niedziela, 7 listopada 2021

,,Eternals'' - recenzja

 

Najgorzej oceniony film MCU... Kto by pomyślał? Na pewno nie ja. I już teraz powiem, że nie dołączę do tych krytyków, którzy ocenili go negatywnie. Choć nie jestem również po stronie tych w pełni zadowolonych...


Chloé Zhao podjęła się wyjątkowo ciężkiego zadania biorąc się za nakręcenie ,,Eternals''. Musiała opowiedzieć dziejącą się na przestrzeni wielu tysięcy lat historię o bogach opartą o komiks Jacka Kirby'ego i jednocześnie zmieścić mitologię oraz nowe postacie. A to w ramach jednego filmu. W takim momencie nawet te 157 minut czasu trwania wydaje się za małe na wykonanie tego zadania. Jednak Chloé podjęła się tego i już za samo to zrobiła na mnie wrażenie. ,,Eternals'' to bardzo ambitna produkcja, która z pewnością wydaje się inna. I na szczęście nie to jest problemem. Mam parę takowych, ale zdecydowanie nie dołączę do grona niezadowolonych osób.

Chociażby dlatego, bo to sprawnie opowiedziana historia jak na to ile próbuje zrobić. Jest spójna i dobrze przekazuje kim są te postacie, jaki jest ich cel, a do tego buduje wokół nich tą całą mitologię. Dzieje się głównie współcześnie, ale obecne tu retrospekcje są udanie wplecione i nigdy nie wybijają z rytmu. Zawsze służą temu, żebyśmy dowiedzieli się czegoś więcej o bohaterach lub świecie. I pomimo tego, że film jest opowiedziany bardzo poważnie, to nigdy nie sprawia wrażenia pretensjonalnego. Nie kreuje się na głęboką produkcję i z dużą szczerością oraz wrażliwością podchodzi do opowiadania tej fabuły.


Spora zasługa w tym Chloé Zhao. Widać jej reżyserską rękę w filmie, m.in. w zdjęciach, które w dużym stopniu stawiają na naturalne światło i plenery. Dzięki temu nie brakuje tu naprawdę pięknych kadrów. Ale przede wszystkim jej wpływ jest zauważalny w samej historii. Ta wrażliwość przekłada się na ludzkich bohaterów. To postacie z krwi i kości z własnymi motywacjami, które nie są pozbawione wad. W zasadzie ,,Eternals'' mogę najbardziej chwalić za bohaterów. Pomimo tego, że nie każdy dostaje wystarczająco dużo czasu ekranowego, żeby się rozwinąć, to w zestawieniu z innymi, zawsze wypada ciekawiej. Relacje pomiędzy nimi są wiarygodne. Zaś obsada nawet z małym materiałem próbuje wycisnąć z nich jak najwięcej (chociażby Lauren Ridloff jako Makkari).

Jednakże są też te postacie, które wydają się lekko zmarnowane. W ciągu tych 157 minut, próbuje się przedstawić 10 osób co jest trudne i minusy tego wychodzą czasem na jaw. Czy to w późnym przedstawieniu niektórych albo tym, że jedne mają czasu ekranowego naprawdę niewiele. Szczególnie szkoda mi Salmy Hayek, bo czuję, że w jej roli kryło się coś więcej, ale nie ma aż tak dużo czasu na pokazanie tego. Zaś po Angelinie Jolie spodziewałem się lepszego występu, ale problem może polegać na tym, że wątek Theny kompletnie mnie nie przekonał. Problem mam także z Ikarisem, który pomimo widocznych motywacji, nie dostaje na koniec satysfakcjonującej konkluzji (ale mogę naprawdę pochwalić Richarda Maddena). Ogólnie jedne postacie naprawdę wyróżniają się (Phastos, Gilgamesh), a inne mnie nie przekonują (Thena, Sprite).


A dodatkowe problemy tyczą się samej fabuły. To prawda, mowa tu o opowiedzianej z wrażliwością historii, która w ramach tych 157 minut umie przedstawić mitologię, a nawet bohaterów (choć z wyjątkami), ale nie brakuje jej problemów. Głównym jest wątek Dewiantów. To brzydkie potworki, które są niepotrzebną przeszkodą. Niby pod koniec próbuje im się dopisać coś więcej, ale problem w tym, że postać Kro została perfekcyjnie zmarnowana. Tak naprawdę w współczesnym wątku Dewianci są zbędni, bo wystarczy sam konflikt Eternalsów, który jest tak dobrą podstawą do wyjątkowo udanego jak na MCU trzeciego aktu. Przynajmniej mogę pochwalić film za brak standardowego złoczyńcy. To miła odmiana, która nadaje temu lekkiej świeżości (choć przeszkoda musi być i sprowadza się do niespecjalnie ładnych scen walk z brzydkimi stworami CGI).

Jeśli zaś chodzi o problem ludzi z bardzo poważnym potraktowaniem tej historii przez twórców co miałoby niby wyjść negatywnie, nie rozumiem go. Co prawda zgodzę się, że momentami fabuła brzmi jak coś z serii ,,Ancient Aliens" (szczególnie w jednej scenie wyjawienia zwrotu akcji), ale tak jak raz napisałem, całość nie wychodzi pretensjonalnie. Jeżeli już coś mi bardziej przeszkadza to zauważalne ekspozycje. Zdarzają się momenty, gdzie postać nawet przez parę minut będzie rzucała właśnie nimi, bo w końcu jakoś trzeba to wszystko wyjaśnić. Subtelności brakuje, ale taki też jest problem kiedy przedstawia się coś nowego i nie ma się dużo czasu. W zasadzie film mógłby trwać nawet nieco dłużej, bo ku mojemu zaskoczeniu, nie dłużył mi się. Pomimo wolnego tempa, nigdy nie odczułem potrzeby, żeby zerknąć na zegarek.


Chloé Zhao po prostu wie jak wykorzystać w pełni ten metraż. Oczywiście problemów nie zabrakło, bo te 157 minut narzuca ograniczenia. Przez to niektóre postacie cierpią na za małej ilości scen poświęconym nim, a historia musi momentami pójść na skróty sprowadzając się do używania ekspozycji bez jakiejkolwiek subtelności. Do tego w oderwaniu od samego metrażu, nie każdy wątek mnie przekonuje i wierzę, że dałoby się lepiej przebudować tą historię. A przy tym w obecnym stanie, jest ona wciąż bardzo udana. Przez ambitność oraz wrażliwość, której nieco brakowało w MCU. Ale pomimo wyczuwalnej autorskości, nie spodziewajcie się czegoś kompletnie innego od tego co widzieliśmy w Marvelu. Nadal znajdziecie znajome elementy jak momentami niepotrzebny humor. Jednakże jest to zauważalny krok do przodu i naprawdę liczę, że Chloé Zhao dostanie jeszcze szansę na rozwinięcie swojej wizji w przyszłości.

Ocena: 7/10

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz