sobota, 20 listopada 2021

,,Cowboy Bebop'' - recenzja

 

Już dawno nie widziałem, żeby jakaś aktorska adaptacje anime lub mangi wzbudzała tyle emocji w ludziach. Zarówno pozytywnych jak i negatywnych. Choć tak już bywa kiedy mierzysz się z legendą jaką jest ,,Kowboj Bebop''. Zaś moim zdaniem, jego aktorska adaptacja pomimo nierównego poziomu momentami, jest dobrym serialem.


Ta jedna adaptacja to było praktycznie niemożliwe zadanie. Netflix zamówił swoją pierwszą aktorską adaptację anime (dla przypomnienia, jak dotąd mieliśmy 3 adaptacje mang) i podjęli się zaadaptowania kultowego dzieła. Uwielbianego od 23 lat ,,Kowboja Bebopa". Tak naprawdę nieważne jaki nie byłby efekt końcowy, oczywistym wydawało się, że znajdzie się dużo narzekających. Nie da się każdemu dogodzić. Ale przy tym było autentyczne ryzyko. Przy tak małych adaptacjach jak ,,Alice in Borderland'' czy ,,Ride or Die'' nie ma wielu ludzi, którzy przejmują się tym jak udało się przenieść ich materiał źródłowy. Przy Bebopie odzew był bardzo duży. Ja zaś od początku liczyłem, że twórcy wiedzą co robią i dostarczą satysfakcjonujący serial. Czy tak jest? Według wielu nie, ale ja jestem gotowy stwierdzić, że aktorski ,,Cowboy Bebop" to udany serial.


Co pozwolę sobie zaznaczyć już na starcie to podejście do oryginału. Anime, na którym bazuje serial, nadal nie widziałem w pełni. Dotarłem do połowy i jak dotąd byłem zadowolony. Jednakże nie jestem wielkim fanem Bebopa, który by wywyższał go na piedestał najlepszych anime w historii. I zgaduję, że to po części sprawia dlaczego aktorska adaptacja przypadła mi bardziej do gustu niż innym. W przypadku przenoszenia anime i mang na aktorskie medium, zależy mi na tworzeniu produkcji, które trafiałyby zarówno do fanów jak i nowych ludzi. Czegoś co nie kopiuje oryginału 1 do 1 i nie boi się iść własną drogą. Nie chciałem dostać jeszcze raz tamtego ,,Kowboja Bebopa". Zmienianie go do woli nie jest dla mnie bezczeszczeniem kultowego dzieła tylko oznaką kreatywności przy tworzeniu adaptacji.

Aktorski ,,Cowboy Bebop'' potrafi momentami iść nieco zbyt podobną drogą do anime. Chociażby w pierwszym odcinku, który pomimo wielu zmian, ostatecznie kończy się tak samo jak pilot oryginału. Nie ma oczywiście niczego złego w korzystaniu z materiału źródłowego. Mając te 26 odcinków, twórcy uznali, że będą brać to co chcą. Adaptowanie 22 epizodu w 2 z aktorskiej wersji? Proszę bardzo. 5 odcinek stanowiący teraz finał? Czemu nie! Lecz tak jak wspomniałem, zdarzają się momenty, gdzie serial bardzo przypomina oryginał i to są zwykle te gorsze momenty, bo odczułem jakby twórcom nie wyszło przeniesienie tamtej atmosfery. Dlatego aktorska adaptacja najlepiej radzi sobie kiedy robi wszystko po swojemu.


Wielu na pewno nie spodoba się nowa estetyka. Kiczowaty klimat z kina klasy B to coś innego od stylu z anime. Zaś mi się to spodobało. Ja generalnie chętnie przyjmuję wszelkie produkcje klasy B. A tutaj twórcy umiejętnie korzystają z tego. Jakby nie spojrzeć, oryginał nawiązywał do wielu różnych konwencji. W tym przypadku aktorska wersja bardziej pozostaje w jednej do samego końca. Oczywiście nie prowadzi to do takiej oryginalności w odcinkach, ale przy tym szybko polubiłem Bebopa w tej konkretnej estetyce. Co potęguje ten klimat to scenografia, kostiumy i muzyka. Pod względem technicznym, nie nazywałbym ,,Cowboy Bebopa'' tanim serialem. Jasne, efekty specjalne są zwykle słabe, ale pod innymi względami, widać napracowanie twórców. Niektóre kostiumy dobrze nawiązują do tych z anime, a inne ciekawie wyróżniają się nadając pewnym postaciom nowego charakteru. Scenografia zaś przekonuje mnie. Wygląd statków, planet i różnych budynków... Przyciągało mnie to przed ekran.

Jednakże nie samym stylem wyróżnia się ta aktorska adaptacja. Przez podążanie własną drogą miałem również na myśli przebieg fabuły. To zupełnie inna konstrukcja historii. Anime nie miało zwięzłej narracji. Praktycznie każdy odcinek stanowił własną całość. Co prawda ostatecznie łączyło się to ze sobą, ale wciąż można było zauważyć, że twórcy mieli taką konwencję, żeby w każdym odcinku pozwolić sobie na tworzenie czegoś innego od pozostałych epizodów. Natomiast aktorska wersja ma ciągłą narrację. Tutaj każdy odcinek łączy się ze sobą przez powracające wątki. Mi osobiście bardziej podoba się to podejście, bo przez to lepiej odczuwam progres historii. Łatwiej jest mi poczuć, że odcinek ma znaczenie. Czy to oznacza, że każdy jest potrzebny? Niestety nie (choć to samo mógłbym powiedzieć o oryginale). Na szczęście niepotrzebnych odcinków jest naprawdę niewiele (2 na dobrą sprawę).


Mówię tak o podążaniu własną drogą, a nadal nie wspomniałem o ważnej rzeczy. Zmiany. Są tutaj i jak praktycznie zawsze, jedne są lepsze, a inne gorsze. Co bardzo rzuca się w oczy to: duży wątek Viciousa i Julii oraz zbudowane od nowa postacie. To są rzeczy, które mogą nie spodobać się wielu osobom. Ja sam mam mieszane odczucia. Vicious moim zdaniem jest w końcu autentyczną postacią (nawet jeżeli nie aż tak dobrze napisaną), a taka Ana wydaje się całkiem ciekawa. Co zaś jest mniej przekonujące to Julia, Gren czy Faye. W tym wypadku długo musiałem się do nich przyzwyczaić i bywało, że nawet do końca miałem problemy. Zmiany są różne, ale przy tym cieszę się, że są, bo dzięki temu aktorski ,,Cowboy Bebop'' wyróżnia się. Nie oglądałem tego samego po raz kolejny w nieco innej wersji.

Do tego to faktycznie warta uwagi wersja. Nie jest po prostu gorszym Bebopem. Co szczególnie mi się spodobało to klimat, o którym pisałem oraz skupienie na postaciach. Nie brakuje akcji, ale najlepsze były dla mnie odcinki napędzane przez relacje bohaterów. Z czego moją najbardziej ulubioną jest ta Spike'a z Jetem. Uwielbiałem tą dwójkę od samego początku. John Cho i Mustafa Shakir mają tą wyjątkową chemię na ekranie. Ich relacja z Faye graną przez Daniellę Pineda również wypada nieźle. Nie od razu, w zasadzie to nieco późno, ale pod koniec czułem, że przywiązałem się do tej trójki. Dlatego trochę żałuję, iż reszta postaci nie jest aż tak dobra. Przynajmniej to co utrzymuje równy poziom to satysfakcjonujące sceny walk. Czytelne, a do tego z bardzo dobrą choreografią.


Ostatecznie jestem pewien, że wielu nie spodoba się ta wizja. Widzę to już teraz, zarówno w opiniach krytyków jak i widzów. Anime jest kultowe i tak bliskie sercom ludzi, że ciężko im zaakceptować inną wersję. Jednakże nie ma sensu w dyskusjach o niszczeniu dzieciństwa. Aktorski ,,Cowboy Bebop" może być również dla tych, którzy nie mieli styczności z oryginałem. Kto wie, może dzięki niemu ktoś sięgnie po anime. Są też takie osoby jak ja, które lubią zarówno jedno jak i drugie, bo obaj Kowboje dali mi różne rzeczy do polubienia w nich. W przypadku aktorskiego była to wyróżniająca się wizja, która nie bała się podjąć ryzyka jakim było podążanie własną drogą. Oprócz tego dała mi wartką i satysfakcjonującą akcję oraz główne trio bohaterów, które polubiłem. I nawet z tym rozczarowującym moim zdaniem zakończeniem, jestem ciekaw dalszego ciągu. Mam obawy, ale chciałbym zobaczyć więcej jeśli to by oznaczało możliwość ponownego spotkania tych postaci. Natomiast ci, którzy nie będą zainteresowani, dalej mają anime, do którego mogą wrócić.

Ocena: 7/10

2 komentarze:

  1. Tja... Co do dalszego ciągu... :|
    https://variety.com/2021/tv/news/cowboy-bebop-canceled-netflix-1235130359/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ech, szkoda, że recenzja musiała słabo zestarzeć się.

      Usuń