sobota, 1 kwietnia 2023

,,Blef doskonały" - recenzja

 

Najnowszy film Michała Węgrzyna z pewnością jest czymś nieco innym w porównaniu od reszty jego twórczości, ale czy to oznacza, że jest dobry?


Od ,,Blefu doskonałego" samego w sobie, dużo ciekawsze wydają mi się okoliczności towarzyszące jego premierze. Mało kto mógł zdać sobie z tego sprawę, ale pierwszy teaser wyszedł prawie 2 lata temu. Zresztą wtedy film funkcjonował pod zupełnie innym tytułem jakim było ,,Allin". Jednak z jakiegoś powodu, pomimo wypuszczenia już zapowiedzi w 2 miesiące po rozpoczęciu zdjęć, coś sprawiało, że o filmie było kompletnie cicho. Oczywiście Michał Węgrzyn miał w tym czasie ,,Gierka" oraz ,,Krime story. Love story", ale czemu postprodukcja miałaby trwać tak długo? Dodatkowo zastanawiał brak Global Studio jako producenta, z którym reżyser tyle pracował. Cała sytuacja wydawała mi się dziwna i nie pomogło to, że nagle Galapagos ogłosił, iż film wejdzie dość znienacka 31 marca do kin.


Tak też nagle wszedł, zupełnie po cichu co wydaje się dość nie pasujące do produkcji reżysera, który próbował jak dotąd stworzyć 3 hity (z czego jedynie ,,Proceder" nazwałbym takowym). Jednak nie zawsze musi to być problem, bo w przypadku Katarzyny Rosłaniec i jej ,,Jeziora słonego", poskutkowało to małym, zaskakująco zjadliwym filmem. Zaś dla Michała Węgrzyna skręt w coś dużo skromniejszego, mógłby być czymś dobrym. Niestety skończyło się inaczej. ,,Blef doskonały" to moim zdaniem jego najgorsze dzieło. Swoją realizacją przypomina ono twór absolutnego amatora. I choć Węgrzyna nigdy nie nazwałbym dobrym reżyserem, to mimo wszystko jest imponującym jak po udanym ,,Procederze", zdołał aż tak bardzo stoczyć się z następnymi 3 filmami.

Szczególnie teraz kiedy jego komedia o napadzie na bank w czasie pandemii, nie jest nawet w stanie wykorzystać tego konceptu. Można było wykorzystać motyw COVID-a w jakiś wyróżniający się sposób. Tymczasem sam napad nigdy nie zostaje pokazany. Widzimy wyłącznie jego skutki. I tak jak niektórzy mogą w ramach tego wciąż opowiedzieć dobrą historię, to Michał Węgrzyn zdecydowanie nie jest jedną z tych osób. Na początku próbuje eksperymentować z narracją, ale pomysł w końcu zostaje porzucony. Zresztą nie sprawia on, aby ta fabuła miała jakikolwiek polot i życie w sobie. Tempo jest bardzo powolne, a strona wizualna poraża co najwyżej swoją szarością.


Nie jest to też ciekawa historia do śledzenia z powodu braku dobrze napisanych bohaterów. Można coś powiedzieć o każdym z nich, ale tylko dlatego, bo film w swojej narracji z offu wprost podaje widzowi parę informacji o nich. Niby wiadomo co robią i jaki mniej więcej mają charakter, ale nie nadaje im to dodatkowego wymiaru. Nie dzielą ze sobą też żadnych ciekawych relacji. W zasadzie są one bardzo puste co nie pomaga w drugiej połowie. Natomiast obsada zupełnie nie przyłożyła się do ról, bo nawet jeśli sam materiał był niewdzięczny, to mimo wszystko wiem, że takiego Piotra Witkowskiego stać na dużo więcej. O dziwo, Mikołaj Roznerski wypada nieco lepiej niż zazwyczaj w swoich rolach, więc chociaż jest jakiś plus. Niestety o reszcie obsady nie zdołam powiedzieć czegokolwiek pozytywnego.

Wspomniałem wcześniej o relacjach, które psują drugą połowę. To dobry moment, żeby powiedzieć coś o strukturze fabuły. Jej spójność nie istnieje. Pierwsza połowa skupia się na podzieleniu łupu i paroma skutkami napadu. Natychmiastowo po tym, bez żadnego płynnego przejścia, dochodzi już do zdrad oraz konfliktów. To oczywisty element do uwzględnienia w historii z motywem napadu, ale w połączeniu z nieistniejącymi relacjami postaci, zwyczajnie nie wybrzmiewa tak jak powinien. Zresztą byłoby ciężko, żeby mógł w tak krótkim metrażu jak 82 minuty. Jest tym bardziej dziwne jak bardzo powolny i nudny jest film pomimo tego, że trwa tylko tyle czasu.


A gdyby jeszcze tego było mało, to do nieśmiesznego oraz rozczarowującego swoim wykorzystaniem głównego konceptu scenariusza, dochodzi tragiczna realizacja. ,,Blef doskonały" pod względem strony technicznej jest jednym z najgorszych polskich filmów jakie widziałem w kinie. Zobaczycie tu sztuczne efekty dźwiękowe, dialogi brzmiące jak nagrywane tanim telefonem, a także dziwne zabiegi wizualne jak spowolnienie sceny czy brzydki filtr nałożony na wizję przyszłości. Całościowo sprawia to wrażenie jakby Michał Węgrzyn cofnął się w rozwoju do bycia kompletnym amatorem. A trzeba pamiętać, że to był już, któryś z kolei nakręcony jego film. Czy pandemia sprawiła aż takie trudy w kręceniu? Jeśli tak to czemu po prostu nie poczekano na lepsze warunki? Jednak to inne pytanie jest najważniejsze. Jakim cudem tak tragicznie zrealizowany film musiał aż tyle przeleżeć na półce od momentu zakończenia zdjęć, żeby wejść do kin?

Ocena: 2/10

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz