czwartek, 28 października 2021

,,W lesie dziś nie zaśnie nikt 2" - recenzja

 

Miałem nieco obaw wobec kontynuacji ,,W lesie dziś nie zaśnie nikt", bo nie chciałem, żeby film padł klątwą wielu slasherów, których sequele wyglądały niemalże identycznie. Czego potrzebowałem to świeżości i większego pokombinowania, którego nie miałem w pierwszym filmie. I to na szczęście dostałem.


Jako fan horrorów, szczególnie cieszyłem się z premiery ,,W lesie dziś nie zaśnie nikt" rok temu. Zawsze jestem za tym, żeby polskie kino próbowało nowych gatunków. I horror był jednym z tych, po które szczególnie rzadko sięgano. Jednakże Bartosz M. Kowalski podjął się próby stworzenia polskiego slashera i udało mu się zrobić coś co kiedyś wydawało mi się średnio możliwe. Może nie był to idealny film i w zasadzie oczekiwałem od niego więcej, ale bawiłem się bardzo dobrze. Natomiast to co było ekscytujące to perspektywa, żeby w przyszłości bardziej zaszaleć z tym konceptem. I w końcu nadeszła na to okazja w postaci kontynuacji, która zdecydowanie dała mi więcej niż się spodziewałem.


O ile pierwsza część to dość typowy slasher o wybijaniu nastolatków na obozie (od razu na myśl przychodzi ,,Piątek trzynastego''), tak jej sequel decyduje się na inny kierunek. To nadal bezpośrednie przedłużenie historii z tamtego filmu, ale tym razem obserwujemy inne postacie. Mowa konkretniej o policji. Całkiem pozytywnie zaskoczyła mnie ta zmiana, bo wydawałoby się, że film skupi się na protagonistce granej przez Julię Wieniawę. I jest w tym pomyśle coś udanego, bo dzięki temu druga część odróżnia się od jedynki. Częstym problemem slasherów było wałkowanie tej samej formuły w kolejnych odsłonach, ale Bartosz M. Kowalski nie popełnia tego błędu.

Oczywiście nowy kierunek nie oznacza porzucenia gatunku slashera. Po prostu tym co go odróżnia jest przedstawienie zagrożenia. Tym razem potwór to zupełnie inna przeszkoda. Przez to bohaterowie w dużym stopniu kryją się przed nim i sama atmosfera lasu po ciemku dalej robi swoje. Dzięki zdjęciom i reżyserii, napięcie jest stopniowo budowane i udaje mu się w pełni wykorzystać miejsce akcji. Lecz slasher to również brutalność i ta zdecydowanie nie zawiodła mnie. Już jedynka pozwoliła sobie na całkiem odważną momentami przemoc, ale kontynuacja przekracza tę granicę serwując piękne w swojej makabryczności zabójstwa. Ogólnie jestem dalej pod wrażeniem jak świetnie wypada realizacja zarówno w poprzednim jak i w tym filmie. Efekty specjalne, charakteryzacja, dźwięk... To wszystko naprawdę robi wrażenie.

Czy to oznacza, że ,,W lesie dziś nie zaśnie nikt 2" to po prostu więcej tego samego, ale lepiej? Po części tak, bo pomijając nową perspektywę, to podobne pod względem realizacji i budowania napięcia filmy. Ale wszystko zmienia się od rozpoczęcia trzeciego aktu. To właśnie wtedy kontynuacja pokazuje na co rzeczywiście ją stać. Wszelkie hamulce pękły i dostałem trzeci akt w stylu kina klasy C czy wprost Tromy. Uśmiech nie był w stanie zniknąć mi z twarzy niczym podczas seansu tegorocznego ,,Wcielenia".


W zasadzie łatwo jest wyrobić sobie zdanie o możliwym kierunku dla serii czy konkretnie tym jednym filmie przez jego ostatnie pół godziny. Dla mnie to pokaz tego, że twórców rzeczywiście stać na kreatywność, której zabrakło w jedynce. Przyjmując, że dostaniemy więcej części, potencjał jaki kryje się w możliwych historiach, jest naprawdę obiecujący i sprawia, iż chcę więcej. Już teraz dostałem dwa udane slashery, które dały mi przyjemną rozrywkę. Nawet nie dlatego, bo ,,jak na polskie warunki", ale z tego powodu, że Bartosz M. Kowalski rozumie ten gatunek i ja jako fan horrorów, dostałem to czego oczekiwałem. Ci, którym poprzednia część nie spodobała się, nie mają czego tu szukać. Dla reszty jest szansa, że zobaczą coś naprawdę unikalnego w polskim kinie.

Ocena: 7/10

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz