piątek, 14 października 2022

,,The Lord of the Rings: The Rings of Power" / ,,Władca Pierścieni: Pierścienie Władzy" - recenzja

 

Nieważne czego by się nie uważało o serialowym Władcy Pierścieni, to trzeba przyznać, że jest to jedna z największych tegorocznych premier. Dlatego smuci mnie, że coś o tak dużej skali, bazujące na uwielbianym świecie, nie zdołało mnie specjalnie poruszyć.


Z ,,Władcą Pierścieni: Pierścieniami Władzy" wiązało się dużo nadziei jak i obaw. Ja sam jako ktoś niespecjalnie zaznajomiony z twórczością Tolkiena, czekałem na serial, który byłby w stanie obronić się jako samodzielna produkcja. Nie w moim interesie było oczekiwać 100% wiernej adaptacji. Jednakże nawet ja lekko obawiałem się fabuły Pierścieni Władzy. Mimo, że serial robił ogromne wrażenie swoją stroną techniczną na zwiastunach, to nie mogłem być przekonany do tego jak poradzili sobie scenarzyści. I niestety po początkowym świetnym wrażeniu, później było gorzej.


Bo serial rzeczywiście zaczyna się świetnie. Przede wszystkim wygląda zjawiskowo. Widać te pieniądze, które poszły na realizację. Lokacje sprawiają wrażenie autentycznych, CGI przez znaczącą większość czasu stoi na wysokim poziomie, a wszelkie inne elementy jak kostiumy czy charakteryzacja, również robią dobre wrażenie. Również mogę pochwalić klimatyczną muzykę Beara McCreary'ego. Ale to wszystko było dość oczywiste i raczej nie czuję mocnej potrzeby ciągnięcia tego tematu. Jak jest zatem z historią? Na początku także dobrze. Choć ekspozycja potrafi lekko zmęczyć to wszystkie wątki zaczynają się w porządku. Premiera serialu nieźle wprowadzała w ten świat, a reżyseria J.A. Bayony miała moim zdaniem bardzo pozytywny wpływ na te dwa odcinki.

Niestety dalej było już nie najlepiej. Mamy chociażby zmianę reżysera na Wayne'a Yipa (4 odcinki) i Charlotte Brändström (2 odcinki). Przy ich wkładzie było już gorzej. I o ile jeszcze Charlotte w 6 oraz 7 epizodzie potrafiła nieźle ukazać akcję, a także pogorzelisko po bitwie, tak już reżyseria u Wayne'a Yipa pozostawiała trochę do życzenia. Serialowi naprawdę przydałyby się lepsze osoby na stołku reżyserskim. A także bardziej utalentowani scenarzyści. Showrunnerów Pierścieni Władzy jest dwójka, ale oprócz nich za scenariusz w różnym stopniu odpowiadała 5 osób. To moim zdaniem mogłoby tłumaczyć nierówny poziom produkcji. Bo tak, ,,Władca Pierścieni: Pierścienie Władzy" jest dla mnie bardzo mieszanym pod kątem jakości serialem. Wcale nie złym jak inni byliby skłonni to powiedzieć, ale niestety nie jest też dobry, tak jak bym tego chciał.


Jednym z moich problemów z pewnością jest mnogość wątków. Gdyby każdy z nich wypadał świetnie to pewnie nie narzekałbym. Jednakże sytuacja jest taka, że są one różnej jakości. To trochę loteria, gdzie w zależności od tego na jakich wątkach skupi się odcinek, to będzie się bawiło dobrze albo źle. Dlatego zawsze liczyłem na powrót do Elronda i Durina. Przebywanie w Khazad-dûm zawsze sprawiało mi przyjemność. To dwójka naprawdę dobrze napisanych postaci, których relacja działa. Nagle w serialu wracało życie, bo ja przejmowałem się tym jak krasnolud wciąż wypomina przyjacielowi elfowi nie pojawienie się na weselu. Lepszego wątku w tym serialu nie było, choć nawet jemu zdarzyły się pewne potknięcia po drodze.

Natomiast reszta wydaje się zwykle w porządku na początku, tylko po to, żeby później przestać angażować. Podobało mi się spokojne życie Harfootów, ale od momentu pojawienia się tajemniczego wielkoluda, nagle zabrakło pomysłu na pociągnięcie tego dalej i do momentu finału sezonu, nie dzieje się tam nic ciekawego. Całkiem lubiłem poczynania Arondira. Nieważne czy to był początek z budzącym się złem, trudy w niewoli orków czy zawiązanie się wątków w 6 odcinku. Dopiero pod koniec nie dało się już niczego ciekawego zrobić z tą postacią. Niespecjalnie dużo mogę powiedzieć o wszystkim co dzieje się w Númenorze. Choć polubiłem Elendila to jego relacja z Isildurem jest bardzo płaska. Pomimo zachwycającego wyglądu królestwa, nie miałem ochoty spędzać tam czasu. Tak samo nie chciało mi się śledzić losów Galadrieli. Jest nudną bohaterką, której nie uratuje nawet świetna Morfydd Clark. Przynajmniej towarzyszy jej ciekawszy Halbrand.


I tak to jest z fabułą w ,,Władcy Pierścieni: Pierścieniach Władzy". Jest sinusoidą. Stale skacze od góry do dołu. Raz jestem wciągnięty, bo widzę życie w tych postaciach, a kiedy indziej czuję się znużony, bo dzieje się niewiele. Nie pomaga długi metraż każdego odcinka. Coraz ciężej mi było sięgać po kolejne epizody wiedząc, że to oznacza przesiedzenie tych 70 minut. Stało się to lekko przymusem na pewnym etapie. Oczywiście na produkcji Amazonu nie cierpiałem, bo generalnie jest ona zjadliwa. Czy może powinienem raczej powiedzieć - przeciętna. Był potencjał na więcej i uważam, że przed decyzją o wielkim budżecie, powinna była paść decyzja o zatrudnieniu lepszych twórców. Chciałbym, żeby Patrick McKay oraz John D. Payne przy 2 sezonie poprawili się. Wciąż można pociągnąć historię w ciekawym kierunku. A ja mimo wszystko zdecyduję się na powrót do Śródziemia za te pewnie parę lat.

Ocena: 6/10

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz