piątek, 21 października 2022

,,Black Adam" - recenzja

 

Hierarchia mocy w uniwersum DC zdecydowanie nie uległa zmianie.


DCEU to wyjątkowo problematyczne, kinowe uniwersum. Przeszło masę trudów, ale nawet ono przez chwilę ekscytowało mnie. Był ten czas produkcji, które wyróżniały się. Mówię tu o ,,Aquamanie", ,,Shazamie" czy ,,Ptakach Nocy (i fantastycznej emancypacji pewnej Harley Quinn)". Można sięgnąć jeszcze bliżej. W zeszłym roku ,,Legion samobójców. The Suicide Squad". W tym, ,,Batman". Oczywiście trzeba było po drodze przeżyć także ,,Ligę sprawiedliwości Zacka Snydera", ale póki nikt nie szykował tutaj planów na miarę Marvela, to było dobrze. Jednakże mamy nowy zarząd w Warner Bros, który nie nauczył się, że nie warto kopiować MCU. I tu wkracza ,,Black Adam".

Film, od którego miałaby zacząć się nowa era dla tego uniwersum. Połączona ze sobą. To produkcja, która jest skłonna już teraz składać pewne obietnice. O tym co będzie później. Choć nie zawsze tak było. Dwayne Johnson chciał zrealizować ten projekt już od dawna. Nie stało za tym to co teraz. I spełnienie tego marzenia nie musiało skończyć się źle. Choć poziom filmów z udziałem The Rocka potrafi być dość różny, to dało się stworzyć z tego coś przystępnego. Niestety wyszło inaczej. Jak na coś co miałoby rozpocząć nowy rozdział dla uniwersum, ,,Black Adam" jest zbyt zachowawczym filmem, którego obietnice kompletnie mnie nie obchodzą.


Ogólnie myślę, że pisanie antybohaterów jest szczególnie trudne. Najczęściej granicą dla tych postaci pomiędzy dobrem, a złem jest zabijanie. Nic więcej. To wyjątkowo nieciekawy konflikt. Jednakże Black Adam jest postacią, z której dałoby się uczynić interesującego i nietypowego protagonistę. Niestety tu nowy film z stajni DC robi pierwszy, duży problem. Postać grana przez Dwayne'a Johnsona jest nudna. Jego przeszłość jest kuriozalna i nie stanowi dobrej podwaliny pod to kim jest. Do tego to wyjątkowo nieciekawy antybohater, bo po tym co już widzieliśmy w DC, ciężko go nawet nim nazwać. To przekroczenie granicy w zabijaniu nie robi jakiejś mocnej różnicy. Na dobrą sprawę traktowałem go jako lepszego bohatera od Stowarzyszenia Sprawiedliwości, bo on przynajmniej lepiej wykonywał robotę. A już z pewnością bardziej radził sobie w dawaniu nadziei ludziom z Kahndaqu.

Kolejny problem jest taki, że cała reszta postaci również nie jest ciekawa. Film nie ma czasu, żeby ich pełnoprawnie przedstawić, a co dopiero rozwinąć. Jest to szczególnie bolesne w przypadku pewnej dwójki bohaterów. Chodzi o Hawkmana i Doktora Fate'a. To jedyne jakkolwiek interesujące postacie w filmie. Choć są ciągnięte przez charyzmę Aldisa Hodge oraz Pierce'a Brosnana. To były idealne wybory castingowe. Nawet z tak słabym materiałem, robią oni co mogą, żeby wypaść dobrze. Niestety zdawkowe informacje o nich oraz pospieszany rozwój, sprawiają, że są za słabo wykorzystani w filmie. Reszta zaś miała albo jakiś potencjał albo była skazana na wypadnięcie źle od samego początku. Chociażby reszta Stowarzyszenia Sprawiedliwości, która nie jest zagrana źle, ale wypada bardzo blado pod względem charakteru. Natomiast o postaciach z Kahndaqu szkoda mówić. Szczególnie o złoczyńcy, który jest jednym z najgorzej napisanych w DCEU.


Byłoby zupełnie inaczej gdyby nie narzucenie tak szybkiego tempa. Można zażartować, że ,,Black Adam" to 2-godzinna gra akcji, w której poziomy z biciem się po twarzach są przerywane krótkimi cutscenkami wypełnionymi po brzegi ekspozycją. Właśnie tak to wygląda. Mamy praktycznie nieprzerwany ciąg akcji, w którym krótkie momenty oddechu nie wystarczają, żeby zarysować postacie. Wprowadzenie Stowarzyszenia Sprawiedliwości wygląda wręcz śmiesznie, bo pojawiają się zupełnie znikąd, a na przedstawienie każdego jest tyle czasu, żeby powiedzieć z jakieś dwa zdania. Natomiast gdy nie słuchamy ekspozycji to dostajemy sceny akcji, które... tragiczne nie są. To mogę przyznać. Film Jaume Collet-Serry nie wygląda też brzydko (szczególnie w porównaniu do ostatnich produkcji MCU), ale nie brakuje mu problemów od strony wizualnej. Czy to nadmiar slow-motion, brzydki filtr typowy dla takiego miejsca akcji albo mimo wszystko nierówne CGI (głównie w 3 akcie). Ogólnie poprzedniej twórczości Collet-Serry nie widziałem, ale jedno mogę powiedzieć. Nie ma on tu wolnej ręki. Całość sprawia wrażenie bezpiecznego produktu.

Jest to szczególnie widoczne w fabule podążającej przetartymi w kulturze tropami. Zaczynając od bohatera, który zostaje przeniesiony z swojego domu czy czasów do współczesnego świata. Widzieliście to chociażby w ,,Thorze". Tutaj działa słabiej, bo nie dość, że postacie są jakie są, to jeszcze czerstwy i powtarzalny humor nie działa. Ogólnie jeśli ktoś myśli, że będę bawił się dobrze na scenie akcji, która dostała jakiś znany i lubiany utwór w tle, to się myli. Do tego dochodzi jeszcze drugi ulubiony trop twórców czyli bieganie za MacGuffinem. W tym wypadku mowa o koronie. Jednakże te dwa czołowe filary historii to nie jedyny przykład braku oryginalności ,,Black Adama". Cały film krzyczy latami dwutysięcznymi. Tam powinien był zresztą zostać, bo w obecnych czasach, niepotrzebnie przypomina o gorszych produkcjach kina komiksowego. Chociażby z swoim tragicznym trzecim aktem, który jest obowiązkową walką z dużym, złym gościem w CGI (nie zabrakło nawet kochanego promienia w niebo przez chwilę).



To dość przykre, bo z jednej strony dobrze, że Dwayne Johnson mógł zrealizować w końcu swoje marzenie, ale jeśli taki ma być przyszły kierunek dla DCEU, to ja się boję. Podobało mi się kiedy uniwersum nie przejmowało się tym jak łączy się ze sobą. Albo to, że reżyserzy mieli bardziej wolną rękę niż ci w MCU. Nie potrzebowałem do szczęścia ,,Black Adama", który nie ma w sobie jakiejkolwiek z tych rzeczy. W końcu nawet on musi otwierać pewną furtkę pod przyszłość. A jest nią pomachanie ludziom czymś co pamiętają zamiast pozostawienia pewnego rozdziału zamkniętym. Mógłbym pisać o tym wszystkim w kontekście odejścia Waltera Hamady co jest dla mnie przykre, ale ostatecznie nie to ma największe znaczenie. Jest mi zwyczajnie źle, że teraz, nawet to drugie komiksowe uniwersum zacznie mnie powoli, przestać interesować.

Ocena: 3/10

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz