poniedziałek, 17 stycznia 2022

Najgorsze filmy 2021 roku



Nieważne jak wielu świetnych filmów bym nie obejrzał w ciągu roku, zawsze trafią się też te gorsze. Bywa, że wciąż nie obejrzę wielu ,,perełek", ale nawet wtedy, takie zestawienie zawsze przygotuję.



W tym roku zdecydowanie miałem okazję obejrzeć więcej filmów w kinie mimo, że przez pierwsze parę miesięcy, nie zapowiadało się na taki stan rzeczy. To oczywiście oznacza, że mogłem zobaczyć zarówno wiele świetnych jak i słabych produkcji. Tych złych było tak dużo, że na początku myślałem nad zrobieniem dwóch rankingów, dla polskich i zagranicznych filmów. Ostatecznie zrobiłem jeden, bo wydawałoby mi się to nieco niesprawiedliwe i męczące do stworzenia. Ot, będzie jedno, duże zestawienie. A przecież i tak nie widziałem wielu tragicznych rzeczy w 2021. No dobrze, nie będę specjalnie przeciągał, więc tylko dodam, że biorę pod uwagę zarówno kinowe produkcje jak i te z streamingu. Oczywiście zwracałem uwagę na to jak przypadała ich polska premiera, choć czasem zdarzają się wyjątki w tej kwestii. Natomiast na początek, w kolejności alfabetycznej, wyróżnienia.

WYRÓŻNIENIA

,,Dziewczyny z Dubaju"


Czuję się trochę źle dając ten film tutaj, bo wierzę, że na pewnym etapie był ważną produkcją mówiącą o trudnym temacie. I mogła świetnie uświadamiać ludzi o nim. Niestety tak się nie stało i na sali kinowej obejrzałem potwora Frankensteina, który jest wynikiem wielu problemów na planie. Choć odpowiedzialny za nie jest głównie producent Emil Stępień, którego karygodne zachowanie zostanie pewnie długo zapamiętane. Jego wpływ był tak zły, że postanowiono zrobić nową adaptację książki, która miałaby być wierniejsza i lepsza. Mam nadzieję, że taka będzie, bo niestety Maria Sadowska i Doda nie miały możliwości, żeby w pełni pokazać swoją wizję.

,,Magnezja"


Mógłbym długo mówić o tym jakie to wielkie nadzieje pokładałem w tym filmie. W końcu odpowiadała za niego tak kreatywna osoba jak Maciej Bochniak, twórca świetnego ,,Disco polo". Ale coś poszło nie tak, bo nawet jeśli ,,Magnezja" jest czymś rzadko spotykanym w polskim kinie, to na pewno nie mógłbym nazwać jej dobrym filmem. Żaden z wątków nie satysfakcjonuje i nie wykorzystuje dobrze użytego miejsca akcji. Jednakże co najgorsze, nikt nie miał pomysłu jaką dokładnie chce obrać konwencję. Ostatecznie spróbowano zrobić za dużo na raz i wyszedł z tego bałagan.

,,Miasto"


Ponownie, coś rzadko spotykanego w polskim kinie z potencjałem na więcej, ale zakończone rozczarowaniem. Ładna stylizacja to za mało, żeby z filmu wyszło udane kino noir. Do tego potrzeba angażującej historii, a tej nie znalazłem. Powiem więcej, czuję jakby generalnie nie było fabuły w ,,Mieście". Szkoda, bo przez to zmarnowało się parę udanych aspektów.

,,Mortal Kombat"


Mówi się, żeby nie ufać aktorskim adaptacjom gier, ale w przypadku tej jednej, byłem gotów wierzyć, że będzie dobrze. Obsada wydawała się trafna, dobrali odpowiednią kategorię, a zwiastun prezentował się cudnie. Więc co poszło nie tak? W zasadzie wszystko poza tym co wspomniałem. To przede wszystkim tragiczna adaptacja. Wstydząca się swojego materiału źródłowego i nie umiejąca oddać tego co było w nim tak dobre. Nie spodziewajcie się ciekawego lore i postaci albo widowiskowych walk. Jedyne co dostaniecie to tanio wyglądający film, z którego Shang Tsung wyssał duszę.

,,Wonder Woman 1984"


Jestem jedną z tych osób, które będą bronić pierwszej ,,Wonder Woman" mimo, że to nie idealny film (przede wszystkim z powodu tragicznego finału). Niestety w przypadku drugiej części jest naprawdę niewiele rzeczy, które umiałbym pochwalić. Rozumiem co Patty Jenkins chciała pokazać w tej historii, ale przy tym wiele poszło nie tak po drodze. To, że cała produkcja okropnie się ciągnie... Bohaterzy nie zaliczają dobrego rozwoju, a nowe postacie nie mają ciekawych wątków... Wizualnie próbuje się nawiązać do starych komiksowych produkcji, ale przez to Jenkins wpada w pułapkę i jej film wygląda tandetnie... ,,Wonder Woman 1984" to jedna z tych komiksowych produkcji, których może i nie oceniłem aż tak nisko, ale absolutnie nie czuję powodu, żeby do niej kiedykolwiek wracać.

,,Zack Snyder's Justice League" / ,,Liga Sprawiedliwości Zacka Snydera"


Gdyby nie wsparcie moich przyjaciół, z którymi oglądałem tego 4-godzinnego molocha, to pewnie w życiu nie zdołałbym tego normalnie skończyć. Jasne, wersja Zacka Snydera jest autorskim dziełem i mimo wszystko dobrze, że mógł ją dokończyć. Szkoda tylko, że to dzieło o podobnym poziomie co koszmarek z 2017. Jest spójne, ale przy tym wciąż głupie i męczące swoim czasem trwania. To co było złe, nadal jest złe. A to co nowe, zwykle też nie wypada dobrze. Żeby najlepiej podsumować siebie po tym jak swego czasu byłem po obejrzeniu filmu, zacytuję Batmana z zakończenia: ,,Jestem martwy w środku od bardzo dawna, ale nawet ja mam granice".

MIEJSCE 10.

,,Wesele"


Mimo, że nie mam specjalnego problemu z tym co Smarzowski powiedział w swoim filmie, to wciąż nie mogę go nazwać dobrym. To w zasadzie 2-godzinne ,,Polska = bad". Do tego bardzo chaotyczne i zwyczajnie męczące. Nie ma w tym filmie postaci, a motyw przenikających się wątków szybko robi się powtarzalny (i jest czasem bardzo dziwnie wykorzystywany). Mam wrażenie, że przy ,,Weselu", Wojciech Smarzowski wpadł w pewien ślepy zaułek, bo to za co go znano, zrobiło się tym razem męczące.

MIEJSCE 9.

,,Żużel"


Rankingi często pozwalają mi przypomnieć sobie o tym co lubię lub czego nie znoszę w danych produkcjach. Szkoda, że w przypadku ,,Żużla" ciężko mi cokolwiek sobie przypomnieć. Co pamiętam z mojego seansu to to, że zbytnio nie znalazłem fabuły w filmie Doroty Kędzierzawskiej. Naprawdę, ,,Żużel" o niczym nie opowiada. I dokłada jeszcze bardzo słabą realizację. Podejrzewam, że w przyszłości kompletnie zapomnę o istnieniu tej produkcji.

MIEJSCE 8.

,,Miłość do kwadratu"


Netflix wydaje mi się dobrym miejscem dla nieco bardziej wyróżniających się polskich filmów. Bo dostaliśmy chociażby udane ,,W lesie dziś nie zaśnie nikt 2" czy nierówne, ale wciąż wyjątkowe ,,Wszyscy moi przyjaciele nie żyją". Już nawet ta Erotica była ,,jakaś". Jednakże z nie wiadomego mi powodu, dla platformy powstała kolejna polska komedia romantyczna z białym plakatem i Karolakiem. Niby to samo co zawsze, ale historia jest wyjątkowo głupia jeśli się mnie zapytacie. Głównym motywem historii jest podwójna tożsamość protagonistki, która wypada niewiele lepiej od tej Clarka Kenta. I jak w wielu innych polskich komediach romantycznych, chemii pomiędzy postaciami nie ma. Po prostu omijajcie ,,Miłość do kwadratu" szerokim łukiem, oszczędzicie sobie trochę czasu.

MIEJSCE 7.

,,Nędzarz i madame"


Jestem ciekaw ile osób w ogóle wie o tym filmie. Wyszedł kompletnie znienacka, bo nawet ja dowiedziałem się o nim dzień przed premierą. I nie wiedziałem wtedy na jakie barachło będę się szykował. Witold Ludwig, twórca ,,Zerwanego kłosu" (jeden z najgorszych polskich filmów jakie widziałem w życiu), wrócił po paru latach z kolejną chrześcijańską paszą. I jedyny progres jaki zaliczył jest taki, że tym razem zobaczyłem coś co wygląda jak film, a nie szkolne przedstawienie. Jednakże to wciąż za mało, żeby ocalić ,,Nędzarza i madame" od bycia produkcją, która nie ma niczego ciekawego do przekazania. Lepiej wyjdziecie na przeczytaniu artykułu na Wikipedii o postaci brata Alberta niż zobaczeniu kolejnego tworu Akademii Kultury Społecznej i Medialnej.

MIEJSCE 6.

,,Wyszyński - zemsta czy przebaczenie"


Kolejny polski film religijny na tej liście? Najwyraźniej rodzime kino wciąż ,,radzi sobie" w tej kwestii. Napisałem, że ,,Nędzarz i madame" wygląda jak film, ale nie ma niczego do przekazania. Tak samo jest z Wyszyńskim. Tylko, że on nie ma nawet jakkolwiek dobrej realizacji. Wyobraźcie sobie telewizyjny film przypominający rekonstrukcję wydarzeń przygotowaną przez paru ludzi za te kilkadziesiąt złotych jakie uzbierali. Jednakże większym problemem jest ten brak fabuły. To zbiór losowych scenek, które coś tam próbują powiedzieć o głównym bohaterze, ale ostatecznie są zbędne. Rzeczy się dzieją, a ja nie mam pojęcia co z czego wynika. Gratulacje dla twórców, bo z pewnością nie dało się stworzyć lepszego oficjalnego filmu beatyfikacji.

MIEJSCE 5.

,,The End"


To co miało być inteligentnym komentarzem o stanie show businessu w Polsce, okazało się być pretensjonalną opowieścią z banalną intrygą, bez interesujących postaci. Nic nie wydaje się tu realne i bardziej wygląda jakbyśmy obserwowali kosmitów z innej planety udających ludzi. Nie pomagają słabe żarty i naprawdę dziwne momenty jak chociażby Tomasz Karolak cytujący ,,365 dni". Tomasz Mandes chciał pokazać, że stać go na więcej jako reżysera, a i tak jego kolejna produkcja trafiła u mnie do listy najgorszych w ciągu roku.

MIEJSCE 4.

,,Fisheye"


Polski film, który ominął kina i niepostrzeżenie wszedł na Netflixa tylko po to, żeby absolutnie nikt go nie obejrzał. Poza mną i tymi paroma osobami. I co ja mogę powiedzieć, wyszło nawet lepiej, że inni nie musieli przeżywać tego samego co ja. Nie jest to obraźliwy film. Nie sprawia jakichkolwiek kontrowersji. Ale czemu zatem jest najgorszą polską produkcją jaką widziałem w 2021? Bo to film, który w swoim istnieniu, nie ma żadnego celu. Powstał, ale po co? Takie pytanie zadawałem sobie po skończeniu go. Ja generalnie lubię produkcje o postaciach przebywających czy zamkniętych w jednym pomieszczeniu. I ta również mogłaby być dobra. Ale ta historia nie miała pomysłu na siebie. Główna para z obsady marnuje się mimo, że widzę u nich wysiłek, żeby cokolwiek wyciągnąć z tych miernych dialogów. I oczywiście, wyszły gorsze polskie filmy w 2021. Po prostu wciąż ich nie widziałem. Jednakże nie zmienia to tego, że ,,Fisheye" jest barachłem, które powinno pozostać zapomniane na zawsze.

MIEJSCE 3.

,,Space Jam: A New Legacy" / ,,Kosmiczny mecz: Nowa era"


No dobra, ile można wałkować te polskie filmy, pora na sam koniec skupić się na zagranicznych produkcjach. Jedną z nich jest ,,Kosmiczny mecz: Nowa era", tragiczny sequel do niewiele lepszego filmu. Oba to tak naprawdę pełnometrażowe reklamy. Tylko różnych rzeczy. Jedynka była kwintesencją lat, w których powstała i skupiała się na koszykówce. Dwójka natomiast przypomina mi o przykrym trendzie jakim jest wpychanie do gardła widza tylu nawiązań i znajomych rzeczy ile tylko da się. Z jak najmniejszą subtelnością jak to możliwe. Ten film wygląda dosłownie jak stworzony przez algorytm i jest wyprany z wszelkiej kreatywności czy duszy. Nawet pierwsza część nie była tak męcząca mimo, że jak wspomniałem, jest niewiele lepsza.

MIEJSCE 2.

,,The Forever Purge" / ,,Noc oczyszczenia: Żegnaj Ameryko"


Na tym etapie chcę po prostu, żeby ,,Noc oczyszczenia" się skończyła i nigdy nie wracała. Miało tak być, bo to przecież Forever Purge, co nie? Ale oczywiście, że jeszcze nie pożegnamy się z marką. A szkoda, bo im dłużej trwa, tym robi się gorsza. I ten film jest dobitnym przykładem tego, wyglądając jak produkcja przeznaczona na streaming. Zaś historia to dosłownie to samo co zawsze. Ilekroć twórcy obiecują wnieść coś nowego do serii, efekt końcowy wciąż pozostaje taki sam. I dalej będą serwować widzom identyczny, ale jeszcze gorzej zrealizowany film póki pieniądze zgadzają się.

MIEJSCE 1.

,,Hitman's Wife's Bodyguard" / ,,Bodyguard i żona zawodowca"


Zaskoczeni? Na pewno ja jestem, bo to pierwszy raz od 2017 kiedy na 1 miejscu na liście najgorszych filmów roku, nie ma polskiej produkcji. Jasne, w normalnych warunkach byłaby tutaj ,,Ściema po polsku", ale jej nie widziałem. Zamiast tego jest ,,Bodyguard i żona zawodowca" czyli film, po którym autentycznie bolała mnie głowa. Jeżeli jest jakiś typ komedii, którego nie mogę znieść, to byłyby to te, w których bohaterowie ciągle wrzeszczą na siebie. I to jest cały ten film. W każdej scenie ktoś krzyczy na kogoś co ma być śmieszne. Albo to, że Ryan Reynolds jest ciągle potrącany przez samochód. Lub kolejne fale przekleństw, które już są na siłę. I ogólnie główne trio wygląda jakby straciło w sobie chęci do życia i już szukało okazji do zagrania w czymś lepszym. To absolutnie męczący film w przypadku, którego wystarczy autentycznie pierwsze parę minut, żeby wiedzieć czy to coś dla was czy też odwrotnie. Ja już wtedy byłem pewien, że skończy się to źle i następne 2 godziny spędziłem umierając na sali kinowej.



Czuję się nieco źle z tym, że 70% najgorszej 10 to polskie filmy, ale jak widzicie rodzime kino było bardzo obfite w paździerze w 2021. Niestety słabiej wyszło z ilością perełek. Przynajmniej aż tyle zagranicznych produkcji nie wymęczyło mnie. Oby w obecnie trwającym 2022 roku, było jak najmniej słabych filmów. Nieważne z jakiego kraju.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz