sobota, 17 grudnia 2022

,,Avatar: The Way of Water" / ,,Avatar: Istota wody" - recenzja

 

Nareszcie nadszedł moment, na który wielu czekało 13 lat. Nadejście następnego, wielkiego kinowego wydarzenia. Niestety ja nie byłem wśród tych entuzjastycznie nastawionych, ani teraz nie czuję się usatysfakcjonowany mając seans za sobą.


Co do tego, że James Cameron jest świetnym reżyserem i wizjonerem, nie mam wątpliwości. To twórca, który stale ma kreatywne pomysły, a do tego zależy mu na doświadczaniu filmów w kinie. Dlatego nawet jeśli uważam pierwszego ,,Avatara" za nieudaną produkcję, to wciąż rozumiem czemu odniosła taki sukces. Była całkiem przełomowa jeżeli chodzi o technologię i dalej robi wrażenie z tego powodu. Lecz powrót do tego filmu nadal był ciężki przez średni scenariusz. Pod tym kątem, nic nie wyróżniało hitu z 2009 roku. Zaś teraz, po 13 latach, miałem nadzieję, że James Cameron zdoła czymś zaskoczyć. Długo snuł marzenia o rozwoju marki, a teraz przyszło nam doczekać się pierwszej kontynuacji. I niestety poczułem niezbyt udaną powtórkę z rozrywki.


Dwie części są zaskakująco podobne pod względem konstrukcji historii, a także tego jakie ich zalety i wady mogę wyliczyć. Jednakże pomimo tego co piszę, ,,Avatara: Istotę wody" uważam za lepszą produkcję od poprzednika. Minimalnie, ale jednak. Choćby dlatego, bo udaje jej się dobrze wykorzystać wcześniej zbudowany fundament. W pierwszej części miałem problem z nadmiarem ekspozycji. Tutaj jest on nieistniający. Nawet kiedy wciąż trzeba widzowi przedstawić oraz wyjaśnić różne aspekty Pandory, to ciężko odczuć zmęczenie tym. Istota wody wykorzystuje pierwszą godzinę trochę podobnie do filmu sprzed 13 lat, bo służy jako wprowadzenie (tym razem wyjaśniające co działo się z bohaterami), ale działa przy tym lepiej. Choć niektórych może ewentualnie rozczarować, że na wodne rejony Pandory trzeba trochę poczekać. Na szczęście czemuś ten pierwszy akt służy.

Jednak prawdziwie ciekawie zaczyna się robić od momentu zmiany lokacji. To tutaj ,,Avatar: Istota wody" pokazuje swój prawdziwy potencjał. Mimo, że przedstawienie Pandory chwaliłem już w pierwszej części, to teraz wydawała mi się znacznie ciekawsza. Wodny obszar jest zróżnicowany wizualnie i pozwolił na dużo bardziej imponującą stronę wizualną. Flora, inne plemię Na'vi, a także (nieco nieliczne) stworzenia tworzą razem fascynującą lokację. Taką, którą ma się ochotę eksplorować. Jamesowi Cameronowi nie brakowało kreatywności w rozszerzeniu świata. Pod tym względem jestem ciekaw przyszłości, bo czuję, że dalej będzie miał on interesujące pomysły. Poza tym, drugi akt mogę pochwalić za niezłe pole do rozwoju dla postaci.


To dobry moment, żeby napisać coś o bohaterach. Tym elemencie, którego szczególnie obawiałem się. Tymczasem wyszło lepiej niż zakładałem. Jest to częściowo spowodowane tym, że Jake i Neytiri są już konkretnymi postaciami, które zostały wcześniej nakreślone. Do tego teraz pełnią oni inną rolę. Sulley ma swój własny wątek, w którym musi nauczyć się być lepszym ojcem. Nareszcie jest dużo ciekawszą postacią niż prostym komandosem z wcześniej. Gorzej jest z Neytiri. Przez dużo czasu nie ma ona znaczenia dla fabuły. Można wręcz zapomnieć, że jest częścią historii. Mogę zrozumieć skupienie na relacji ojca z synami, którzy chcą sprostać jego oczekiwaniom, ale żałuję jak mało obecna jest matka. Dopiero pod koniec spróbowano coś z nią zrobić. Niestety nie wystarczyło to pod jakiś sensowny wątek. Przynajmniej była ciekawsza z charakteru. Z starych postaci obecny jest jeszcze chociażby pułkownik Quaritch, ale to byłoby już wchodzenie na teren spoilerów. Dlatego ograniczę się do powiedzenia, że powód za jego obecnością jest dość naciągany, a motywacje dalej są tak proste jak historia pierwszego filmu.

Przynajmniej nowe postacie zdołały zaskoczyć i one najbardziej lśnią wśród wszystkich bohaterów z drugiej części. Konkretniej chodzi mi o rodzinę Jake'a oraz Neytiri. Ich dzieci są pełnoprawnymi postaciami. Synowie próbują sprostać oczekiwaniom swojego wodza oraz ojca. Tuktirey jest urocza, a Kiri... Tu jest niestety problem. W końcu nie mogło być idealnie. Strasznie problematyczna bohaterka od strony wpisania jej w historię. Dochodzi także kwestia tego, że 73-letnia Sigourney Weaver absolutnie nie powinna grać nastolatki. Od razu odczuwałem dysonans gdy słyszałem jej głos. To także słaba część filmu, bo jej wątek na tym etapie nie jest specjalnie ciekawy. I z pewnością służy zapowiadaniu tego co może wydarzyć się w przyszłości. Przynajmniej same relacje rodzeństwa wypadają naturalnie. Można poczuć jak tej czwórce zależy na sobie. A oprócz nich jest jeszcze Spider czyli najlepsza postać z tych nowo wprowadzonych. Ciekawie pokazuje jak kultura Na'vi może wpływać na dzieci, a do tego ma w sobie zadziorny charakter. Dlatego szkoda, że czasem brakowało go na dłużej w fabule.


Ogólnie odniosłem wrażenie, że był problem z tempem. ,,Avatar: Istota wody" ma zarówno dużo momentów, które można byłoby wyciąć jak i takich fragmentów, które wymagałyby lekkiego zwolnienia. Początek, który szybko odhacza narrację wyjaśniającą przeskok czasowy mógłby zostać lekko przedłużony. Zaś przyzwyczajanie się rodziny Jake'a do nowego domu potrafi ciągnąć się. Przynajmniej nie uważam, żeby cały film był zbyt długi. W zasadzie te 192 minuty są dla mnie akceptowalne. Jednakże łatwiej bym je przyjął gdyby tempo było równiejsze. A ono parę razy mnie wybiło z równowagi. Myślę, że wycięcie paru rzeczy pomogłoby. Albo większe skupienie na pewnych aspektach.

Jednak nawet z tymi wadami mogę przyznać, że reżysersko, ciężko mi narzekać. James Cameron daje przykład współczesnym blockbusterom jak czytelnie ukazać akcję oraz sceny rozgrywające się w nocy. Ogromnie dba o szczegóły przez co nie tylko samo CGI robi wrażenie. Zaś razem z operatorem Russellem Carpenterem cudownie operuje przestrzenią. I naprawdę imponujące jest nagranie scen z użyciem motion capture pod wodą. Tak jak napisałem na początku, James Cameron to wizjoner. I jego wizja na pewno jest warta obejrzenia na dużym ekranie, choć nie jestem jednym z recenzentów, którzy będą nakłaniali do sprawdzania specjalnych formatów. ,,Avatar: Istota wody" wygląda na tyle dobrze, że obroni się w swojej zwykłej wersji. A ja sam nigdy nie byłbym skłonny sięgać po 3D biorąc pod uwagę mój ból oczu. Choć jedno mogę przyznać. Zobaczenie tego filmu w IMAXIE z pewnością byłoby cudownym przeżyciem.


A już na pewno takim, które sprawiłoby, że nieco łatwiej zapomniałbym o problemach historii. Z pewnością nie tak złej i porównywalnie bardziej zjadliwej od tej z pierwszej części, ale wciąż rozczarowującej. Łatwiej mi było przejąć się postaciami, a dzięki temu zdołałem nawet zaangażować się. Zaś rozwinięcie świata przyciągało do ekranu. Tylko, że jej bardzo podobna konstrukcja do tej z fabuły pierwszej części sprawiła, iż nie zdołałem zachwycić się tym odgrzewanym kotletem. Znowu podobne tropy, łopatologicznie podane przesłanie... W zasadzie jeszcze raz te same problemy, a tylko trochę więcej zalet. Chcę wierzyć, że z takim tempem James Cameron zdoła dostarczyć bardzo dobry film na etapie piątej części. Tylko biorąc pod uwagę jak dużym wydarzeniem jest premiera ,,Avatara: Istoty wody", to ciężko nie kryć rozczarowania, że już teraz poprawa nie była większa. Pozostaje mi tylko liczyć, że to trzecia część zdoła bardziej zaskoczyć. A nawet jeśli nie, to przynajmniej będzie miło kolejny raz wrócić na Pandorę.

Ocena: 5/10

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz