Nieważne czego by Alex Garland nie stworzył, wciąż byłoby to coś czego nie mógłbym się doczekać. A kiedy jeszcze jest to coś skręcającego w nieco niespodziewany kierunek jak ,,Men", to tym bardziej czuję się zaintrygowany. I Garland na szczęście powraca z kolejnym udanym filmem.
Po ,,Ex Machinie", ,,Anihilacji" i ,,Devs", spodziewałem się, że Alex Garland dalej będzie trzymał się gatunku S-F. Jednakże przy ,,Men" odszedł od niego skręcając w stronę horroru. Nieco niespodziewany kierunek, ale tym bardziej byłem ciekaw co tym razem przygotuje. Jest on jednym z moich najbardziej ulubionych współczesnych twórców. I pomimo tego, że wiedziałem na co się nastawić, to ,,Men" wciąż mnie zaskoczyło. To film, który może odrzucić nawet dotychczasowych fanów twórczości tego reżysera.
To przede wszystkim powolna produkcja. Nawet jeśli nazywam ją horrorem to trzeba nastawić się na coś co toczy się bardzo wolno. Zupełnie jakby przystosowywałoby się do miejsca akcji. Cicha, angielska wieś usypia czujność. Nie tylko bohaterki, ale też widza. Dlatego na początku dzieje się stosunkowo niewiele. Choć czasem jest powoli budowane napięcie. Jednakże pierwszy akt bardziej działa po to, żeby przedstawić protagonistkę i jej problem, a do tego zaprezentowane zostaje nam miejsce akcji. Od razu zwróciłem uwagę na piękne zdjęcia. Rob Hardy wspaniale portretuje wieś oddając to poczucie bezpieczeństwa, które przychodzi jako pierwsze na myśl po przybyciu tam. Natomiast w tych niepokojących scenach, powolne najazdy kamery i świetny dobór kadrów, robią idealną robotę w kreowaniu odpowiedniej atmosfery.
To przede wszystkim powolna produkcja. Nawet jeśli nazywam ją horrorem to trzeba nastawić się na coś co toczy się bardzo wolno. Zupełnie jakby przystosowywałoby się do miejsca akcji. Cicha, angielska wieś usypia czujność. Nie tylko bohaterki, ale też widza. Dlatego na początku dzieje się stosunkowo niewiele. Choć czasem jest powoli budowane napięcie. Jednakże pierwszy akt bardziej działa po to, żeby przedstawić protagonistkę i jej problem, a do tego zaprezentowane zostaje nam miejsce akcji. Od razu zwróciłem uwagę na piękne zdjęcia. Rob Hardy wspaniale portretuje wieś oddając to poczucie bezpieczeństwa, które przychodzi jako pierwsze na myśl po przybyciu tam. Natomiast w tych niepokojących scenach, powolne najazdy kamery i świetny dobór kadrów, robią idealną robotę w kreowaniu odpowiedniej atmosfery.
Właśnie ten klimat, ale i także 3 akt historii są tymi strasznymi rzeczami. Na szczęście Garland nie operuje jumpscare'ami i u niego horror to zarówno trochę cielesnego bólu jak i opowieść o... właśnie, czym? ,,Men" podejmuje przede wszystkim temat poczucia winy, ale jest ono także komentarzem o tym, że każdy mężczyzna może sprowadzić siebie do potwora. To objawia się głównie przez świetny zabieg jakim jest Rory Kinnear grający niemalże każdą męską rolę w filmie. Działa to też dodatkowo dobrze, bo nie musi być wyłącznie sprowadzone do jednej narracji. Nową produkcję Garlanda można zinterpretować na parę różnych sposobów. Sam reżyser wprost tak powiedział i ja to widzę. I na każdym z tych paru pól, ,,Men" działa bardzo dobrze.
Może ono być prostym horrorem o paranoi głównej bohaterki, bo 3 akt jest naprawdę intensywny. Nadaje się pod głębsze rozmyślania, gdyż jest nieco symboliki, którą chcę się rozgryźć. Jest zarówno opowieścią o relacjach kobiet i mężczyzn, jak i poczuciu winy, a także o tym, że wszyscy mężczyźni są z zasady źli. Nie wiem na ile film zyska przy kolejnym obejrzeniu, ale powiedziałbym, że będzie on trochę siedział w mojej głowie. Jest tak również, bo mamy tu dwie świetne role. Dobrze jest widzieć jak wspaniale radzi sobie Jessie Buckley, która dopiero co była nominowana do Oscara. Idealnie oddaje ona niepokój protagonistki oraz ból jaki wywołuje u niej trauma z przeszłości. Natomiast Rory Kinnear miał wyjątkowo trudne zadanie grając parę ról. Czytałem o tym jak przygotowywał się do roli przez co jeszcze łatwiej jest mi go chwalić. Każdy grany przez niego mężczyzna jakoś się wyróżnia. I przede wszystkim ciężko nie docenić wysiłku jaki wymagał od niego 3 akt.
Bardzo chwalę ,,Men", bo to zdecydowanie zapadający w pamięć film, a Alex Garland jak zwykle objawia się jako wspaniały reżyser, ale muszę przyznać pewną rzecz. Trochę łopatologii wkrada się do tej historii. Pomimo symboliki, jest to wciąż w miarę łatwa do zrozumienia produkcja pod względem przekazu. Może jest nawet za prosta pod kątem tego co ma do powiedzenia. Choć dla mnie nie jest to specjalnie duży problem dzięki temu w co jest to zapakowane. ,,Men" ogląda się po prostu świetnie. Nawet kiedy wymaga na początku cierpliwości przez powolne tempo, to wynagradza uwagę widza serwując bardzo satysfakcjonujący 3 akt. ,,Ex Machinę" i ,,Anihilację" dalej będę stawiał wyżej, ale wciąż mogę powiedzieć, że Alex Garland nie zawiódł.
Ocena: 7/10
Ocena: 7/10
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz