niedziela, 13 listopada 2022

,,Empire of Light" / ,,Imperium światła" - recenzja

 

,,Imperium światła" z pewnością wydawało się idealnym filmem na rozpoczęcie jubileuszowej edycji festiwalu Camerimage. W końcu jest to produkcja częściowo opowiadająca o magii kina. Szkoda tylko, że nie jest to tak dobry film jak na to liczyłem.


Z każdą kolejną autobiografią czy filmem inspirowanym dzieciństwem autora, mam powoli coraz bardziej dość tego typu produkcji. Kończą one albo jako pokaz zbyt dużego ego albo nieciekawa laurka dla tych co lubią mówić, że kiedyś to było. Nie przekonują mnie powroty reżyserów do ich dzieciństwa, bo działają one jako dobre doświadczenie dla ich samych, a nie coś co byłoby podwaliną pod angażującą historię. Jednakże wierzyłem, że Sam Mendes zdoła mnie zaskoczyć. Tworząc osobiste dla niego ,,Imperium światła", przybrał sobie inny cel. Opowiedział o swojej matce, ale nie uwzględnił siebie w tej historii. To nie jest po prostu oparta na faktach historia dzieciństwa tylko opowieść o wielu różnych tematach, która przez to podejście, wypada dość różnie.

Na pewno nie mogę odmówić Mendesowi, że ten konkretny kierunek dla osobistego filmu to coś co przyjąłem z dużą wdzięcznością. Stoi za tym ciekawszy pomysł. Miał on faktycznie jakąś historię do opowiedzenia. Konkretniej o nieszczęśliwej kobiecie cierpiącej na chorobę i jej pracy w kinie. ,,Imperium światła" jest prostym filmem, ale nigdy mi to nie przeszkadzało. Szczególnie, że mieści się w nim dużo interesujących tematów. Chociażby wspomniana choroba, ale nie tylko, bo również rasizm w Wielkiej Brytanii, magia kina oraz związany z nią eskapizm. Każdy z tych motywów jest dobrym zalążkiem, ale tu zaczyna się problem. Połączone ze sobą, nie potrafią wystarczająco dobrze wybrzmieć.


Wątków dużo nie ma, bo w większym stopniu skupiamy się tylko na dwójce postaci. Jednakże samych poruszonych tematów jest już dużo i wiele z nich nie ma wystarczająco dużo czasu na rozwinięcie. Ja wiem, że Sam Mendes ma coś do opowiedzenia o nich, ale z jakiegoś powodu, większość z nich jest delikatnie poruszona i tylko tyle. O części zapomina się przez dużo czasu. Zaś ostatecznie większość nie dostaje satysfakcjonującej konkluzji. Z tego wszystkiego magia kina wydaje mi się być najsłabiej rozwinięta pomimo tego, że głównym miejscem akcji jest dosłownie kino. Są tam świetne sceny, ale ja potrzebowałem czegoś więcej.


Kto wie czy nie pozbycie się jakiegoś jednego tematu kosztem rozwinięcia reszty nie byłoby lepszym pomysłem. Nie nazwałbym ,,Imperium światła" bałaganem, ale jest w tym scenariuszu nieco za dużo wepchniętych rzeczy. Na szczęście nie czyni to tych 2 godzin męczącymi. Chociażby dzięki swojej prostocie czy niektórym naprawdę dobrym scenom, czułem się zaangażowany. Nie ma tu może jakichś niejednoznacznych bohaterów, ale są oni na tyle sympatyczni, żeby oglądanie ich relacji sprawiało przyjemność. Oczywiście pomaga tu też porządna obsada z wybijającą się na tle innych Olivią Colman. Jak zwykle, jest ona świetna. Do tego to ładnie wyglądająca produkcja. Nie imponuje ona tak mocno jak co niektóre projekty z udziałem Rogera Deakinsa, ale ciężko też na coś narzekać. Cieszy również klimatyczna muzyka Trenta Reznora oraz Atticusa Rossa.

To wszystko składa się na prosty i przyjemny lecz także nieco rozczarowujący film. Choć doceniam Sama Mendesa za posiadanie jakiejś ciekawej wizji na osobistą produkcję, to muszę przyznać, że być może powinien on pozostać przy reżyserii, a scenopisarstwo odpuścić sobie. Przy ,,1917" nie był to problem, bo tam siła nie tkwiła w historii tylko realizacji. Tymczasem w ,,Imperium światła" dużo bardziej zależało mi na fabule niż stronie wizualnej. Nie była ona ostatecznie zła, ale lepsze skupienie się na niektórych z poruszonych tematów, poskutkowałoby czymś lepszym. Do tego dochodzi jeszcze romans, z którym też mam nieco problemów. Problemów nieco wyszło, ale wciąż nie potraktowałbym źle takiego rozpoczęcia festiwalu.

Ocena: 6/10

Film obejrzany podczas 30. Międzynarodowego Festiwalu Filmowego EnergaCAMERIMAGE.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz