Netflix jak dotąd utrzymywał bardzo udaną passę z zamawianymi przez nich adaptacjami mang. Liczyłem, że ,,Fishbowl Wives" to podtrzyma, ale niestety stało się inaczej.
Wspominałem przy różnych okazjach, że Netflix jak dotąd zamawiał dość różnorodne aktorskie adaptacje mang. Były to tytuły mniej znane, z gatunków, po które inni rzadziej sięgali. Ciężko nie było chwalić odwagi z takimi wyborami. Do tego mowa tu o udanych produkcjach takich jak ,,Alice in Borderland" czy ,,Ride or Die". I teraz do tego grona dołącza ,,Fishbowl Wives", manga dla starszego czytelnika poruszająca temat zdrad w małżeństwie. Niespodziewany wybór, który szanuję. I liczyłem, że ta dobra passa Netflixa utrzyma się. Jednakże nawet ja jako ten, który zwykle mocno broni tych wszystkich adaptacji, jestem skłonny powiedzieć, że ,,Fishbowl Wives" nie wykorzystało w pełni swojego potencjału.
Wszystko zdaje się być na miejscu. To ładnie nakręcona telenowela co pewnie niektórych już z początku nie przekona, ale ja nie miałem nic przeciwko. Głównie dlatego, bo nie sięga poziomem tych tanich, słabych melodramatów. Choć telenowelą nadal jest, tego nie zaprzeczę. Na szczęście mamy udany początek, który lekko zarysowuje bohaterki mieszkające w jednym apartamentowcu. I zaczyna się główna historia o Sakurze, która ucieka od znęcającego się nad nią męża.
Moją uwagę już zdobyto i jestem ciekaw co wydarzy się dalej. Problem jednak zaczyna się w momencie kiedy ,,Fishbowl Wives" staje się antologią. Nagle każdy odcinek to po połowie historia Sakury, a po połowie opowieść o innej kobiecie z apartamentowca. Nie byłoby to jeszcze złe samo w sobie gdyby nie sposób w jaki twórcy radzą sobie z opowiadaniem tych historii. Z niespecjalnie dużym metrażem dla każdego odcinka (zwykle 40 minut), nie ma czasu, żeby w pełni przedstawić losy innych bohaterek.
,,Fishbowl Wives" jako antologia zwyczajnie nie działa. Każdy inny wątek przebiega za szybko, nie kończy się w satysfakcjonujący sposób, a do tego niektóre mają dość słaby scenariusz. Tylko jeden w pełni przypadł mi do gustu. Myślę, że byłoby lepiej jakby stworzono z tego dwa osobne seriale. Jeden poświęcony Sakurze, a drugi byłby w pełni skupiony na reszcie postaci, żeby działać jako antologia. Sytuacja od razu byłaby korzystniejsza. A tak to mamy wyłącznie niespełniony bałagan.
Obsada próbuje to jakoś ratować, bo nawet kiedy ma średni materiał, z którym pracują, to wyciskają z niego ile się da. Pod względem aktorskim ciężko mi się przyczepić, bo dzięki tym osobom część postaci wypada trochę lepiej. Choć nadal to nie wystarcza, żeby niektórzy bohaterowie byli ciekawi. W przypadku kobiecych postaci jest lepiej, bo one dostają czasu ekranowego najwięcej. Dzięki temu w nawet słabszych wątkach wciąż są przyzwoite. Niestety z motywem przewodnim serii jest gorzej.
Historie o zdradach są dość trudne, bo to drażliwy temat. Jedni bezsprzecznie określą je złymi, inni spróbują doszukać się powodu i będą bronić tego. ,,Fishbowl Wives" próbuje to ugryźć od tej drugiej strony. Tylko przy okazji popełnia parę błędów. Nagle z jakiegoś powodu zdrada staje się lekarstwem na problemy w małżeństwie. Sakura zamiast od razu pomyśleć o rozwodzie, najpierw ucieka w nieskończoność. W jednym wątku inna bohaterka nie dostaje domknięcia historii i wygląda to jakby po zdradzeniu męża, wszystkie jej problemy zniknęły.
Momentami nie da się wierzyć w tę historię. Bohaterki ,,Fishbowl Wives" mierzą się z poważnymi problemami. Przemoc domowa, odtrącenie, utrata namiętności w związku... I może nie jestem ekspertem, ale wydaje mi się, że zdrada nie jest idealnym rozwiązaniem tych problemów. Jasne, to telenowela. Trochę wyjęta rodem z lat 80. mimo bazowania na współczesnej mandze, ale miejmy jakieś standardy. To nie jest dobre wytłumaczenie dla słabej w paru miejscach fabuły.
I to strasznie smuci, bo temat był ciekawy, a dało się go poruszyć od ciekawej strony. Niestety problem zaczął się kiedy twórcy nie uświadomili sobie, że mają za mało czasu, żeby to sensownie przedstawić. To nie jest dobra antologia jeśli pozostałe wątki nie mają trzymającej się kupy historii. To nie jest dobra historia o przemocy w związku jeśli rozwiązaniem problemów jest ciągłe uciekanie i zdrada. To nie jest dobra adaptacja mangi jeśli... No właśnie, zapomniałbym o jeszcze jednej kwestii. Nie znam materiału źródłowego. Jest kompletnie niedostępny, więc tym razem nie dowiecie się ode mnie czy to dobra adaptacja. Pozostaje mi mieć nadzieję, że manga była lepsza, bo serialowe ,,Fishbowl Wives" zmarnowało swój potencjał.
Ocena: 5/10
Ocena: 5/10
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz