wtorek, 3 października 2023

,,Kimitachi wa Dou Ikiri ka" / ,,Chłopiec i czapla" - recenzja

 

Zobaczenie nowego filmu Miyazakiego w kinie i to przedpremierowo jest oczywiście cudownym doświadczeniem, ale czy film spełnił moje wysokie oczekiwania?


Nawet do momentu premiery, ,,Chłopiec i czapla" był owiany tajemnicą. Najnowszy film Hayao Miyzakiego powstawał długo i sporo czasu ciężko było nawet powiedzieć o czym on opowie. Wszak nie dało się tego wywnioskować z materiału źródłowego, bo reżyser nigdy nie tworzył wiernych adaptacji. Wiadomo było głównie tyle, że to jego ostatni projekt (a teraz, o ironio, jest to już nieaktualne), więc to sprawiało, iż film tym bardziej wzbudzał zainteresowanie. Z czego ja sam przed moim pokazem przedpremierowym, podszedłem do niego na czysto. Widziałem tylko parę kadrów i znałem krótki opis fabuły. Tylko tyle. Jeśli wy również chcielibyście w podobny sposób podejść do ,,Chłopca i czapli" to radzę nie czytać recenzji. Inni, którzy nie są pewni czy to coś dla nich i chcą się czegoś dowiedzieć, mogą śmiało czytać dalej. Jednak niezależnie od podejścia, mogę przekazać i jednym i drugim, że to nierówna produkcja, która siedzi w mojej głowie od paru dni nie dając mi spokoju.

Lubię autorskie filmy. Te, w których czuć nieskrępowaną wizję twórcy. Czasem lubię też trudne produkcje, nad których oceną muszę się dłużej zastanowić. Jednak w przypadku ,,Chłopca i czapli" od początku liczyłem na inny efekt końcowy. Miyazaki w końcu zrobił nowy film, była nawet szansa, że ostatni, więc oczekiwałem czegoś co najmniej wspaniałego. Tymczasem jego najnowsza produkcja budzi we mnie dość skrajne emocje. Raz pewne elementy wydają mi się cudowne, a niedługo później już nie. Kiedy już myślę, że mogę uznać film za dobry, to nagle przypominam sobie o czymś co sprawia, iż uznaję go za wyłącznie niezły. Oczywiście to nie jest tak, że reżyser nie miał już na koncie produkcji, które miałyby swoje problemy. Tak było u mnie chociażby z ,,Ruchomym zamkiem Hauru". Jednak tutaj doszło u mnie do zderzenia z ścianą jaką były moje wygórowane oczekiwania. A żeby jak najlepiej przedstawić wam plusy oraz minusy ,,Chłopca i czapli", to zacznę od samego początku.


Otóż ma on bardzo powolny początek. Prawie cała pierwsza godzina stanowi podbudowę pod resztę filmu. Miyazaki wraca do tematu wojny przedstawiając Mahito, który stracił matkę w trakcie konfliktu. Przenosi się on z Tokio razem z ojcem oraz nową matką. Spędza czas w tym nowym środowisku na próbie przyzwyczajenia się do niego, która nie przebiega zbyt dobrze. Spotykają go problemy w szkole oraz dziwne zdarzenia w domu. A później odkrywa starą wieżę, która zaprowadzi go do zupełnie innego świata. Ogólnie ta część filmu jest wprowadzeniem lekko przygotowującym pod to co nadejdzie. Jednak to co najważniejsze czyli bohaterowie, niestety są oni słabo zarysowani pomimo tego długiego wstępu. Zwykle w filmach Miyazakiego właśnie bohaterowie byli silną częścią. Łatwo było z nimi sympatyzować czy po prostu ich pamiętać. Dało się dużo o nich powiedzieć. Tutaj jest inaczej.

Protagonista jest strasznie pustą postacią. Definiuje go tragedia, a dopiero pod koniec podejmuje decyzję, która jakoś go nakreśla. I kto wie czy to, że przypomina mi pustą kartkę, nie wynika z tego, iż funkcjonuje on dla Miyazakiego jako self-insert. Ogólnie ,,Chłopiec i czapla" wydaje się być osobistym filmem. Choćby z powodu użycia książki Genzaburo Yoshino w samej fabule. Co prawda nie ocenię na ile reżyser czerpał tutaj z własnego życia, ale mogę uwierzyć, że Mahito to ktoś w kim Miyazaki widzi siebie. Niestety dla widzów oznacza to styczność z bohaterem, z którym ani nie da się utożsamić, ani specjalnie mu kibicować. Również rozczarowuje reszta postaci, bo mało da się o nich powiedzieć. Czapla ma niezłą relację z Mahito, ale to tyle. Himi pełni ciekawą rolę dopiero na sam koniec. Zaś reszta po prostu istnieje w tej historii. Nawet relacja z nową matką nie działa tak dobrze jak powinna.


Także ta pierwsza godzina potrafi nieco zmęczyć. A czy druga połowa chociaż wynagradza cierpliwość widza? I tak i nie. Postacie nieco zyskują pod koniec. Jednak nowy świat, w którym spędzamy czas, ma pomysły lepsze oraz gorsze. Na pewno to ciekawsza część filmu. Podoba mi się jej symboliczny i oniryczny charakter. Jest to też rzecz jasna popis kreatywności Miyazakiego. A co najważniejsze dla mnie, segment prowadzi do bardzo dobrego zakończenia, które ułożyło mi w głowie parę rzeczy dotyczących przesłania filmu. Bo tak generalnie to jest on o życiu. Nie bez powodu oryginalny tytuł wzięty z książki pyta: ,,Jak żyjesz?". Czy doceniasz to co masz? Czy umiesz pogodzić się ze stratami oraz tym jaką rolę odegrały konkretne osoby w twoim życiu? Opowiada także o eskapizmie wynikającym z tego jak okrutny potrafi być nasz świat. I te motywy bardzo mi się spodobały.

Przy tym nie zawsze wynikają one z tego co oglądamy w drugiej połowie. Sporo czasu mamy po prostu przygodę Mahito, który musi uratować nową matkę. Zawarte jest w niej wiele przeróżnych pomysłów, ale niekiedy czułem jakby nic realnie z nich nie wynikało. Ciężko byłoby mi nazwać tę wizję Miyazakiego spójną. Przez to światotwórstwo, które w tylu jego filmach było często najlepszym elementem, tutaj rozczarowuje. Dodatkowo muszę powiedzieć, że zastanawia mnie skąd wzięła się ta fascynacja ptakami. Nie wiem. Choć obecność papug i ich końcowy los mają w sobie pewien symboliczny charakter, który mi się podobał. Jednak tak jak napisałem, pewne pomysły są lepsze, a inne gorsze. Do tego wielu brakuje jakiegokolwiek wyjaśnienia, bo bez niego są one pozbawione nieco potrzebnego sensu.


Przynajmniej tym co trzyma równy poziom jest, bez zaskoczenia, animacja i muzyka. Jak przystało na rysowany ręcznie przez parę lat film, jest on imponujący. Widać w nim ogromny nakład pracy. Szczególnie piękny był dla mnie początek oraz okazjonalne momenty gdzie wkradał się styl zupełnie inny od tego typowego dla Miyazakiego. Choć na pochwałę zasługuje również to jak w tym filmie wygląda ogień. Zaś muzyka Joe Hisaishiego jest kolejną wspaniałą ścieżką dźwiękową w jego wykonaniu. Nastrojowa i idealnie dopełniająca poszczególne sceny. Dodatkowo z muzyki miłym zaskoczeniem był dla mnie utwór z napisów końcowych w wykonaniu Kenshiego Yonezu. Cudownie jest widzieć jak przez lata dostaje propozycje tworzenia piosenek w coraz większych produkcjach.

A więc, czy ,,Chłopiec i czapla" to dobry film? Mimo wszystko tak. Jednak czy jest świetny? Niestety nie. To bardzo autorska i osobista produkcja, która nie jest ograniczona żadnymi zasadami. Widać w niej również wiele rzeczy z poprzednich filmów reżysera, więc jego fani powinni być zadowoleni. Zaś finalnie pozostawiła mnie ona całkiem zadowolonym dzięki finałowi. Podanie przesłanie w nim jest bardzo bezpośrednie (w zasadzie wyłożone na tacy), ale ważne, że uświadamia co było najważniejsze w tej historii. A są tym piękne motywy dotyczące życia. To dojrzała fabuła, ale szkoda, że pierwsza połowa tak nieskutecznie zarysowuje postacie. Zaś świat nie budzi takiego zachwytu jak reszta w wykonaniu reżysera. Ostatecznie jest sporo rzeczy, które polubiłem, a sam film oglądało mi się w porządku. Jednak okazuje się on być nieco prosty w swojej symbolicznej części, więc wątpię, żebym coś dużo bardziej docenił przy powtórce. Ale mimo wszystko planuję wybrać się jeszcze raz, bo warto nawet dla samej strony wizualnej. Natomiast innym, niezależnie od podejścia do Studia Ghibli oraz samego Hayao Miyazakiego, polecam zainteresować się filmem. Czuję, że może on nieco podzielić, bądź też zmieszać ludzi, ale to tym bardziej oznacza, iż warto wyrobić sobie własne zdanie.

Ocena: 7/10

Film obejrzałem przedpremierowo na specjalnym pokazie podczas 10. Międzynarodowego Festiwalu Filmowego Młode Horyzonty.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz