Pora podsumować jakoś 21 edycję Tofifestu. Szczególnie, że podczas dwóch ostatnich dni miałem całkiem udane seanse.
Weekend zazwyczaj przynosi ze sobą na festiwalach te najbardziej pożądane produkcje ze względu na zwolniony czas u ludzi. Dlatego podczas ostatnich dwóch dni udało mi się obejrzeć zarówno coś z Cannes, Berlinale, Sundance czy także Gdyni.
,,Strzępy"
Chyba największa niespodzianka festiwalu. Na polskie filmy idę zwykle bez przygotowania. Ot, wiem, że zobaczę coś rodzimego i tyle mi wystarczy. Dlatego zaskoczyłem się tym, że ,,Strzępy" to praktycznie polski odpowiednik ,,Ojca" z Anthonym Hopkinsem. Może nie ma tu eksperymentowania z montażem, ale jest ukazanie dewastującej choroby, która powoli wyniszcza relacje między ojcem i synem, a także resztą rodziny. Nie udałoby się to gdyby nie wspaniały duet Żuławski-Przybył. Ta dwójka zresztą była na spotkaniu po seansie i mówiła trochę o pracy z Beatą Dzianowicz. Oprócz tego sporo mówiło się o samej chorobie. Tym jak ludzie zmagający się z podobnym problemem w rodzinie odbierają film oraz o podłożu reżyserki stojącym za stworzeniem ,,Strzępów". Generalnie, ogromnie polecam obejrzeć jak już wejdzie do kin. Szczególnie, że to ogromny skok w jakości dla Dzianowicz po fatalnym ,,Odnajdę cię" (kto pamięta Stramowskiego i jego ,,Nie wiem" z mojego kanału, ten pamięta).
,,Adamant"
Film Nicolasa Philiberta zwyciężył Złotego Niedźwiedzia w Berlinale. Tak duża wygrana dokumentu jest nieco zaskakująca. Ale jak ,,Adamant" wypadł w oczach kogoś kto nie jest dużym fanem gatunku? Niestety średnio, choć wciąż nazwałbym go udaną produkcją. Przede wszystkim dlatego, bo Philibert daje bardzo dużo miejsca do wypowiedzi dla wszystkich ludzi z ośrodka. Dogłębnie poznajemy toczące się w nim życie oraz każdego człowieka. I niestety prędzej czy później zacząłem odpływać myślami. Po prostu nie było to wszystko dla mnie tak ciekawe do śledzenia. Jednak jestem pewien, że pasjonaci dokumentów oraz ludzie zainteresowani tematem, będą zadowoleni.
,,Styczeń"
,,Styczeń" ominął mnie podczas swojej kinowej premiery, więc stwierdziłem, że nadrobię go przy okazji festiwalu. Temat wtargnięcia armii sowieckiej do Łotwy brzmiał ciekawie. Niestety co dostałem to porażająco nudne losy aspirującego filmowca w nudnym związku. Do tego okraszone dość średnio działającą stroną wizualną, która próbowała jakoś urozmaicić opowieść. Viesturs Kairiss nie miał nic ciekawego do opowiedzenia w swoim filmie.
,,Kiedy stopi się lód"
Ostatni dzień festiwalu rozpocząłem od filmu z Sundance, na którym Rosa Marchant wygrała nagrodę Jury za swoją rolę. Bardzo zasłużenie zresztą. Generalnie, wyobraźcie sobie połączenie ,,Obiecującej. Młodej. Kobiety" i ,,Dzieciaków". To naprawdę porażająca produkcja, która w finale bardzo mocno mnie uderzyła. Jednak swój ciężki temat przedstawia w dobry sposób. Bez epatowania przemocą i szokowania. Historia jest wiarygodna, a ostatecznie nie oferuje łatwych rozwiązań.
,,The Old Oak"
Ken Loach powrócił z kolejnym społecznie zaangażowanym filmem. ,,The Old Oak" jest bardzo sympatyczną produkcją pomimo ciężkiego tematu. Oglądanie jednoczącej się społeczności, która pomaga ludziom w potrzebie jest przyjemne. Szczególnie, że mamy tu do czynienia z uroczymi bohaterami. Jednak brakuje temu wszystkiemu oryginalności. Choćby w kwestii protagonisty, którego przeszłość była bardzo oklepana. Całościowo, nic zaskakującego lub świeżego, ale to przyjemny sposób na spędzenie 2 godzin.
A na sam koniec obejrzałem polską krótkometrażówkę jaką było ,,W domu wszystko dobrze". Nic specjalnego, choć miło było zobaczyć Piotra Zajączkowskiego w czymś nieco lepszym od innych produkcji, w których grał. Jednak ten metraż niekoniecznie pomógł ujęciu dość ciekawego tematu jakim jest późne odbudowywanie relacji w rodzinie.
Tym samym, tegoroczny Międzynarodowy Festiwal Filmowy Tofifest zakończyłem na obejrzeniu 13 filmów. Musiałem pominąć parę produkcji, które chciałem obejrzeć, ale niestety nauka nie pomogła. Liczę, że za rok będzie lżej. Na tyle, abym mógł chociaż oprócz relacji napisać jakieś recenzje. Jednakże mam nadzieję, że te relacje pozwoliły mimo wszystko ludziom na dowiedzenie się szerzej o moich wrażeniach z paru filmów. Do zobaczenia za rok!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz