Ponad 2 lata oczekiwania opłaciły się. ,,Batman'' w końcu doczekał się premiery i jakie to było dobre!
Batman w popkulturze doczekał się wielu różnych wersji. Było ich tyle, że na tym etapie łatwo poczuć się zmęczonym tą postacią. Co jeszcze nowego mielibyśmy dostać z nim w roli głównej? A jednak na ,,Batmana" od Matta Reevesa czekałem od samego początku. Z tak utalentowanym reżyserem na pokładzie wiedziałem, że na tą wizję warto czekać. Szczególnie, że oddzielono to od tego co jak dotąd widzieliśmy w DC Extended Universe. Żadnego zastanawiania się jak to łączą z innymi produkcjami. Ten ,,Batman" istnieje dla samego siebie. Już to było samo w sobie odświeżające, ale co najbardziej wyróżnia się to sam film spośród komiksowych adaptacji. Na coś takiego czekałem od dawna.
Czuję jakby Matt Reeves po prostu wiedział czego potrzebuję w komiksowym kinie. Jego ,,Batman" jest jednocześnie zupełnie inny od dotychczasowych, a przy tym bierze to co najlepsze z jego dziedzictwa. Ale przede wszystkim jest świeży. To bardzo autorski film jak na blockbustery. 3-godzinny, niespieszny i mroczny kryminał bardziej inspirowany thrillerami jak ,,Zodiak'' czy ,,Siedem'' niż innymi historiami o Batmanie. Już od samej sceny otwarcia czułem, że tego jeszcze nie widziałem i do końca nie opuszczało mnie to wrażenie. Brakowało mi takiej gęstej atmosfery i pokazania tej postaci jako przede wszystkim detektywa. Reeves dostrzegł jak tego brakowało i wykorzystał to w pełni. Niemalże cały film to gra pomiędzy Batmanem, a Riddlerem, w której sporo czasu poświęca się na badanie miejsc zbrodni, rozwiązywanie zagadek i szukanie wskazówek. Wciąga to mocno, bo razem z protagonistą odkrywa się prawdę na temat Gotham.
No właśnie, Gotham. Chyba jeszcze nigdy nie było tak dobre i nie stanowiło równie ważnej części filmu. Jest ono wręcz pełnoprawną postacią. Zepsutą do szpiku kości przez korupcję i mroczną. Wokół tych tematów kręci się ,,Batman". Riddler chce pokazać jak bardzo zniszczone jest Gotham i ile rzeczy próbowano ukryć przez lata. Stawia siebie jako bohatera, który demaskuje prawdę. Reeves mówi też o wpływie mediów czy tym jak nawet ludzie sprawiający wrażenie dobrych, mogą okazywać się zupełnie inni przez różne powody. Nieważne czy chodziłoby o władzę, ucieczkę od rzeczywistości czy pieniądze. Swoim wyglądem Gotham idealnie to odzwierciedla. Jest zaskakująco gotyckie (posiadłość Wayne'ów ładnie to odzwierciedla) nawiązując do komiksów, ale wciąż zachowuje sporo realizmu. W brudnych ulicach, klubach czy innych podrzędnych miejscach.
A wygląda to wszystko obłędnie. Jedna sprawa to oczywiście Reeves przypominający jak rewelacyjnym reżyserem jest. A druga to znakomite zdjęcia Greiga Fraisera. To najładniejszy wizualnie komiksowy film w historii. Każda scena jest przesiąknięta tym klimatem i nie brakuje wielu wysmakowanych kadrów. Ciężko mi nie było czuć ekscytacji jak widziałem scenę z odpaleniem Batmobilu albo pierwsze wejście Batmana. Również montaż jest bezbłędny. Sceny akcji są bardzo czytelne, a film idealnie łączy się ze sobą. Ogólnie to po prostu majstersztyk techniczny. Wizja Reevesa jest wspaniale podpierana przez zdjęcia Fraisera, muzykę Giacchino (chyba najlepsza w jego karierze), montaż i scenografię.
Oczywiście to nie jedyna grupa osób, której wysiłek warto tu docenić. Obsada dała z siebie 100%. Roberta Pattinsona uwielbiałem już w ,,Good Time" oraz ,,The Lighthouse". Byłem od razu przekonany, że sobie poradzi w tej roli i nie myliłem się. To jest mój najbardziej ulubiony aktorski Batman w popkulturze. Taki, który wzbudza strach w swoich przeciwnikach, nawet kiedy nie jest obecny. A przy tym potrafi być herosem służącym ludziom w potrzebie. Do tego Bruce Wayne, człowiek, którego ganianie w kostiumie sprawiło, że kompletnie wycofał się z życia społecznego i jak mu wypomina Alfred, nie dba o rodzinne dziedzictwo. Nieprzystosowany do załatwiania spraw jako ta konkretna persona, nie dbający specjalnie o wygląd i ograniczający kontakt z innymi. Uwielbiam tą interpretację postaci za to jak wyróżnia się. Zaś Pattinson bez problemu to sprzedaje i jest rewelacyjny zarówno jako Bruce oraz Batman.
Reszta obsady także wypada świetnie. Nawet z niewielkim czasem ekranowym, Colin Farrell dostarcza najlepszą rolę w karierze od dawna jako Pingwin. Turturro jest odpowiednio odpychający jako Falcone. Zoë Kravitz tworzy z Seliny pełnoprawną postać z własnym życiem. Andy Serkis jest dość sympatycznym Alfredem z widocznym bagażem doświadczeń. Paul Dano tworzy wyjątkowo psychopatycznego Riddlera, który idealnie wpisuje się w obraz seryjnego mordercy i jedynie szkoda, że czasem musi nieco zbyt szarżować. Jeffrey Wright dostaje zaskakująco dużo czasu i jako Gordon ma wspaniałą relację z Batmanem. Nieważne na ile czasu, każdy dostarcza bardzo dobry występ i dokłada swoją cegiełkę do tej pięknej wizji.
Niestety nawet ta wizja nie obyła się bez jakichkolwiek wad. Nie będzie to nic wielkiego, ale wciąż powstrzymuje mnie od pełnego zachwycania się widowiskiem Reevesa. Trzeci akt jest integralną częścią historii, która ładnie domyka parę rzeczy, ale trochę zaskoczyła mnie jego widowiskowość. Stoi nieco w oderwaniu od powolnej i skromnej intrygi z wcześniej. I niestety pod koniec trochę za bardzo skupia się na ustawieniu pionków na planszy pod przyszłość. Jak na projekt, który kiedyś wydawał mi się czymś pojedynczym, zaskoczyło mnie ile jest planów na rozwinięcie tego. Niby ciężko mi narzekać, bo uwielbiam ten świat, ale czuję nieco chciwość Warnera, który chce wykorzystać nowy sukces. I niestety to zapowiadanie rzeczy na kiedyś pod koniec jest tego przykładem. Szczególnie pewna jedna, bardzo słaba scena. Przynajmniej poza tym, nie zebrałbym dużo więcej wad. Szkoda mi, że Alfred nie ma większej roli, a narracja w formie dziennika pojawia się jedynie na początku i końcu.
Tak jak wspomniałem, to niespecjalnie wiele znaczące wady, które tylko lekko szkodzą ,,Batmanowi". Na szczęście nadal pozostaje on jednym z najlepszych komiksowych filmów jakie widziałem w życiu. Matt Reeves tak jak za czasu trylogii o planecie małp, dostarcza unikalny blockbuster. Wie jak wykorzystać dziedzictwo postaci, z której bierze wiele świetnych elementów, ale dokłada także sporo od siebie tworząc coś odświeżającego. Zawsze czekam na tak autorskie blockbustery, bo w obecnych czasach jest ciężej o nie. I nie dziwię się, że to właśnie ta osoba dała mi to czego potrzebowałem. Na takiego Batmana warto było czekać ponad 2 lata i chętnie zobaczę jego dalsze losy.
Ocena: 8,5/10
Ocena: 8,5/10
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz