Cztery lata temu, zakończyłem Tofifest oglądając ,,Climax" Gaspara Noé. W tym roku, również obejrzałem jego film w ostatni dzień. Jest on zupełnie inny, ale również wspaniały.
Mój kontakt z Gasparem Noé jest dość znikomy, bo ogranicza się do ,,Climax". Filmu, który uwielbiam, ale widać, że kiedyś będę musiał nadrobić pozostałe produkcje reżysera. Choć jestem zaznajomiony z jego stylem. Dlatego poczułem się zaskoczony słysząc od znajomego czego mam się spodziewać po ,,Vortex". Czegoś co wręcz jest same w sobie śmiercią. Powolnym i męczącym doświadczeniem. Z takim nastawieniem ruszyłem praktycznie nie znając zarysu fabuły, a tym bardziej zwiastuna. I już na sam początek dostałem niespodziewaną formę.
Niemalże cała produkcja została nakręcona dwiema kamerami i historię oglądamy w formie split-screenu. Zupełnie nie spodziewałem się takiego zabiegu, ale jest on czymś co zdecydowanie wyróżnia ,,Vortex". To świetnie nakręcony film, który od strony zdjęć czy montażu robi wrażenie. Do tego sam zabieg wpisuje się w to o czym opowiada produkcja. Nie jest przerostem formy nad treścią. Niektórzy mogą mieć problem z skoncentrowaniem się na dwójce postaci. Wystarczy czasem moment zamyślenia się lub obserwowania wyłącznie jednego bohatera, żeby coś stracić.
Do Gaspara Noé nie mam żadnych zarzutów pod kątem reżyserii. Zabiegu użył wcześniej w krótkometrażowym ,,Lux Æterna", ale prędko zdołał go idealnie wykorzystać do trwającego aż 142 minuty filmu. Poza tym jestem zaskoczony widząc tak spokojną produkcję od niego. Cztery lata wcześniej oglądałem ,,Climax" kipiące energią. Tymczasem ,,Vortex" jak wspomniałem, jest niczym śmierć. Powolna i męcząca. Gaspar Noé jest w pełni oddany pokazaniu widowni z czym wiąże się starość. Czerpie on również z życia (bliska śmierć z powodu krwotoku mózgu oraz jego rodzice) przez co historia wypada bardzo osobiście.
Jest ona naprawdę szczera i emocjonalna. Ludzie tacy jak ja, którzy dostrzegą w tym coś z ich własnego życia, będą dodatkowo poruszeni. Do tej szczerości dokładają się również improwizowane dialogi. To coś o czym dowiedziałem się dopiero po seansie. Dario Argento, Françoise Lebrun i Alex Lutz sprzedają to tak dobrze, że w ogóle nie myślałem o improwizacji w trakcie oglądania ,,Vortex". Ta trójka poradziła sobie rewelacyjnie w tej konwencji. Również imponujące jest widzieć Dario Argento w pierwszoplanowej roli.
Chwalę ,,Vortex" i ogólnie zachęcam ludzi do sprawdzenia go, ale przy tym jestem świadomy, że wielu ten film zmęczy. Ja miałem podobną reakcję. Tego absolutnie nie ogląda się przyjemnie. Ciężko, żeby to było możliwe z taką tematyką. Można być zaangażowanym, ale także znużonym ze względu na tempo i długość. To trudne doświadczenie na prawie 2,5 godziny, ale jest dość unikalne i warte przeżycia. Nie wszystko zagrało dla mnie w historii i pewnie sam bym ,,Vortex" nieco skrócił. Jednakże doceniam Gaspara Noé za coś tak innego oraz przede wszystkim osobistego.
Ocena: 8/10
Ocena: 8/10
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz