Jak dotąd żadne ,,Jurassic World" nie przekonało mnie do siebie, a do zakończenia trylogii byłem nastawiony bardzo negatywnie. I niestety skończyło się tak jak myślałem. Ta marka potrzebuje odpoczynku. Długiego.
Jeszcze tak niedawno pisałem o ,,Top Gun: Maverick" jako przykładzie idealnie zrobionego legacy sequela. I zaraz po nim musiało przybyć ,,Jurassic World: Dominion". Finał trylogii, z którą mam sporo problemów. Pierwszy film był bardzo bezpieczny, bo trzeba było przyciągnąć jakoś ludzi po latach. Kiedy to się udało to nikt nie przejął się jaki byłby scenariusz w kontynuacji. W końcu jak się okazało, niezależnie od efektu końcowego ludzie pójdą. Chwalić można było co najwyżej zmianę reżysera na J.A. Bayonę, który wprowadził trochę horrowego klimatu. Niestety nawet on nie uratował tej historii od absolutnie tragicznego zakończenia. A teraz ,,Jurassic World: Dominion" bierze to co zostawił po sobie poprzedni film i musi jakoś sobie radzić. Dlatego co postanowiono? Zagrajmy na nostalgii fanów. Bierzemy z powrotem wszystkie trzy postacie z ,,Parku Jurajskiego". Patrzcie, nazywamy to ,,epickim zwieńczeniem Jurajskiej ery". W końcu w ostatnich latach trzeba robić z blockbusterów wydarzenia. Niestety to jedynie dobiło tę markę., bo ,,Jurassic World: Dominion" jest bez wątpienia najgorszą produkcją w serii.
Każe mi to się zastanowić jakim cudem Colin Trevorrow dalej jest zatrudniany do czegokolwiek. Każdy napisany przez niego scenariusz w trylogii był tragiczny. Pełen idiotyzmów i braku logiki w tym jak zachowywały się postacie. A on sam jako reżyser nie ma żadnego stylu. To osoba, która tworzy bezbarwne widowiska. Dlatego zatrudnienie go z powrotem było dużym błędem. Mogę mieć różne problemy z ,,Jurassic World: Upadłym królestwem", ale nie tyczyły się one tego co zrobił J.A. Bayona. Człowiek wszedł na plan i stwierdził, że skieruje film bardziej w stronę horroru. Dlatego oglądało się to dobrze. Był jakiś konkretny styl. Tymczasem teraz po Dominion przypomniałem sobie jak bardzo Colin Trevorrow jest tego pozbawiony. Jedyne za co mogę go chwalić to używanie efektów praktycznych w jakimś stopniu. Dobrze jest widzieć dinozaury stworzone nie za pomocą CGI. Jednakże w wszystkim innym reżyser kompletnie nie radzi sobie. Chociażby sceny akcji, które nie dają nawet tej potrzebnej rozrywki. Kamera próbuje podążać za bohaterami, ale czuję jakby miotała się. Śledzi się to z zerowym zaangażowaniem. Jednak największy problem Colina to brak jakichkolwiek umiejętności pisania scenariuszy.
Każe mi to się zastanowić jakim cudem Colin Trevorrow dalej jest zatrudniany do czegokolwiek. Każdy napisany przez niego scenariusz w trylogii był tragiczny. Pełen idiotyzmów i braku logiki w tym jak zachowywały się postacie. A on sam jako reżyser nie ma żadnego stylu. To osoba, która tworzy bezbarwne widowiska. Dlatego zatrudnienie go z powrotem było dużym błędem. Mogę mieć różne problemy z ,,Jurassic World: Upadłym królestwem", ale nie tyczyły się one tego co zrobił J.A. Bayona. Człowiek wszedł na plan i stwierdził, że skieruje film bardziej w stronę horroru. Dlatego oglądało się to dobrze. Był jakiś konkretny styl. Tymczasem teraz po Dominion przypomniałem sobie jak bardzo Colin Trevorrow jest tego pozbawiony. Jedyne za co mogę go chwalić to używanie efektów praktycznych w jakimś stopniu. Dobrze jest widzieć dinozaury stworzone nie za pomocą CGI. Jednakże w wszystkim innym reżyser kompletnie nie radzi sobie. Chociażby sceny akcji, które nie dają nawet tej potrzebnej rozrywki. Kamera próbuje podążać za bohaterami, ale czuję jakby miotała się. Śledzi się to z zerowym zaangażowaniem. Jednak największy problem Colina to brak jakichkolwiek umiejętności pisania scenariuszy.
Pierwsze ,,Jurassic World" głównie cierpiało na brak logiki. Upadłe królestwo przekroczyło już pewną granicę serwując jedno z najgorszych zakończeń w historii kina. Tymczasem trzeci film... może nie zaskakuje niczym tak złym jak druga część, ale to i tak najgorzej napisana produkcja z trylogii. Tu już brakuje jakiegokolwiek pomysłu. Colin i Emily dali duży przeskok w czasie, co chwilę rzucają ekspozycją, przeskakują z jednego do drugiego wątku jak szaleni, ciągną w nieskończoność naukowy bełkot i próbują gasić ogień spowodowany przez dwójkę dolewając do niego oliwy. Zadowoleni stwierdzili, że jest idealnie i swoje zrobili. Cóż, liczę, że będą mieli bardzo długi odpoczynek, bo po tym co jak dotąd napisali w karierze, zasługują na brak zatrudnienia w Hollywood. Zaskoczę się jeśli na ,,Jurassic World: Dominion" nie wynudzicie się na śmierć. Jest na tyle źle, że wszystkie sceny akcji zostały pokazane w dwóch zwiastunach. Pamiętajcie, że to finał trylogii trwający 2,5 godziny. Dinozaury i akcja? Nie, po co. Widzowie będą woleli gadanie o genetyce, dalsze tłumaczenie przeszłości dziewczynki-klona (tak, to dalej jest jak najbardziej obecne) oraz ciągłą ekspozycję. Jeżeli wasza epicka konkluzja kończy się wydaniem wiadomości z telewizji to wydaje mi się, że coś poszło nie tak.
Nie odnajdują się w tym także postacie. Nigdy nie zdołałem polubić nowych bohaterów z ,,Jurassic World". Owen czy Claire to papierowe postacie, o których nie umiem nic powiedzieć. Przez ten mój brak przywiązania do nich, nie umiałem się zaangażować. W końcu komu mam tu kibicować? Dziewczynce, która sprowadziła na cały świat dinozaury? Tak, to na pewno dobry pomysł. Niby jest też parę innych bohaterów z poprzednich filmów na drugim planie, ale dostają bardzo mało do roboty. Tylko zobaczenie z powrotem Omara Sy jako Barry'ego ucieszyło mnie. To może chociaż działają nowo wprowadzone w Dominion postacie? Otóż nie. O Kayli ciężko powiedzieć coś więcej. Ramsay służy głównie jako narzędzie fabularne. Jednak najgorszy jest Lewis Dodgson jako możliwie najbardziej stereotypowy czarny charakter. Oczywiście w serii ,,Parku Jurajskiego" nigdy nie zwracało się specjalnej uwagi na złoczyńców. Służyli po prostu jako zagrożenie i tyle. Tylko z jakiegoś powodu Lewis w Dominion dostaje dziwnie dużo czasu ekranowego. Zupełnie jakby traktowano go jako kompetentną postać. Cóż, nie jest nią.
Mamy oczywiście też stare trio z ,,Parku Jurajskiego". Jakoś trzeba przyciągnąć ludzi nostalgią. I choć wypadają one tutaj w porządku to ostatecznie są też zbędne. Historia mogła być tak rozplanowana, żeby nie wymagała ona pojawienia się Alana, Ellie i Iana. Szczególnie, że sam Ian ma tu dość niewiele do roboty i szybko zostaje zepchnięty na bok. Alan i Ellie już dostają tego czasu więcej i ich relacja jest całkiem miła do oglądania. Tylko nadal siedzi mi w głowie myśl, że nie dano ich do tego filmu, bo był pomysł na to. Dlatego też występ niezależnie od tego jak wypadał, uważam za niepotrzebny. Ale muszę przyznać jedną rzecz. Śmiesznie jest widzieć jak powrót starych i lubianych bohaterów sprawia, że te nowe w porównaniu stają się jeszcze bardziej nudne. Można by powiedzieć, że Colin i Emily nieintencjonalnie wbili gwóźdź do trumny.
Tą trumną jest marka ,,Parku Jurajskiego". Cieszę się, że to już koniec ,,Jurassic World", bo kto wie, może seria w końcu dostanie zasłużony odpoczynek. Czuję jak bardzo brakuje pomysłu na nią. Zwieńczeniem tego jest przydługa, nijako wyreżyserowana i tragicznie napisana konkluzja. Bardzo nie lubię ,,Parku Jurajskiego III", ale wciąż wolałbym wrócić do niego niż Dominion. Chociażby dlatego, bo na nim nie będę siedział 2,5 tylko 1,5 godziny. Całe 60 minut cierpienia mniej. Ech, mam dużą nadzieję, że po tak tragicznym przyjęciu Dominion wśród krytyków, Universal coś przemyśli. Na początek proszę o nie zatrudnianie nigdy więcej Colina Trevorrowa. A później, na odstawienie marki tak długo jak to możliwe. Dopóki nie znajdzie się ktoś z pomysłem. Poza tym proszę inne studia, żeby zauważyły, iż nie tak tworzy się legacy sequele.
Ocena: 3/10
Ocena: 3/10
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz