wtorek, 13 września 2022

,,Cyberpunk: Edgerunners" - recenzja

 

Nawet ja jako człowiek, który nigdy nie poczuł się zachęcony sprawdzeniem ,,Cyberpunka 2077", czekałem z niecierpliwością na anime od studia Trigger.


Już od momentu pierwszej zapowiedzi ,,Cyberpunk: Edgerunners" brzmiało jak projekt idealny. Nie umiałbym sobie wyobrazić lepszego studia niż Trigger do stworzenia anime z Cyberpunka. Ich produkcje zawsze kipią energią, a do tego mają niepodrabialny styl. Tak naprawdę jedyne moje obawy pojawiły się po zwiastunach, które wydawały mi się zbyt chaotyczne. Bałem się czy ktoś na pewnym etapie nie przesadzi z szaleństwem historii, ale spieszę już donieść, że ,,Cyberpunk: Edgerunners" nie zawiodło mnie. Warto było czekać te nieco ponad 2 lata.


Dzieło studia Trigger od początku do końca wygląda na dopieszczony produkt. Za tym anime stoją ogromnie utalentowani ludzie, w tym reżyser Hiroyuki Imaishi. Z jego doświadczeniem nie było szans, żeby sceny akcji zawiodły. Każda walka jest czytelna i pięknie wygląda. A jeśli kogoś martwi CGI, to trójwymiarowych elementów jest niewiele i zlewają się one idealnie z otoczeniem. Ogólnie estetyka Edgerunners to coś od czego nie można oderwać oczu. Równie świetnie wypada dźwięk. Każda broń, pojazd czy rozrywane ciała, brzmią wspaniale. Za to tym co jeszcze doceniam jest muzyka Akiry Yamaoki. Czasem za rzadko obecna, ale nigdy nie rozczarowująca.

Także strona techniczna ku niczyjemu zaskoczeniu, nie zawiodła. Już dla samej estetyki warto sprawdzić ,,Cyberpunk: Edgerunners". Natomiast jak jest z historią? Tutaj czułem się lekko niepewnie przed premierą. Choćby dlatego, bo z poprzednich dzieł Triggera, pamiętam słabe zakończenia ,,Darling in the FranXX" oraz ,,BNA: Brand New Animal". Na całe szczęście ich nowe dzieło było dla mnie satysfakcjonujące od początku do końca. Przede wszystkim cieszy mnie, że tempo historii nie jest wcale szybkie. Zbytni pośpiech nie pozwoliłby zarysować dobrze postaci oraz lepiej przedstawić świat. Dlatego nie brakuje wielu momentów postoju, a 10 odcinków to była idealna ilość na odpowiednie wyważenie tego.


Przy krótszym metrażu lub szybszym tempie, prawdopodobnie nie polubiłbym tak postaci. Davida, którego nie definiuje wyłącznie pochodzenie, tylko pragnienie, żeby spełniać marzenia innych. Lucy, bohaterka z tragiczną przeszłością, która ciągle brnie do przodu chcąc znaleźć się w lepszym miejscu. Cała reszta ekipy Edgerunnerów jak Maine, Dorio, Kiwi, Rebecca czy Pilar, z którymi zżyłem się. Mogłem poczuć, że jest z nich prawdziwa rodzina i kibicowałem komu tylko mogłem, żeby nie skończyli źle w historii. I nawet jeśli są oparci o pewne archetypy lub proste cechy, to tyle wystarcza, żeby stworzyć z nich sympatycznych bohaterów. Jedyne czego mi bardziej szkoda to zmarnowanego potencjału Faraday'a, który jest niespecjalnie ciekawym czarnym charakterem.

Na szczęście pewne wady są nadrabiane przez inne zalety. Metraż w ,,Cyberpunk: Edgerunners" jest bardzo dobrze wykorzystany, bo nawet kiedy nie poświęca tak dużo czasu pewnym aspektom, to wyciska z świata przedstawionego tyle ile może. Nie powiem jak on może wypaść w oczach ludzi, którzy grali w grę lub znają oryginał stworzony przez Mike'a Pondsmitha, ale ja byłem nim urzeczony. Jego brudem, różnorodną społecznością oraz technologią. Generalnie brakuje mi dobrego S-F w anime, dlatego dzieło studia Trigger idealnie wypełniło mi tę pustkę. 


I jest ono najlepszym anime stworzonym dla Netflixa od naprawdę dawna. Tempo z jakim tworzone są co niektóre filmy i seriale potrafi przerażać. Przez to ich jakość bywa dość mieszana. Brakowało mi czegoś stworzonego z masą serca i pasji jak właśnie ,,Cyberpunk: Edgerunners". Jest ono dość prostą historią o wspinaniu się na szczyt wprost z samego dna, ale ogromnie się w nią wciągnąłem. Z dużą chęcią dowiadywałem się więcej o świecie, kibicowałem wszystkim postaciom oraz byłem zachwycony wspaniałą animacją. Studio Trigger dowiozło świetny serial.

Ocena: 8/10

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz