czwartek, 27 października 2022

,,Ostatnia wieczerza" - recenzja

 

Dobrze, że mamy tego Bartosza M. Kowalskiego w polskim kinie, bo bez niego byłoby znacznie mniej ciekawie.


Nie od dziś wiadomo, że Netflix jest problematyczny z promowaniem pewnych produkcji. Ile razy widziałem jak jakaś ciekawa produkcja dostawała swój zwiastun na zaledwie tydzień przed premierą. Czasem brakowało nawet tego. W zasadzie to czegokolwiek. Jest to dość przykre, bo zwykle w tych sytuacjach to ludzie muszą sami zrobić tę promocję w miejsce giganta streamingu. Ten brak reklamy stał się dla mnie szczególnie widoczny w przypadku ,,Ostatniej wieczerzy" czyli najnowszego horroru w reżyserii Bartosza M. Kowalskiego, twórcy pierwszego i drugiego ,,W lesie dziś nie zaśnie nikt". Netflix milczał, a nawet wśród przyjaciół nie widziałem zainteresowania. A powinno być zgoła inaczej, bo Polska dostała kolejny porządny horror od tego reżysera.

Ja sam bardzo sobie cenię oba slashery Kowalskiego. Choć pierwszy nie był oryginalny, to wciąż stanowił powiew świeżego powietrza w polskim kinie. Natomiast przy drugim zrezygnowano z hamulców i dzięki temu wyszedł dużo bardziej zaskakujący film. Zaś teraz, przy ,,Ostatniej wieczerzy" mamy odejście od formuły slashera. Najnowsza produkcja reżysera jest satanistycznym kryminałem. Można w nim znaleźć także zalążki horroru o egzorcyzmach. Cieszę się, że Bartosz M. Kowalski tym razem poszedł w innym kierunku. Co prawda ja chętnie przygarnąłbym trzecią część jego slasherów, ale nie ma co narzekać skoro dostarczył on po raz kolejny coś nowego.


,,Ostatnia wieczerza" opowiada historię milicjanta, który próbuje rozwikłać sprawę zaginięcia kobiet w okolicy kościoła na odludziu. Udaje on księdza i wnika w szeregi duchownych. Generalnie to prosta historia, która niczym pierwsze ,,W lesie dziś nie zaśnie nikt", nie jest oryginalna. Jednakże tutaj nie jest to mocnym problemem. Szczególnie, że od połowy ma ona parę niezłych zwrotów akcji. Na pewno tym co najbardziej przyciągnie ludzi jest trzeci akt. Sam pomimo lekkiego niezadowolenia z zakończenia, mogę przyznać, że wypada on najciekawiej. Czego mi brakowało to lepszej konkluzji. Wydawała mi się ona dość niekompletna.


Na szczęście nie pozostawiło mnie to z dużym niesmakiem. Bo wciąż przez poprzednie półtorej godziny miałem przyjemną do śledzenia intrygę. Dzięki swojej prostocie, jest ona nieźle przemyślana. Poza tym muszę pochwalić Bartosza M. Kowalskiego za stworzenie gęstej atmosfery i poczucia zaszczucia. Jego slasherów nie nazwałbym strasznymi, bo dla mnie wypadały bardziej rozrywkowo (szczególnie z ich humorystycznym momentami zacięciem). ,,Ostatnia wieczerza" idzie w zupełnie innym kierunku z swoim tonem. To mroczniejszy i poważniejszy film, który tylko raz pozwala sobie na spuszczenie powietrza z balonu (wypada przy tym naturalnie co również doceniam). Natomiast czego po części mi szkoda to nie tak mocnej brutalności. W żadnym wypadku nie jest to duży zarzut. Po prostu wiem na ile stać reżysera w tej kwestii, a zabójstwa w jego nowym filmie nie robią wrażenia.

Pewne problemy miałem i z dotychczasowych trzech horrorów, ,,Ostatnią wieczerzę" uważam za słabszą od pierwszego i drugiego ,,W lesie dziś nie zaśnie nikt", ale wciąż przyjemnie spędziłem te półtorej godziny. Wciąż jest za mało horrorów w polskim kinie, więc cieszy mnie, że jacyś ludzie próbują coś z tym zrobić. W tym samym miesiącu mieliśmy chociażby udaną ,,Apokawixę". Natomiast najnowsza produkcja Bartosza M. Kowalskiego jest porządnym dodatkiem do tego gatunku. I mówi się o niej niestety za mało. Liczę, że prędzej czy później się to zmieni, bo reżyser zasługuje na docenienie. Mam nadzieję, że nie będę musiał długo czekać na jego następny projekt.

Ocena: 6/10

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz