do końca. Jednak pewne przebłyski tu są. Strona techniczna pod wieloma aspektami działa. I nie brakuje też bardziej angażujących fragmentów. W końcowym rozrachunku dzieło Manna jest nierówne. Szkoda, że tak wygląda jego wymarzony projekt. Niby sporo rzeczy brzmiało dobrze na papierze, ale jednak ich wykonanie pozostawia trochę do życzenia. Może osoby z pasją do tego tematu znajdą więcej dla siebie. Albo skończą bardziej rozczarowani.

Ocena: 5/10

Film obejrzany przedpremierowo podczas 31. Międzynarodowego Festiwalu Filmowego EnergaCAMERIMAGE.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz