niedziela, 24 lipca 2022

,,Mona Lisa and the Blood Moon" / ,,Mona Lisa i krwawy księżyc" - recenzja


,,Mona Lisa i krwawy księżyc" to film, który może przemknąć niepostrzeżenie jako część pasma Nocne Szaleństwo, a tak być nie powinno. Jeśli tylko trafia do was kino klasy B, to dzieło Any Lily Amirpour będzie czymś idealnym dla was.


Choć nie mam nic przeciwko społecznym dramatom lub filmom o rozpadach rodziny, to na Nowych Horyzontach potrzebuję również czegoś bardziej wyróżniającego się. I na odsiecz przybywa Nocne Szaleństwo. Pasmo, w którym jest grana m.in. ,,Mona Lisa i krwawy księżyc". Nowy film Any Lily Amirpour, reżyserki, która nakręciła m.in. ,,O dziewczynie, która wraca sama nocą do domu". Do dzisiaj żałuję, że nadal mam tę produkcję do nadrobienia. Ale na Mona Lisę ruszałem spodziewając się czegoś co by trafiło w mój gust. I dokładnie tak było.

Poczynając już od samego początku, łatwo zauważyć jaką konwencję obrała Amirpour. ,,Mona Lisa i krwawy księżyc" nie traktuje siebie zbyt poważnie. To absurdalne kino rodem z klasy B, które zapożycza różne znajome motywy i zabiera widza na niecodzienną podróż razem z protagonistką, która ma telekinetyczne zdolności. Jest to wybuchowa mieszanka. Niektórzy odpadną już na początku. Przez ten kicz, stylistykę czy głupie dialogi. Dlatego warto wiedzieć na co się nastawić przy okazji tego konkretnego seansu.

Ja dostałem wszystko czego chciałem i więcej. Ana Lily Amirpour kreuje przyciągającą oko wizję. Nowy Orlean zachwyca swoją różnorodną kolorystyką. O ile za dnia wygląda zwyczajnie, tak w nocy zmienia się w zupełnie inne miejsce. A do niego wrzucona zostaje Mona Lisa. Dziewczyna zbiegła z zakładu, która potrafi kontrolować umysły innych. Zaczyna po raz pierwszy poznawać bliżej świat po latach zamknięcia i jest to dość uroczy proces. Oczywiście nie brakuje tu klisz, które ludzie wielokrotnie widzieli w kinie. Na szczęście są tu one wykorzystane na tyle sprawnie, żeby ich obecność nadawała filmowi charakteru czegoś z lat 80. 

Poza tym sama produkcja działa, bo protagonistkę gra wspaniała Jong-seo Jun. Świetnie korzysta z mimiki i gestykulacji, żeby wykreować nietuzinkową bohaterkę, której nie da się nie lubić. Całkiem niezła jest Kate Hudson, która może i przesadza z pewną manierą, ale razem z Jong-seo tworzy zgrany duet. W mniejszej roli pojawia się także Ed Skrein. Aktor z dużym talentem, który wciąż nie jest wystarczająco doceniony przez ludzi. Ale kto wie, może jego występ tutaj sprawi, że niektórzy dostrzegą w nim coś więcej.

Liczyłbym też, że sama Amirpour stanie się nieco bardziej znana. Wiem, to dopiero jej pierwszy film, który obejrzałem. Jednakże natychmiastowo skradł on moje serce i pewnie wskoczy wysoko do mojej listy obejrzanych produkcji na Nowych Horyzontach. Całość jest z jednej strony kompletnie absurdalna, ale z drugiej ma także w sobie masę serca. Idealnie poprawia humor na wieczór. Takich filmów potrzebuję w moim życiu. Zresztą, jak zobaczycie te zdjęcia Pawła Pogorzelskiego to zrozumiecie czemu tak bardzo wyszedłem zadowolony.

Ocena: 8/10

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz