piątek, 24 lutego 2023

,,Opiekun" - recenzja

 

Rafael Film postanowiło nie rozczarowywać mnie i już na początku roku dostarczyło słaby chrześcijański film. Do tego z nikim innym jak Rafałem Zawieruchą w roli głównej.


Niekoniecznie nazwałbym siebie jakimś znawcą kina religijnego. Jednakże nieco filmów widziałem. Zarówno zagranicznych jak i polskich. Na naszym podwórku wyróżnił się szczególnie Michał Kondrat, a także Fundacja Lux Veritatis. Tymczasem przez te lata umknęła mi jedna osoba tworząca małe produkcje. Chodzi o Dariusza Reguckiego. Nie widziałem zarówno ,,Karoliny" jak i ,,Boga w Krakowie" z jego twórczości. Ale załapałem się na seans najnowszego dzieła czyli ,,Opiekuna". Wypuszczonego na małą skalę filmu religijnego, który jak wiele podobnych, łączy formę fabularną z dokumentalną.

Jest to z początku produkcja praktycznie identyczna do filmów Michała Kondrata. Choć tutaj fabuła gra większą rolę. A opowiada ona o Robercie, dziennikarzu, który dostaje za zadanie poprowadzić audycje o osobach z historiami związanymi ze świętym Jóżefem. Oprócz tego w tle jest również wątek zdrady małżeńskiej ze strony żony. Jak w tym wypadku dochodzi do łączenia fabuły z dokumentem? Otóż w ramach pracy, główny bohater co jakiś czas dostaje przygotowane wcześniej materiały o osobach, o których ma opowiedzieć. Nagle to co on ogląda w ramach historii, jest typowym dokumentalnym segmentem dla widza. Jest to trochę toporne połączenie, bo same materiały mają dziwne uzasadnienie obecności w fabule, ale przynajmniej jest jakieś połączenie. To lepszy motyw niż bardzo leniwy montaż w produkcjach Michała Kondrata.


Niestety nie jest tak wiecznie. W ,,Opiekunie" dostrzegłem różny poziom przyłożenia w jego dwóch połowach. Pierwsza wykazuje jeszcze jakikolwiek wysiłek. Tymczasem druga to pójście w pełne lenistwo. Dużo większe skupienie pada na naiwnym i dość głupim wątku zdrady małżeńskiej. Przez to odchodzimy od pracy protagonisty. Nagle film zapomina po co dokładnie robi on te audycje, do czego to prowadzi oraz jakie mają one na niego wpływ. Po prostu wiadomo, że dalej pracuje i tyle. Jest to szczególnie słabe z powodu pokazania na początku czym innym chciał się on zajmować. Jednak nie ma to już znaczenia. Co wypada też ku mojemu zaskoczeniu słabo to przemiana bohatera. Zazwyczaj takie wątki prowadzą do nawrócenia bohatera. Diametralnej zmiany jego życia i uświadomienia sobie pewnych kwestii. Tymczasem Robert jest praktycznie tym samym człowiekiem od początku do końca. Zmienia się wyłącznie jego stosunek do żony w związku ze zdradą.

Wątki postaci praktycznie nie istnieją. Na początku jest jeszcze próba, żeby coś o samych bohaterach powiedzieć, ale później twórcy porzucają to. Wiadomo coś o aspiracjach i tymczasowej relacji postaci, ale one same w sobie nie są ciekawe. Jeżeli ktokolwiek przechodzi jakąś drogę to wyłącznie żona, a przemiana ta nie następuje nawet naturalnie. Cały jej wątek jest na tyle słaby, że ciężko uwierzyć, iż został oparty na faktach (razem z historią Roberta). I choć powinienem cieszyć się z fabuły mającej większe znaczenie tutaj niż w innych religijnych produkcjach, to tak jak w nich, ta w ,,Opiekunie" nie jest dobra. Ma nienaturalne dialogi, źle przeprowadzone wątki, a także nudne postacie. A towarzyszy jej nie lepsza forma dokumentalna.


To krótkie przerywniki, które najczęściej są świadectwami ludzi. Zaś same ich historie niespecjalnie mnie zaciekawiły. Do tego film jest bardziej zainteresowany nimi samymi niż świętym Józefem, o którym rzekomo opowiada. Oczywiście ludzie dzielą się przeżyciami, które są z nim związane, ale to za mało. Czemu? Ponieważ to nie jest film mówiący cokolwiek nowego lub nawet ciekawego o tym świętym. Nie oczekuję oczywiście zasypania jakimiś ciekawostkami albo faktami. Jednakże wszyscy ograniczają się tylko do mówienia o nim jako tytułowym opiekunie rodzin i tyle. Czuję jakby ważniejsze było dla twórców to, że ktoś jest powiązany z tym świętym, ale on sam w sobie? Już niezbyt.

Dlatego też ,,Opiekun" nie działa na zarówno jednym jak i drugim polu. Jako prosta historia o kryzysie małżeńskim nie przekonuje swoim prościutkim psychologicznym zarysowaniem postaci. Bardziej przypomina kreskówkę o złym biznesmenie wykorzystującym czyjąś kobietę niż poważny dramat, który miałby przekonać ludzi, że wiara pomoże w odbudowaniu związku. Brakowało jeszcze tylko, aby postać grana przez Radosława Pazurę złowrogo kręciła wąsem. Ogólnie obsada również nie postarała się. Natomiast jako dokument poświęcony świętemu Józefowi, nie ma nic ciekawego do powiedzenia o nim. Do tego nie dzieli się żadnymi interesującymi świadectwami. Zaś jego realizacja jest dość leniwa i nie stara się nawet sensownie połączyć obu tych form od pewnego momentu. Dobre rozpoczęcie roku dla kina religijnego.

Ocena: 2/10

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz