niedziela, 10 października 2021

,,Wesele" - recenzja


 Filmy Wojciecha Smarzowskiego często są trudne w ocenie przez poruszane w nich tematy, więc jest dla mnie wygodnym, że to dopiero drugi raz kiedy biorę się za zrecenzowanie jego produkcji. Szkoda tylko, że ten drugi raz wiąże się z bardzo słabym filmem.



Nie spodziewajcie się po mnie, że znam filmografię Wojciecha Smarzowskiego. Jest wprost przeciwnie, bo widziałem jak dotąd wyłącznie ,,Kler". Dlatego wobec ,,Wesela" nie mogłem mieć jakichś oczekiwań podyktowanych tym jakie jest moje podejście do jego filmu z 2004 roku czy innych produkcji. Jednakże mogę powiedzieć, że byłem ciekaw co będzie chciał zrobić w nowym ,,Weselu". Spodziewałem się poruszenia trudnych tematów, więc mylący zwiastun nie sprawiał, że byłem gorzej nastawiony. Szkoda tylko, że ostateczny efekt jest niestety bardzo słaby.

Pomimo mojej nieznajomości filmografii Smarzowskiego, kojarzę czym się ona charakteryzuje i wnioskując też po tym co inni piszą, odnoszę wrażenie jakby tegoroczne ,,Wesele" było skumulowaniem wszystkiego co stworzył, ale w bardzo zły sposób. Negatywnie przedstawiona Polska? Zdecydowanie jest. Kontrowersyjny temat historyczny? Również. Czy to wszystko jest przesadzone aż do bólu? Niestety tak. Miałem trochę problemów z ,,Klerem", bo był to moim zdaniem chaotyczny twór, ale przynajmniej mogłem uwierzyć w jego świat. Ten w ,,Weselu" jest zbyt absurdalny i karykaturalny, żebym mógł go sobie wyobrazić.

Sporo ludzi dobrze wie jakie problemy trapią Polskę i w tym momencie nie wiem czy potrzebuję ponad 2-godzinnego przypomnienia, że dokładnie tak jest. Ja już wiem o tym i jedynie zastanawiam się po co powstało ,,Wesele". Może dla trudnego wątku historycznego? Byłbym w stanie to zrozumieć, bo wielu ludziom na pewno nie spodoba się on. Jednakże ja i inne osoby jesteśmy świadomi, że to wydarzyło się. I tak ważny temat zdecydowanie zasługuje na lepszy film.

Nie na taki, który chaosem przyprawia o ból głowy. Wątek współczesny i historyczny stale przeplatają się ze sobą (momentami w naprawdę dziwny sposób) i ja rozumiem co stoi za tym. Tylko, że to ponad 2-godzinna, najmniej subtelna metafora przekazania, że to mogłoby się wydarzyć dzisiaj. Albo tego, że Polska nie zmieniła się od tamtego czasu. I Wojciech Smarzowski będzie o tym przypominał widzowi przez cały czas mimo, że naprawdę nie jest trudnym zrozumienie co chciał powiedzieć. A tak to zostałem z tragicznie zmontowanym... tworem, bo ciężko momentami nazwać to filmem dla mnie.

Przez to wszystko szkoda mi, że w całym chaosie obsada nie może się odnaleźć. Wiele utalentowanych osób zwyczajnie nie ma czasu, żeby się wykazać. Jeśli już ktoś naprawdę wyróżnia się to Robert Więckiewicz i Mateusz Więcławek. Jednakże Michalina Łabacz, Agata Kulesza czy Andrzej Chyra po prostu tu są i nie dostają specjalnie ciekawego materiału do odegrania. To też sprawia, że same postacie nie są ciekawe. Z wyjątkiem dla Antoniego Wilka, który służy jako punkt łączący przeszłość i teraźniejszość przez co poświęca mu się większą uwagę. Niestety reszta na tym traci, bo oni nie zostają odpowiednio zarysowani.

Ten film nie spełnia się na żadnym kroku. Wątek historyczny, choć ważny, zostaje podany w zbyt chaotyczny sposób, który nie pomaga zrozumieć co się dzieje i co z czego wynika. Do tego będąc zestawiony w tak dziwny sposób z teraźniejszością, służy ostatecznie jako nachalna metafora. Natomiast wątek współczesnego wesela nie jest w stanie pokazać autentycznej rzeczywistości i zamiast tego pokazuje kartonową wizję bez wiarygodnych postaci. Całość to w zasadzie ponad 2 godziny pokazywania patologii w celu powiedzenia bardzo oczywistej rzeczy. Naprawdę nie potrzebowaliśmy tego.

Ocena: 3/10

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz