czwartek, 9 lutego 2023

,,Velma" - recenzja

 

Bycie kolejnym słabym serialem animowanym dla dorosłych z tym samym typem humoru to jedno. Ale dodatkowe obciążenie się znaną marką to chyba największy problem ,,Velmy".


Scooby'ego Doo i jego ekipę można było widzieć już w wielu różnych odmianach. Jednak oficjalna wersja dla dorosłych nigdy nie powstała. Kiedyś James Gunn był blisko z filmem aktorskim, ale marka wciąż była przeznaczona dla młodszej widowni. Dlatego też sam pomysł, żeby skombinować coś nowego, odważniejszego nie jest zły sam w sobie. Niestety pierwsza zapowiedź ,,Velmy" zrobiła możliwie najgorsze pierwsze wrażenie. Nieciekawy styl oraz samoświadomy, ,,aktualny" humor. To co można widzieć w praktycznie każdym innym serialu animowanym dla dorosłych. Następny zwiastun też nie pomagał. Jednakże uważam, że lepiej jest wyrobić sobie faktyczne zdanie o dziele zamiast osądzać je całkowicie po materiałach promocyjnych. Dlatego dałem ,,Velmie" szansę. Cóż, efekt końcowy był dokładnie taki jakiego można było się spodziewać.

Moja recenzja nikogo nie zaskoczy, ale może będziecie woli przekonać się o problemach dzieła Mindy Kaling bez zaznajamiania się z nim samym. Możecie spędzić te 4 godziny lepiej niż ja. A nawet jeśli spróbujecie obejrzeć serial, to kto wie czy nie odpadniecie po początku. Tak jak promocja ,,Velmy" zaczynała z bardzo niskiego pułapu, tak też identycznie jest z pierwszymi minutami serialu. Samoświadomy humor, który nie działa, a także irytujące postacie. To będą dwa aspekty, które nie zmienią się do samego końca. Jednak w tym momencie, najważniejsza nie jest intryga tylko strzelanie żartami jak z karabinu. Mindy Kalling robi wszystko na tym etapie, żeby rozśmieszyć widza, bo praktycznie nie ma minuty bez jakiegoś ,,śmiesznego" wtrącenia. Jednak jedyne co ja odczuwałem to zażenowanie, które nie mogło nawet ciągnąć się, bo po chwili było duplikowane przez następny żart.


Jaka jest w tym desperacja. Komedia naprawdę nie musi zasypywać widza humorem, żeby działać. Potrzebne są momenty oddechu. A czasem, kto by pomyślał, ważniejsza jest sama historia. I jak prezentuje się ona w ,,Velmie"? Mocno przeciętnie. Owszem, nie tragicznie, bo to po prostu byle jako napisana intryga, która została rozciągnięta na pełny sezon. Nasi nastoletni bohaterowie szukają zabójcy polującego na popularne dziewczyny. Główną inicjatorką śledztwa jest oczywiście Velma, której także zależy na odnalezieniu swojej matki. Dodatkowo ma halucynacje, które trochę służą jako ten nadprzyrodzony element, który jest znakiem rozpoznawczym historii o ekipie z Wehikułu Tajemnic.

Już samo uczynienie z postaci nastolatków wydaje się mało ciekawe. I mimo, że genezy mogą pozwolić sobie na jakąś kreatywność w ukazaniu bohaterów od innej strony, to czegoś takiego nie znajdziecie w ,,Velmie". Znana marka szkodzi jej. Mindy Kalling wielokrotnie odcina się od tego za co można kojarzyć tę serię. Do takiego stopnia, że średnio zaczyna to przypominać spin-off Scooby'ego Doo. Zresztą, jego samego tu nawet nie ma. Natomiast bohaterowie są kompletnie innymi postaciami. Oczywiście tu wkrada się argument, że dzięki temu udało się stworzyć coś nowego. Jasne, jest to oryginalna wizja, ale nie nazwę jej dobrą. W tym stanie, to mogła być po prostu kolejna słaba, animowana komedia dla dorosłych. Jeśli już chcesz zrobić coś ciekawego z znaną marką, to miej na to faktyczny pomysł. A nie taki, który ogranicza się do kompletnego zmienienia ich.


Boli to dodatkowo, bo w zasadzie nie mogłem polubić bohaterów w ich nowych wydaniach. Przede wszystkim tyczy się to Velmy. Jest imponującym stworzenie protagonistki, która byłaby tą samą okropną osobą od początku do końca. Uosobienie różnych stereotypów, a także główne źródło narzekania na jakich by się tylko dało ludzi. Jest samolubna, irytująca oraz manipulująca. W zasadzie umie jedynie obarczać innych problemami, zwalać winę na nich, a także nie doceniać wszystkich. I tak jak napisałem, pozostaje taka sama do końca serialu. Nawet kiedy wydawałoby się, że może zmieni się na lepsze. Oprócz niej mamy Freda, nie kontrolującego gniewu maminsynka, wobec którego planuje się przejęcie rodzinnej firmy. Jednak ważniejsze dla twórców będzie jego rzekomo małe przyrodzenie. Kto delikatnie wybrania się to Daphne oraz Norville. Jedyne postacie, u których można dostrzec pozytywne cechy, ale nawet im twórcy podcinają skrzydła. Czy to manipulującą naturą czy określeniami o byciu ,,samcem beta".

To nie są interesujące, nowe wersje. Zmiany nie posłużyły czemuś dobremu. Do tego jak na historię będącą genezą, to punkt, w którym kończy się serial, zdecydowanie nie jest satysfakcjonujący. Łatwo odczuć, że planowany jest dalszy ciąg. Jednak ciężko, żebym chciał oglądać dalsze przygody tych skaczących sobie do gardeł bohaterów. Niektórzy może jeszcze w pojedynkę działali nieźle, bo i część obsady głosowej spisuje się dobrze, ale wspólnie, tworzą bardzo irytującą drużynę. Do ostatniego odcinka również nie znalazłem ciekawego rozwinięcia intrygi. Jestem pewien, że zagadki z starych odcinków Scooby'ego Doo wydawałyby się lepiej napisane. Z tego wszystkiego mogę chociaż przypomnieć sobie odcinek ,,Velmy" o Festiwalu Mgły, który pod koniec, dosłownie jako jedyny próbował odtworzyć atmosferę oryginału. Oczywiście wciąż w swoim stylu, ale nagle przypominało to faktyczny spin-off kreskówki. A nie produkcję, która wstydziłaby się swojego rodowodu.


Taka niestety jest ,,Velma" w wydaniu Mindy Kaling. Sama główna bohaterka to w zasadzie autorka serialu, która przelewa swoje żale w formie historii o tej konkretnej ekipie w wydaniu przeznaczonym dla dorosłych. Jeśli już chce to robić, to może lepiej w stand upie, a nie czymś co mogło być ewentualnym odświeżeniem klasycznej marki. W tym stanie, dołożyło się tylko niepotrzebnie do irytującego trendu w popkulturze. Seriale animowane dla dorosłych stać na więcej. Nie muszą one usprawiedliwiać swojego bytu żartami wypełnionymi przekleństwami czy przemocą. Ludzie nie oczekują od nich komentowania aktualnych spraw lub rzucania nawiązaniami. Dlatego szkoda, że stale robią one to samo. ,,Velma" wyróżniała się marką, ale ostatecznie była ona tylko niepotrzebnym obciążeniem. Cóż, przynajmniej typowy styl był ciągnięty przez okazjonalnie niezłą animację.

Ocena: 2/10

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz