niedziela, 13 lutego 2022

,,Kimetsu no Yaiba: Yukaku-hen" / ,,Demon Slayer: Kimetsu no Yaiba Entertainment District Arc" - recenzja

 

Ci, którzy już znają tę serię, prawdopodobnie wiedzą co powiem. To wciąż to samo wspaniałe widowisko, które pomimo drobnych problemów, zachwyca.



A więc, skończył się 2 sezon Demon Slayera. O serii już pisałem wcześniej przy okazji recenzji kinowego filmu. Darzę ją dużą sympatią, bo to jedna z tych produkcji, które doskonale pokazują, że nie potrzeba świetnego scenariusza, żeby przyciągnąć i zachwycić ludzi. To spektakl, widowisko, które stale zachwyca animacją i reżyserią. I wobec 2 sezonu wiedziałem jakie mieć oczekiwania. Więcej tego samego co jak dotąd kochałem. A dostałem nawet więcej niż się spodziewałem.


Jak dotąd seria prezentowała wątki, które nie rozciągały się na dużo odcinków. Tym razem się to zmieniło, bo Entertainment District Arc trwa 11 odcinków (z czego 2 są nawet dłuższe). I to duża zaleta moim zdaniem. Zostajemy przeniesieni do dzielnicy czerwonych latarni i spędzając tam tyle czasu, mamy możliwość lepiej ją poznać. Zawsze podobało mi się w Demon Slayerze jego osadzenie w czasie, bo jest unikalne jeśli pomyślimy o tym jakie są najpopularniejsze serie. I 2 sezon najlepiej to wykorzystuje, bo opowiadając tę historię, pozwala sobie skomentować ówczesną sytuację kobiet i wiele aspektów z tym związanych co nadaje fabule nieco większej głębi. Znacznie bardziej poczułem stawkę i samo zagrożenie w tym arcu wiedząc co stoi za tym wszystkim.

Oczywiście scenariusz dalej nie jest najlepszym aspektem serii. Bez problemu mógłbym narzekać na pewne tanie zabiegi, przez które postacie jakimś cudem zdołały przetrwać te trudne starcia. Jest to leniwe i zdecydowanie nie świadczy o dobrym scenopisarstwie, ale idzie o tym zapomnieć kiedy twórcy wiedzą czym powinni odwrócić uwagę widzów. W pozostałych momentach, śledzi się to dobrze, a nowe postacie wypadły lepiej niż się spodziewałem. Mimo, że Tengen nie przebije Rengoku (i to pomimo bycia na ekranie przez dłużej), to wciąż zgarnął on moją sympatię i bardzo mu kibicowałem. Ciężko też nie lubić jego żon, choć liczyłem na większy czas ekranowy dla nich. Za to dużym zaskoczeniem było dla mnie jak napisano duet demonów czyli Daki i Gyuutarou. Ich przeszłość świetnie wpisuje się w to, co seria krytykuje w dawnej kulturze Japonii, a do tego bardzo podoba mi się ich charakter oraz bliska, rodzinna relacja. 

No dobrze, mówię tak o historii mimo, że nie ona jest najważniejsza, więc lepiej przejdę do najważniejszego. Ten konkretny arc zaprezentował wyjątkowo długie i absolutnie epickie starcie, które dało piękne pole dla studia ufotable to popisania się animacją. Tak jak kiedyś w 1 sezonie, 19 odcinek wywołał ogromną dyskusję, tak tym razem 10 odcinek dokonał czegoś wspaniałego. Wtedy zauważyłem, że znacznie więcej ludzi pisało o Demon Slayerze. I nie dziwię się, bo to była definicja spektaklu. Takiego, który zostawia człowieka oszołomionego swoją widowiskowością. Nagle wszelkie wady kompletnie znikają, bo rozum przestaje racjonalnie myśleć widząc tą piękną animację. Chwaliłem swego czasu 19 odcinek 1 sezonu, zachwycałem się starciem Rengoku i Akazy z filmu, a teraz ciągle myślę o pojedynku Tengena i Gyuutarou myśląc sobie, że przecież ufotable nigdy tego nie przebije. A i tak pewnie do tego dojdzie znając życie. Dla takich momentów powstało anime.


Ogromnie ekscytowałem się 2 sezonem wiedząc, że mnie nie zawiedzie. I tak się stało, choć mogę powiedzieć, że podobał mi się on nawet bardziej niż myślałem. Arc z dzielnicą czerwonych latarni wspaniale wykorzystuje swoje miejsce oraz czas akcji, ustanawia potężne zagrożenie, które rzeczywiście budzi grozę oraz dorzuca do tego po raz kolejny, spektakularną animację. Jest powód, dla którego Demon Slayer stał się takim fenomenem i na tym etapie mogę tylko spytać. Czy kogokolwiek jeszcze to dziwi? Mam nadzieję, że nie, bo nie widzę powodów ku temu.

Ocena: 9/10

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz