czwartek, 3 listopada 2022

,,One Piece Film: Red" - recenzja

 

Czy jestem dobrą osobą do ocenienia ,,One Piece Film: Red"? Niemalże każdy, w tym ja, powie, że nie. Przecież nie znam serii. Jednakże kto zabroni pójść człowiekowi i wesprzeć frekwencję anime.


Premiera ,,Jujutsu Kaisen 0" w maju wydawała się na początku spełnieniem marzeń dla fana anime w Polsce. Nareszcie jakiś duży kinowy film wyszedł u nas. Do tego taki, na który dało się zaciągnąć również inne osoby nie znające serii. Niestety firma Piece of Magic Entertainment okazała się nie traktować tej roboty poważnie. Ich dystrybucja pozostawiła wiele do życzenia. Lecz trzeba przyznać, że premiera była też otwarciem pewnych drzwi. Niedługo później dostaliśmy ,,Dragon Ball Super: Super Hero" dystrybuowane przez UIP. A teraz, Piece of Magic Entertainment powraca z ,,One Piece Film: Red". Kolejnym filmem z kultowej i dalej trwającej serii. Z tegorocznych anime to właśnie ta produkcja ma zdecydowanie najcięższy próg wejścia. Nie ma co ukrywać, ludzie jak ja nie znający ,,One Piece" nie mają czego tu szukać. Ale wciąż pozwoliłem sobie ruszyć i mogę potwierdzić, że faktycznie to nie było dla mnie.

Pewnie ta recenzja wkurzy niektórych fanów. W końcu nie jestem dobrą osobą do ocenienia filmu pod kątem tego jak ma się do reszty serii. Jednakże jestem recenzentem, który ma pewne rzeczy do powiedzenia o reżyserii czy scenopisarstwie. I niestety w tych kwestiach Red zawodzi. Wydawałoby się, że to nie będzie trudna robota. Mamy produkcję, którą można by wręcz nazwać zapychaczem. Jest dodatkiem do głównej serii, który nie ma zawadzać. To nie musiałoby jeszcze być dużym problemem. Może i nie jestem fanem takiego typu produkcji, ale da się coś z tego wykombinować. Tylko, że jakimś cudem, ta prosta historia jest okropnie chaotyczna i ciągnie się w nieskończoność. Na ten koncept nie potrzeba było całych 2 godzin. Wystarczyło 100 minut. Myślę, że nie trzeba było też wpychać aż tylu postaci, a motywacji podbudowywać aż tyloma retrospekcjami.


Szczególnie ciągnie się finał, z którym mam masę problemów. To jest jedna duża walka, ale niestety nie sprawia ona jakiejkolwiek frajdy. Jest kompletnie nieczytelna. Nie miałem pojęcia co się dzieje. Kogo obserwuję i co ta postać robi. Cały finał jest strasznie rozciągnięty, a jego konkluzja... nie istnieje. Gdy weszło logo filmu to zastanawiałem się czy czegoś nie brakuje. Jest to tym śmieszniejsze, że sam ,,One Piece Film: Red" lubi nazbyt się spieszyć (choć jest też nieco irytujących postojów), ale kiedy już przeciąga coś do granic możliwości, to nie wykorzystuje tego czasu na satysfakcjonującą konkluzję. Jedyne co film zrobił to zmęczył mnie tą akcją.

W ogóle z reżyserią było mi nie po drodze. Z jednej strony Goro Taniguchi nie poradził sobie z scenami akcji, ale już śpiewane sceny z Utą potrafią przykuć uwagę pomimo chaosu. To na dobrą sprawę krótkie, ładnie wyglądające wideoklipy, które są jakąś odmianą od wszystkiego innego. Do tego piosenki Ado brzmią bardzo dobrze. Są one spokojnie największą zaletą Filmu Red. Gdzieś tam podświadomie zacząłem od jakiegoś momentu tupać nogą. Jeszcze chętniej usłyszałbym je w IMAXIE. Szkoda tylko, że nawet najlepszego elementu produkcji nie wystarcza na te 2 godziny. Od połowy piosenki są porównywalnie rzadziej obecne.


Kolejnym pozytywem, który nie zostaje w pełni wykorzystany jest relacja Uty i Luffy'ego. Z początku zaczyna się całkiem dobrze. Człowiek szybko łapie się w tym co ich łączy i to działa. Nawet jeżeli motywacje stojące za działaniami Uty są napisane siermiężnie, to konflikt nie wypada źle. Jednakże skala robi się ku końcowi coraz większa, do tego kotła dokłada się kolejne postacie i problemy, a to wszystko kończy się małym bałaganem. Czy też po prostu chaosem. I nagle zatraca się to od czego ta historia zaczynała. ,,One Piece Film: Red" naprawdę nie wie jak operować swoim tempem oraz różnymi wątkami. Oczywiście gubienie się w tym wszystkim jest łatwiejsze dla kogoś kto nie zna serii, ale nie zdziwiłbym się, gdyby wszyscy poczuli się ostatecznie zagubieni w fabule. I to pomimo tego, że tak naprawdę jest ona bardzo prosta.

I tak to jest z tym ,,One Piece Film: Red". Wierzę, że fani wyjdą z seansu bardziej zadowoleni, bo to momentami ładnie wyglądający (pomimo pewnych technicznych problemów) spektakl z pięknie brzmiącymi piosenkami. Tylko czy oni też nie uznają filmu za zbyt długi, a historii za niesatysfakcjonującą? Kto wie. Z tego wszystkiego mam chociaż pozytyw dla wszystkich czyli porządne tłumaczenie. Chociaż tym razem Piece of Magic Entertainment nie zawiodło na całej linii. Oby tak dalej. Mimo wszystko potrzebuję kolejnych filmów anime w polskich kinach, bo każdy pojedynczy jest jakimś wydarzeniem. Nie zawsze udanym, ale cieszę się z tych okazji. Nawet jeżeli z nowego filmu ,,One Piece'a" wyszedłem zmęczony, to przynajmniej mogłem pomyśleć, że wielu innych dużo bardziej ucieszy się z tej premiery.

Ocena: 4/10

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz