czwartek, 21 września 2023

,,Znachor" - recenzja

 

Czy nowy ,,Znachor" podzieli ludzi czy będzie ich łączył niczym kultowa wersja z 1981 roku? Myślę, że jest szansa na spełnienie się tego drugiego scenariusza.


Sporo osób pewnie zastanawiało się w momencie ogłoszenia trzeciej adaptacji ,,Znachora" czy jest sens, żeby ta w ogóle powstawała. Film z 1981 roku ma tak kultowy status, że wydawałoby się, iż nie ma potrzeby, aby tworzyć coś nowego. A jednak jest parę różnych odpowiedzi na pytanie: ,,po co?". Warto być otwartym na nowe adaptacje, gdyż w przypadku różnych dzieł, każda z nich potrafi sama bronić się. Po to powstają nowe, filmowe lub serialowe wersje książek, żeby coś w nich zmieniać. Jednak myślę, że głównym powodem dla istnienia nowego ,,Znachora" była potrzeba stworzenia czegoś dla kolejnej generacji. Tej, która nie wychowywała się, bądź po prostu nigdy nie poznała żadnej z dotychczasowych adaptacji. A biorąc pod uwagę aktualne środki z jakimi można tworzyć filmy, nie była to zła myśl.

Jeśli szukaliście recenzji kogoś kto ze ,,Znachorem" miał bardzo znikomy kontakt i chcecie dowiedzieć się co może on myśleć o nowej wersji, to trafiliście w dobre miejsce.  Oryginalną historię znam tylko pobieżnie, więc nie skupię się na zmianach czy porównaniach do dotychczasowych adaptacji. Jednak co mogę powiedzieć to to, że debiutancki film Michała Gazdy to sprawnie zrealizowany melodramat, który powinien przypaść do gustu wielu grupom. W zasadzie jest to na tyle bezpieczna produkcja, że nie spodziewam się po niej negatywnego odbioru. A jeśli chodzi o nowe pokolenie, to może ono nieco odbić się od pewnych aspektów, ale ponadczasowość tej historii jest wciąż mocno odczuwalna tutaj.


,,Znachor" jest pozbawiony głębi. Działa na prostej zasadzie ,,dobro kontra zło". Nie ma w nim rozbudowanych portretów psychologicznych, wszystko zbudowano na dość prostych fundamentach, lecz konflikt klasowy i to jakie budzi on emocje w widzach, sprawia, że tamte rzeczy nie są problemem. Mówi się, iż to historia, która wyciąga skrytą w ludziach potrzebę pomagania innym. Coś w tym może być, bo samemu złapałem się na tym, że pomimo tej prostoty, to co miało działać emocjonalnie w fabule, rzeczywiście działało. Umiałem związać się z postaciami. Szczególnie z Rafałem Wilczurem, którego tragedia potrafi złapać za serce.

Jednak brak głębi staje się niekiedy dotkliwym problemem. Czasem prostota jest w porządku, ale kiedy indziej pospieszne tempo sprawia, iż niektóre rzeczy nie wybrzmiewają wystarczająco mocno. Mówię tu przede wszystkim o otwarciu filmu, w którym krótka znajomość postaci sprawia, że zalążek tragedii protagonisty nie jest zbytnio wiarygodny. Tak jak wspomniałem, całość działa na prostych fundamentach. Pozwala to na pójście na skróty w paru miejscach dzięki czemu oszczędza się czas tego i tak długiego filmu (140 minut). Lecz w innych momentach nie daje to wystarczająco miejsca na oddech (finał).


Brak większego rozbudowania przeszkadzał mi również w romansach. Zmierzają one w bardzo oczywistym kierunku i jeżeli ich kształt jest zaczerpnięty wprost z oryginału, to myślę, że najlepiej było je zmienić. Niestety wątek córki Wilczura jest moim zdaniem słaby. Przede wszystkim z powodu romansu z hrabią. Początkowa niezależność bohaterki prędko zostaje zmieniona w niewiarygodną miłość, która trochę przeczy temu co mówiła ona we wcześniejszych scenach. Podejrzewam, że taki wygląd tego romansu pasuje pod gatunek jakim jest melodramat i widownia ze starszych pokoleń nie będzie miała z nim takiego problemu, ale mnie kłuł on w oczy.

Na szczęście w tym melodramacie wciąż jest dramat, który potrafi poruszyć. Wilczur w wykonaniu Leszka Lichoty to sympatyczna i łatwa do polubienia postać. Do tego podoba mi się ten drobny motyw, gdzie można zastanawiać się czy nie lepiej by było gdyby nigdy nie wróciła mu pamięć patrząc na to jak staje się częścią tej nowej społeczności. To też dobry moment, żebym pochwalił stronę techniczną. ,,Znachor" jest efektem końcowym pracy ponad 2000 ludzi i takie elementy jak kostiumy, scenografia, zdjęcia czy charakteryzacja robią wrażenie. Zaś oglądanie tego na dużym ekranie było dodatkowym walorem.


Także pomimo częściowych problemów związanych z prostotą czy także nierównego tempa, byłem zadowolony po seansie. Jeżeli twórcy chcieli dotrzeć do nowego pokolenia, do którego zaliczam się, to udało im się to. Jednocześnie to bezpieczny film, który nie wzbudzi raczej żadnej dyskusji jak to niektórzy oczekiwali tego po ogłoszeniu produkcji. Tak jak przez wiele lat adaptacja z 1981 roku łączyła ludzi przed telewizorami, to teraz również nowa wersja mogłaby to zrobić. Czy tak się rzeczywiście stanie to nie wiem. Jednak polecam ludziom dać szansę. ,,Znachor" Michała Gazdy jest porządną produkcją, a już samo to jest trochę zachętą do obejrzenia biorąc pod uwagę ostatni poziom polskich filmów na platformie Netflixa.

Ocena: 6/10

Film obejrzałem przedpremierowo na pokazie zorganizowanym przez Netflixa w Kinie Camerimage.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz