Jak zwykle, recenzowanie adaptacji gier nie jest szczególnie przyjemne, bo wciąż brakuje wielu udanych produkcji bazujących na nich. I niestety ,,Halo" dołącza do tych słabych adaptacji.
Paramount+ jak to wiele innych platform streamingowych potrzebuje produkcji, które przyciągną ludzi. I ,,Halo" miało być jedną z tych, które odniosą szczególny sukces. W końcu jest to adaptacja jednej z najbardziej znanych serii gier. Paramount był na tyle pewny serialu, że zamówił drugi sezon jeszcze przed wypuszczeniem wszystkich odcinków. Zaś oglądalność również dopisała. Czyli wszystko poszło dobrze? Chciałbym powiedzieć, że tak, ale niestety jest inaczej. Krytycy serial przyjęli nieźle, ale z widownią było inaczej. Przede wszystkim fani narzekali. Serial zmienia wiele rzeczy względem uniwersum. Jednakże ja sam nie jestem człowiekiem, który ufałby fanom. Poza tym, od razu przyznaję się, że nigdy nie miałem styczności z ,,Halo". W jakikolwiek sposób. Moja recenzja jest pisana z perspektywy kogoś kto mógłby potraktować serial jako zachętę do sprawdzenia serii. I niestety to bardzo słaby sposób na przekonanie się do niej.
Problemem jest historia. Choć gry przede wszystkim stawiają na akcję, to nie ma problemu, żeby napisać ciekawą fabułę. Uniwersum jest bogate i dało się chociażby czerpać z książek. Dlatego nie czepiam się nawet tego, że twórcy chcieli przede wszystkim opowiedzieć historię, a nie serwować sceny akcji. Tylko problem jest taki, że to bardzo źle napisany scenariusz. ,,Halo" korzysta z klisz, które widzieliśmy wiele razy. Kolejna historia o złej korporacji i wojsku wykorzystującym młodych ludzi, żeby odebrać im życie i zmienić ich w super-żołnierzy. Nie wiem na ile gry z serii również to robiły, ale z pewnością mogę stwierdzić, że widzowie woleliby oglądać coś oryginalnego. A jest to jeszcze mniej interesujące, bo przynajmniej połowa serialu to ganianie za MacGuffinem jakim są artefakty. Mogło to być lepsze gdyby pozwalało historii na zwiedzanie różnych planet i pokazywanie nam świata. Tylko, że jest inaczej. Bardzo dużo odcinków spędzimy w tych samych salach i korytarzach. Jedynie raz na jakiś czas bohaterowie lecą na inną planetę. Poza tym bardzo dużo czasu zajmuje ekspozycja. To jest serial S-F, który przedstawia koncepty wymagające wytłumaczenia. Wiem o tym. Jednakże jest pewna granica zaznaczająca miejsce kiedy widz robi się tym znużony. Jeśli człowiek dostaje jakieś 10-minutowe sceny w pełni poświęcone naukowemu bełkotowi to będzie chciał mieć to za sobą.
Problemem jest historia. Choć gry przede wszystkim stawiają na akcję, to nie ma problemu, żeby napisać ciekawą fabułę. Uniwersum jest bogate i dało się chociażby czerpać z książek. Dlatego nie czepiam się nawet tego, że twórcy chcieli przede wszystkim opowiedzieć historię, a nie serwować sceny akcji. Tylko problem jest taki, że to bardzo źle napisany scenariusz. ,,Halo" korzysta z klisz, które widzieliśmy wiele razy. Kolejna historia o złej korporacji i wojsku wykorzystującym młodych ludzi, żeby odebrać im życie i zmienić ich w super-żołnierzy. Nie wiem na ile gry z serii również to robiły, ale z pewnością mogę stwierdzić, że widzowie woleliby oglądać coś oryginalnego. A jest to jeszcze mniej interesujące, bo przynajmniej połowa serialu to ganianie za MacGuffinem jakim są artefakty. Mogło to być lepsze gdyby pozwalało historii na zwiedzanie różnych planet i pokazywanie nam świata. Tylko, że jest inaczej. Bardzo dużo odcinków spędzimy w tych samych salach i korytarzach. Jedynie raz na jakiś czas bohaterowie lecą na inną planetę. Poza tym bardzo dużo czasu zajmuje ekspozycja. To jest serial S-F, który przedstawia koncepty wymagające wytłumaczenia. Wiem o tym. Jednakże jest pewna granica zaznaczająca miejsce kiedy widz robi się tym znużony. Jeśli człowiek dostaje jakieś 10-minutowe sceny w pełni poświęcone naukowemu bełkotowi to będzie chciał mieć to za sobą.
Dlatego lepiej ogląda się wątek Master Chiefa. I to pomimo tego, że bazuje na tym koncepcie osoby, którą okłamywano przez większość życia i dopiero teraz zaczyna dowiadywać się prawdy. Brzmi jak coś wyciągniętego z filmu dla young adult. Jednakże w porównaniu do naukowej gadaniny jest to przynajmniej ciekawsze. Choć fani mogą być szczególnie zdenerwowani z powodu tego wątku. To z pewnością nie jest Master Chief, którego pamiętają z gier. Jeśli wkurza was już samo zdjęcie hełmu, to bądźcie gotowi na więcej. Moim zdaniem to dość zrozumiałe, że w 9-odcinkowym serialu stawiającym przede wszystkim na historię, poznajemy bliżej Johna. I nie jest on złą postacią. Szczególnie, że Pablo Schreiber wypada naprawdę porządnie w tej roli.
Tak naprawdę to przyczepić chciałbym się do innej ważnej postaci w serialu. Chodzi o Kwan Ha. Mam nadzieję, że zawsze chcieliście oglądać w ,,Halo" wątek młodej rewolucjonistki, bo serial poświęca jej dużo czasu. Z jednej strony jest ważna na początku, bo od uratowania jej zaczyna się przemiana Master Chiefa. Jednakże po tym jak rozchodzą się ich drogi, jest ona zbędna. A jako, że nigdy nie polubiłem bohaterki, to ilekroć serial skupiał się na niej, traciłem jakąkolwiek ochotę na oglądanie. To irytująca postać, która wielokrotnie podejmuje głupie decyzje. Natomiast cały jej wątek kończy się dość od niechcenia, więc ostatecznie jest kompletnie zbędny. Równie dobrze można było doprowadzić do przemiany protagonisty w inny sposób. Kwan Ha nigdy nie była tu potrzebna. Jedynie niepotrzebnie rozciąga serial. Ale powiem chociaż, że sama Yerin Ha nie jest złą aktorką. Po prostu dostała wyjątkowo słaby materiał.
O reszcie postaci ciężko mi powiedzieć więcej. Trochę ich jest, ale większość mogę podsumować jednym zdaniem. Mamy bohaterów z kartonu albo archetypy. Ewentualnie Cortana nieco wyróżnia się. Nawet jeżeli jej relacja z Johnem to coś co można by lepiej rozwinąć dopiero w przyszłości. Natomiast reszta jest po prostu nieciekawa. Z Spartan więcej mogę powiedzieć tylko o Kai, a to i tak wynika głównie z tego, że to ona dostaje rozwój w przeciwieństwie do reszty. Poza tym jest Dr. Halsey czyli typowa postać naukowczyni, która nie cofnie się przed niczym byle rozwinąć technologię. Po tej dobrej stronie konfliktu nikt więcej nie wyróżnia się. I jest jeszcze Covenant. Ci źli, którzy mają chociażby Makee i... bez wchodzenia w spoilery, zupełnie nie jestem przekonany do tego jak rozwija się jej wątek w drugiej połowie serialu. Relacja z Johnem zupełnie nie działa i na koniec nie ma pomysłu na nią.
W ,,Halo" spędzamy zdecydowanie za dużo czasu na nudnej historii z bezbarwnymi postaciami. Dlatego niewielkim wybawieniem są sceny akcji. Przy nich powracała moja ciekawość, bo są nieźle zrealizowane. Jest nieco dobrej reżyserii i nawet taki Jonathan Liebesman, którego ludzie pamiętają z tragicznego ,,Gniewu tytanów" czy bezbawnych blockbusterów jak ,,Inwazja: Bitwa o Los Angeles", wykazuje się w m.in. 5 odcinku. Nagle ten serial da się oglądać, bo przypomina to za co ludzie pamiętają gry. Niestety są to rzadkie momenty. W produkcji, która bazuje na kultowej serii FPS-ów, akcji jest mało. Jeśli nie myli mnie pamięć to znajdziecie ją tylko w odcinkach: 1, 5, 7, 8 i 9. A jako, że każdy epizod trwa ponad 40 minut to możecie sobie wyobrazić jak ,,często" zobaczycie Spartan w akcji. Oczywiście nie chcę być jedną z osób, które kojarzą brak widowiskowych scen jako wyłącznie nudę. Byłbym zadowolony gdybym przez resztę czasu miał ciekawą historię. Tylko, że jej nie ma. Dlatego tak bardzo chciałem oglądać coś bardziej interesującego.
Pozostaje jeszcze warstwa techniczna, która jest w porządku. Budżet musiał być niezły, bo przez większość czasu serial wygląda dobrze. Po prostu czasem CGI potrafi rozczarować kiedy widać, że Spartanie nienaturalnie poruszają się. Jednakże obcy prezentują się zaskakująco dobrze. To samo tyczy się też planet. Problem zaczyna się kiedy człowiek uświadamia sobie, że akcja nie bez powodu dzieje się tak często w salach i korytarzach. Działa to jako oszczędzanie budżetu. Trochę szanuję takie radzenie sobie z serialowymi ograniczeniami, ale przez to widz traci to co najbardziej chciał oglądać.
Bądźmy szczerzy, wielu sięgnie po ,,Halo", żeby zobaczyć to czego mogliby się spodziewać po adaptacji serii strzelanek. Kto by nie chciał oglądać Master Chiefa widowiskowo załatwiającego obcych razem z innymi Spartanami? Tu na szczęście serial dostarcza, ale szkoda, że przez większość czasu będziemy oglądać co innego. Sztampową historię bez interesujących postaci, która wkurzy wielu fanów. Mnie po prostu wynudziła. Nie mogę oceniać serialu pod kątem wierności, więc po prostu ostrzegę ludzi, którzy mają podobne doświadczenie co ja. Omińcie ,,Halo", bo to strata czasu. Z pewnością lepiej spędzicie czas sięgając po gry. Albo sprawdzając inne rzeczy, które może oferować Paramount+.
Ocena: 3/10
Ocena: 3/10
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz