piątek, 30 września 2022

,,Yofukashi no Uta" / ,,Call of the Night" - recenzja

 

Od dłuższego czasu ciężko mi zebrać w sobie ochotę na recenzowanie sezonowych anime, ale w przypadku tak świetnego tytułu jak ,,Yofukashi no Uta", musiałem zrobić ten wyjątek.


Czy próbowaliście kiedyś dostrzec piękno w nocy? Może zawsze kojarzyła wam się jako szarobura i brzydka, bo przecież musi jakoś przykryć słabe efekty specjalne w Hollywoodzkim blockbusterze? Tymczasem kryje się w niej dużo więcej. I jakoś nikt nigdy nie był w stanie tego pokazać. Czemu noc zawsze musi być taka nieciekawa? Na szczęście pojawił się Kotoyama, który tworząc mangę ,,Yofukashi no Uta", zupełnie przełamał ten obraz. Pokazał piękno w tak prostych rzeczach jak nocny spacer i opowiedział o wolności jaką czerpie się z tej pory dnia. A to nie jest jedyny motyw tej historii. Jego manga jest także o dwójce osób, która dopiero po poznaniu siebie przestała wieść nudne życie. To także opowieść pokazująca, że konflikt wampirów i ludzi nie musi być ograny w oklepany sposób. A teraz doczekała się ona animowanej adaptacji, która jest niesamowicie dobra.


Zobaczenie po raz pierwszy nocy w wydaniu studia LIDENFILMS to było coś niepowtarzalnego. ,,Yofukashi no Uta" robi świetne wrażenie od samego początku. Do strony wizualnej nie da się przyczepić. Każde tło jest tak żywe, że czuję się jakby noc była pełnoprawnym bohaterem historii. I ta jakość nigdy nie spada do końca serii. Co również robi duże wrażenie to dynamiczna reżyseria. Cieszyły mnie takie zabiegi jak szara stylistyka przywołująca na myśl kino noir przy postaci detektywki czy szybki montaż przy niektórych rozmowach. Ten serial stale zaskakuje tym jak wygląda. Sceny rozmów ogląda się świetnie nie tylko dzięki temu jak są napisane, ale też przez reżyserię. Całość wygląda także pięknie, bo gra światłem jest perfekcyjna. Wiele kadrów spokojnie nadawałoby się pod tapety i sam przyłapałem się na częstym robieniu zrzutów ekranu.


Seria trafiła w dziesiątkę jeśli chodzi o mój gust dzięki estetyce. I równie szybko zachwyciła mnie też tym jak jest napisana. Kou Yamori to zdecydowanie nie standardowy typ protagonisty. Młody chłopak znudzony życiem, który postanawia przestać iść do szkoły i woli spędzać czas nocą. A po poznaniu wampirzycy decyduje, że sam chce zostać wampirem. Jest to całkiem odświeżające, bo nie zachowuje się on tak jak inni by tego oczekiwali lub spodziewali się. Szczególnie da się to odczuć w jego podejściu do miłości, które pasuje do kogoś kto ma 14 lat. Przez to dużo jego interakcji z innymi postaciami przebiega dość śmiesznie. Czyni to dynamikę rozmów ciekawszą. Również interesujące jest, że Kou Yamoriego oraz Nazunę Nanakusę nie da się nazwać parą. Ciężko tak naprawdę określić ich relację.


Mamy chłopaka, który sam do końca nie wie czym jest miłość, a do tego zaczyna on dopiero poznawać uroki nocy. I na jego drodze staje tak samo znudzona życiem wampirzyca, która wolne momenty spędza na piciu alkoholu, graniu oraz szlajaniu się po ulicach bez celu. Samo to jest już całkiem życiowe i czyni Nazunę nietypową bohaterką. Natomiast relacja tej dwójki stale się rozwija i czasem ciężko powiedzieć w jakim kierunku może się potoczyć. Jednakże chce się kibicować, żeby znaleźli oni jakieś szczęście w życiu. Co jest jeszcze ważne to motyw dwójki ludzi, która musiała poznać siebie, żeby nareszcie w pełni cieszyć się życiem. Jest w tym coś wyjątkowo pięknego, a także pocieszającego.


Generalnie ,,Yofukashi no Uta" wspaniale zarysowuje wszystkich bohaterów. Trochę ich jest, ale każdy dostaje odpowiednio dużo czasu ekranowego i zostaje ciekawie zarysowany. Jest chociażby Akira Asai oraz Mahiru Seki czyli dwójka przyjaciół z dzieciństwa głównego bohatera. Ich losy ponownie krzyżują się po latach nocą i pomagają Yamoriemu w uświadomieniu sobie paru rzeczy. Zaś on sam jest w stanie wesprzeć nowopoznanych ludzi takich jak Kiyosumi Shirakawa czy Akihito Akiyama. Każdy odcinek coś mówi o bohaterach lub ogólnie problemach ludzi. Część z nich nie jest realistyczna jak przystało na opowieść o wampirach, ale niektóre z nich jak znaczenie bycia dziwnym albo opieranie całego swojego życia na wykańczającej pracy są naprawdę przemyślane.


Oczywiście nie ogląda się tej historii tylko dla ludzkich problemów i tutaj naprawdę cieszy mnie jaki pomysł na wampiry miał Kotoyama. To rzadziej przerażające potwory, a częściej kobiety, które wolą podyskutować o miłości niż bić się. Zaś spożywanie krwi, choć przyjemne, niekiedy traktują jako zwykły posiłek lub obowiązek kiedy trzeba zmienić kogoś w wampira, a nie coś szczególnie wartego zachodu dla nich. Szczególnie, że do tego potrzebne jest rozkochanie w sobie człowieka. Dlatego nawet jeśli te wampiry wciąż będą musiały pić krew albo unikać światła dnia, żeby przeżyć, to dzięki tym pomysłom, sprawiają wrażenie innych od tego jak najczęściej są przedstawiane w kulturze. Jest także konflikt z ludźmi, któremu Kou Yamori próbuje zapobiegać przez lepsze zrozumienie wampirów. Seria nie zapomina o tym, że to wciąż młody i naiwny chłopak dzięki czemu cały ten wątek wypada dość dojrzale.


Mógłbym tak nawijać, bo jest o czym, ale prawdopodobnie każdy już zdołał to zrozumieć. Uwielbiam ,,Yofukashi no Uta". Z wszystkich serii, które były nadawane w letnim sezonie, ta najbardziej skradła moje serce. Potrzebowałem jakiejś oryginalnej historii o wampirach. A żeby lepiej wczuć się w jej klimat, to każdy odcinek oglądałem już nocą gdy było ciemno w moim pokoju. Ciężko mi będzie zapomnieć te czwartki. Choć podejrzewam, że nie każdemu ta seria tak podejdzie do gustu. Jest ona specyficzna. Zarówno pod względem interakcji postaci jak i atmosfery serialu. U mnie trafiło to w dziesiątkę, bo ja z zasady cenię sobie oryginalne produkcje. A także te, które będą mnie zachwycać swoją stroną wizualną, bo naprawdę nie jestem w stanie oderwać oczu od tej scenerii. Mam nadzieję, że inni ludzie również poczują zew nocy.

Ocena: 9/10

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz