środa, 28 grudnia 2022

Najgorsze seriale 2022 roku



Za każdym razem zaskakuje mnie jak pomimo oglądania niewielu seriali w ciągu roku, wciąż udaje mi się ich zobaczyć wystarczająco dużo, żeby robić ranking najgorszych.


Były już rankingi poświęcone anime, pora zatem na coś większego czyli seriale. Najgorsze i najlepsze. Na dobry początek zacznijmy od narzekania. Choć nie będzie go dużo. Nie starczyło nawet na TOP 10, bo pozycji mam... 9. Pozwólcie, że wyjątkowo będzie bez wyróżnień. Każdy z tych 9 seriali zasługuje na ,,docenienie" osobnym miejscem na liście. Co do zasad, liczyłem wyłącznie pełne seriale oraz sezony, które zakończyły się pomiędzy 1 stycznia, a 31 grudnia 2022 roku. Dobrze, tyle w temacie formalności.



MIEJSCE 9.

,,Euphoria" / ,,Euforia" (Sezon 2)


Mojej krytyki ,,Euforii", a także Sama Levinsona ciąg dalszy. Nie lubiłem pierwszego sezonu. A tymczasem drugi okazał się być jeszcze gorszy. Pretensjonalność podkręcona na maxa, tragiczne rozwinięcie co niektórych wątków, a także niezamierzona śmieszność. Nie da się poważnie traktować ,,Euforii". Nie z takimi dialogami. Ogółem drugi sezon miał wiele niezrozumiałych decyzji postaci. Niektóre wątki pojawiały się i znikały na dłuższy czas. Zaś ostatecznie pochwalić mogłem głównie końcówkę sezonu, a konkretniej szkolne przedstawienie. Przez resztę czasu, cierpiałem.

MIEJSCE 8.

,,Star Wars: Tales of the Jedi" / ,,Gwiezdne wojny: Opowieści Jedi"


Tak jak przed aktorskimi serialami z Gwiezdnych wojen na Disney+ staram się jeszcze wystrzegać, tak coś sprawiło, że sięgnąłem po tę animowaną produkcję. Żałuję. Pan Filoni, okropny kapelusznik, dalej psuje markę. Tym razem poprzez zbędny serial, który kompletnie marnuje swój potencjał. Nie umie w ciągu 6 odcinków stworzyć spójnej narracji, a także nieciekawie opowiada o tak dobrej postaci jak Hrabia Dooku. Jeżeli pominiecie Opowieści Jedi, to dosłownie tylko zyskacie, bo nie ma tu żadnej interesującej historii. A już szczególnie w okropnych odcinkach o Ahsoce (kuriozalny finał). Ech, można byłoby zrobić wiele ciekawszych rzeczy z Gwiezdnymi wojnami zamiast tego...

MIEJSCE 7.

,,Love, Death & Robots" / ,,Miłość, śmierć i roboty" (Sezon 3)


To druga antologia od Netflixa, która z każdym kolejnym sezonem jest coraz gorsza. Choć akurat ,,Czarne lustro" przejęli dopiero w 3 sezonie. Jednak nie to jest ważne. ,,Miłość, śmierć i roboty" zaczynało jako różnorodny zbiór historii nieźle czerpiący z znanych motywów. Tymczasem teraz nie umiem już nawet pamiętać tych nowych odcinków. Choćby dlatego, bo zabrakło już nawet eksperymentowania z animacją. Większość epizodów ma ten sam realistyczny styl. Jest on równie nudny co same historie.

MIEJSCE 6.

,,Ghost in the Shell: SAC_2045" (Sezon 2)


Produkcja, którą możecie jeszcze pamiętać z mojego rankingu najgorszych seriali 2020 roku. W końcu wróciła i dalej jest słaba. Co prawda nie równie mocno, ale jednak. Animacja delikatnie poprawiła się. Historia nie. Szczególnie kiedy idzie ona w pełni w pokazywanie nastoletniego edgelorda, który naczytał się zbyt dużo ,,Roku 1984" Orwella. Oprócz tego próbowano przekonać, że Purin to interesująca bohaterka, ale nie udało się. Zaś na koniec dowalono bardzo słabym zakończeniem (przynajmniej tym razem to nie był cliffhanger).

MIEJSCE 5.

,,Halo"


Poczułem się aż głupio przypominając sobie, że był moment kiedy oczekiwałem od ,,Halo" czegoś dobrego. W końcu nawet ładnie to wyglądało. A historia nie mogła być tak słaba, co nie? Cóż, nie jestem żadnym fanem gier, więc nie oczekujcie po mnie kompletnego orania serialu Paramountu, ale tak, było źle. Całość ciągnęła się niemiłosiernie przez 9 odcinków, często nawet nie serwując jakiejkolwiek akcji, tylko nudną ekspozycję. To w połączeniu z średnio ciekawym światem oraz kartonowymi postaciami, dało serial, który ledwo zdołałem obejrzeć. Zaś wrażliwi fani lepiej niech nie sprawdzają, bo zakończenie może u nich spowodować zawał serca (jeśli nie zdąży tego zrobić Master Chief zdejmujący hełm).

MIEJSCE 4.

,,The Witcher: Blood Origin" / ,,Wiedźmin: Rodowód krwi"


Pan Netflix myślał, że uniknie jeszcze jednego serialu na rankingu dając go na tak krótko przed końcem roku, ale nie ma tak. 4-odcinkowy Rodowód krwi zmęczyłem w jeden dzień i byłem wręcz zaskoczony jakim cudem to przeszło dalej. Szczególnie po takich problemach produkcyjnych, bo początkowo miało być 6 epizodów. Da się to odczuć, gdyż tempo w pierwszej połowie jest niemiłosiernie szybkie. Trzeba od razu zebrać drużynę. Nie ma miejsca na przedstawienie ich albo całego świata. Wszystko jest podane tylko w ogólnym zarysie. Serialowi brakuje jakiejkolwiek głębi. I co ważniejsze, jeśli chcecie zobaczyć jedną rzecz w tym roku, która możliwie najbardziej przypomina coś stworzonego przez AI, to sprawdźcie właśnie Rodowód krwi. Idealnie nijakie fantasy składające się z wszystkiego co znacie i zdecydowanie nie z tego czego byście chcieli w takiej produkcji. O tym tanim barachle wszyscy szybko zapomną.

MIEJSCE 3.

,,Platinum End"


Jak dobrze, że Tsugumi Ohba dalej daje mi powody, żeby nienawidzić ich scenopisarstwa. ,,Platinum End" to pokraczna, przeciągnięta i przeciętnie wyglądająca dywagacja o filozofii, która bardziej przypomina rozważania 12-letniego dziecka myślącego, że już zna się na życiu. A zaczyna jako przesadnie mroczne battle royale czy też gorsze ,,Mirai Nikki". Wiele rzeczy w calym tym koncepcie nie ma sensu. Jednakże dopóki było to takim śmieciowym bitewniakiem, to dało się przeżyć. Niestety od momentu zabicia Metropolimana wszystko idzie w dół jakościowo. Nagle trzeba spędzać czas na słuchaniu dyskusji, które próbują udawać głębokie. Te 24 odcinki były istną tragedią. Jestem aż zaskoczony, że umiałem się zmusić do ich obejrzenia. Dziękują Ohba, uważałem ,,Notatnik śmierci" za nieudany, ale on wydaje się być arcydziełem w porównaniu do ,,Platinum End".

MIEJSCE 2.

,,Kanojo, Okarishimasu" / ,,Rent-A-Girlfriend" (Sezon 2)


Kolejna po ,,Ghost in the Shell: SAC_2045", znajoma pozycja z rankingu najgorszych seriali 2020 roku. ,,Dziewczyna do wynajęcia" powróciła ze zdwojoną siłą dając sezon, który prawdziwie przetestował moją cierpliwość. Na ile jestem w stanie wrócić do tych tragicznych scen, które pamiętam z mangi. Na ile zniosę najokropniejszego protagonistę w historii czyli Kazuyę. Na ile zniosę porównywalnie gorszy styl wizualny. Na ile zdołam wytłumaczyć to cierpienie tym, że będę miał pozycję do rankingu. Trochę tego było... Niby to dalej ten sam tragiczny serial, ale tym razem zabolał jeszcze bardziej, bo dobry pisarz umiałby uniknąć tylu problemów, które ta seria robi. I nieśmiesznym żartem jest tworzenie haremu, w której życzysz każdej dziewczynie, żeby nie skończyła z chłopem.

MIEJSCE 1.

,,She-Hulk: Attorney at Law" / ,,Mecenas She-Hulk"


Moją cierpliwość w tym roku również przetestowało uniwersum Marvela. Zarówno swoimi niewypałami w postaci filmów, jak i męczącymi na tym etapie serialami. Jednakże to jeden był szczególnie słaby. Ten, który mógł być pewnym powiewem świeżego powietrza. Komedia o prawniczce czyli ,,Mecenas She-Hulk". Można było ukazać trochę inną stronę superbohaterskiego świata. Poza tym, zawsze chętnie poproszę o więcej silnych kobiecych postaci. Niestety problem jest taki, że ekipa scenopisarska nie zaliczyła swojego zadania już na samym początku. Jennifer Walters to irytująca bohaterka, która nie przechodzi jakiejkolwiek drogi przez te 9 odcinków. Ani z niej odpowiedzialny heros, ani utalentowana prawniczka. Jak już to sprawia wrażenie jakby była w zawodzie od jednego dnia. Co również nie działa to samoświadomy humor z tego gorszego rodzaju. Nieśmiesznie punktujący oczywiste rzeczy, a także próbujący powstrzymywać głosy krytyki gadając o tym, że przewidział już takie rzeczy. Zaś pod koniec zalicza jeszcze szczyt żenady wykorzystując tragedię ludzi od efektów specjalnych do żartu. Zresztą finał, który miał być sprytnym odwróceniem formuły, był po prostu kolejnym słabym, przeciągniętym kawałem. Ostatecznie w całym tym bałaganie pocieszać się mogłem Mattem Murdockiem. Oraz Emilem Blonskym. Za mało, żeby wytrzymać najgorszy projekt jaki wypluło z siebie uniwersum Marvela.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz