Ledwo co premierę miał ,,Top Gun: Maverick", a już wyszedł kolejny film Josepha Kosinskiego. Tym razem jest to produkcja dla Netflixa. I niestety jest to pierwsza wpadka w jego karierze.
Rzadko kiedy sięgam po filmy Netflix Original. Szczególnie te większe, reklamowane dużymi nazwiskami i budżetem. Wyjątkiem są polskie produkcje lub anime. Jednakże ,,Pajęczej Głowy" nie ominąłem. Czemu? To nowy film Josepha Kosinskiego. Reżysera, którego bardzo szanuję. Liczyłem, że nawet kiedy stworzy coś dla Netflixa to efekt będzie zadowalający. Niestety ,,Pajęcza Głowa" to kolejna przeciętna produkcja z tysięcy innych jakie znajdziecie na platformie.
Nie musiało się tak skończyć. Opowiadanie ,,Escape from Spiderhead" autorstwa George'a Saundersa to kawał ciekawej lektury. Taki, który nadałby się pod jakiś lepszy odcinek ,,Czarnego lustra". Ale na pewno nie pod pełnometrażową produkcję. ,,Pajęcza Głowa" w pierwszej godzinie jest bardzo wierną adaptacją. Postacie w większości są takie same, dialogi momentami są identyczne, a przebieg wydarzeń też zgadza się. Tylko, że opowiadanie jest krótkie. Dlatego po upłynięciu godziny, scenarzyści musieli coś skombinować. Co zatem zrobili?
W trzecim akcie historia zmierza w możliwie najbardziej oczywistym kierunku. Oryginał kończył się dość otwarcie i wierzył w czytelnika jeśli chodzi o domyślenie się paru rzeczy związanych z działaniami firmy. Tymczasem Paul Wernick i Rhett Reese nie zostawiają miejsca na domysły. Wszystko jest wprost tłumaczone, a zakończenie wypada bardzo przewidywalnie. George Saunders wymyślił dość oryginalny koncept. Jego adaptacja zaś to kolejny, typowy film S-F, który znajdziecie wszędzie. Choć nie powinienem być zaskoczony takim efektem końcowym skoro odpowiedzialni za to byli scenarzyści dwóch ,,Deadpoolów", ,,Life" czy ,,Zombieland: Kulki w łeb".
Pocieszeniem dla mnie jest, że winę można zwalić na tę dwójkę. Na szczęście Joseph Kosinski nie zawinił. Wciąż pokazuje jakim jest sprawnym reżyserem, który umie zadbać o porządną stronę wizualną. Oczywiście to byłoby trudniejsze bez Claudio Mirandy. Ten duet współpracuje ze sobą już piąty raz. Nie dziwi mnie to. Ich każda kolaboracja skutkuje ładnymi wizualnie produkcjami. Dlatego liczę, że nie przestaną ze sobą pracować, bo nawet jeśli ,,Pajęcza Głowa" będzie trochę wpadką w karierze, to przynajmniej nie powiem, że oni byli jej przyczyną.
Natomiast tym co jeszcze sprawia, że ,,Pajęczą Głowę" ogląda się nieco lepiej to pewne trio w obsadzie. Miles Teller po raz trzeci występuje w filmie Kosinskiego i ta dwójka zdaje się naprawdę dobrze dogadywać. Chrisa Hemswortha szanuję za zagranie czarnego charakteru. Czuję, że niczym przy ,,Żle się dzieje w El Royale", odnajduje się on w graniu złych postaci i chętnie bym zobaczył ich więcej w przyszłości. Jest także Jurnee Smollett, którą kojarzyłem już wcześniej za ,,Krainę Lovecrafta" oraz ,,Ptaki Nocy (i fantastyczną emancypację pewnej Harley Quinn)". Tutaj także dobrze zagrała i życzę jej kolejnych sukcesów w karierze. Ogólnie nawet z słabym materiałem ta trójka poradziła sobie dobrze i przez to film oglądało się chociaż trochę lepiej.
Jednakże nie zmienia to tego, że ,,Pajęcza Głowa" z powodu scenariusza skończy jak niemalże każdy Netflix Original z filmów. Posiedzi chwilę wysoko w TOP 10, zbierze słabe oceny, a następnie zostanie zapomniany na zawsze. Kto wie czy nawet w przypadku tej produkcji nie wyjdzie to na lepsze. Gdy będę patrzył na karierę Josepha Kosinskiego, to zignoruję, że taki film w ogóle wyszedł. Zamiast tego przypomnę sobie o znacznie lepszych produkcjach, które stworzył.
Ocena: 4/10
Ocena: 4/10
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz