sobota, 23 października 2021

,,Dune" / ,,Diuna" - recenzja

 

Trochę ciężko mi uwierzyć, że w końcu doczekałem się tego momentu. Miałem trochę obaw, ale przede wszystkim byłem podekscytowany myślą o tym, że w końcu zobaczę nowy film Denisa Villeneuve. Pomimo tego, że mam trochę problemów z tą monumentalną wizją, wyszedłem zadowolony z sali kinowej.



Do dzisiaj pamiętam moment, w którym zobaczyłem pierwszy zwiastun ,,Diuny". Już wtedy nie mogłem się doczekać nadciągającej wizji Denisa Villeneuve'a. Niestety trochę trzeba było na nią poczekać, bo pandemia i niektóre decyzje Warner Bros. nie były dobre dla ,,Diuny". Jednakże w końcu nadszedł ten dzień. Ja sam pomimo nieznajomości cyklu Franka Herberta, szybko dołączyłem do ludzi niecierpliwie czekających na nową adaptację, ale przed samą premierą, bardzo obniżyłem swoje oczekiwania. Przyzwyczaiłem się, że wymaganie od filmów bycia arcydziełem to szkodliwa rzecz, która często kończy się rozczarowaniem. Na seans poszedłem bez konkretnego nastawienia. Po prostu nie chciałem zawieźć się. Całe szczęście, że do rozczarowania nie doszło.


,,Diuna" w wykonaniu Denisa Villeneuve'a to monumentalna wizja. Przejawia się to w przedstawieniu świata, ale także podejściu do adaptowania. Łatwo poczuć, że wszystko jest tu przełożone z jak największą dbałością o szczegóły i ogromnym szacunkiem do materiału źródłowego. I chociażby z tego powodu, nie jest to zbytnio przystępny film. Choć jest wielką produkcją za duże pieniądze to zdecydowanie nie wpisuje się w to za co znamy blockbustery. W zasadzie nie zdziwię się jak wielu ludzi odbije się od najnowszej ,,Diuny". Ja sam przez sporo czasu byłem przytłoczony jako ktoś kto książki nie znał. Świat w filmie jest ogromny i chcąc go dobrze przedstawić, twórcy zalewają widza ekspozycją, która nie jest źle zaimplementowana, ale sam natłok informacji potrafi przeszkadzać (szczególnie jeśli niektóre z nich niewiele mówią komuś kto nie zna materiału źródłowego).

To głównie problem podejścia do adaptowania książki. Ciężko mi nie szanować tego jak Denis Villeneuve traktuje ją z miłością, ale przez to ,,Diuna" wygląda dla mnie jak film zbyt zachwycony tym na czym się opiera. Z pewnością fani oryginału będą wniebowzięci widząc w końcu adaptację, która najwierniej przenosi powieść Franka Herberta, ale zwykli widzowie nie mają z tego podejścia korzyści. Przede wszystkim dlatego, bo w tym momencie, ,,Diuna" niezbyt stoi na własnych nogach. Nikt nie kryje się z tym, że to dopiero początek. I pomimo tego, że możemy raczej liczyć na powstanie kontynuacji, to część pierwsza cierpi nieco w tym momencie. Ja już teraz naprawdę chcę zobaczyć ciąg dalszy, bo to urwanie filmu dość boli. Od razu pomyślałem sobie w głowie, że ja chcę więcej.


A chcę więcej, bo ,,Diuna" zachwyca wieloma rzeczami. Przede wszystkim światem przedstawionym. Hipnotyzuje on od samego początku i sprawia, że te 2,5 godziny mijają szybciej niż można by się spodziewać. Uwielbiam różnorodność jaka przejawia się w językach, kostiumach, wyglądzie postaci czy architekturze na różnych planetach. Ogólnie pod względem technicznym to majstersztyk. Film jest wyjątkowo minimalistyczny jeśli chodzi o paletę barw, ale nigdy bym nie uznał tego za coś złego, bo wiem co stoi za tym kierunkiem. Poza tym, nawet jeśli komuś to przeszkadza, to trzeba przyznać, że zdjęcia Greiga Frasera są wyśmienite. Naprawdę podoba mi się kontrast wielkich maszyn i budowli z tym jak małe w porównaniu są postacie. Albo to przedstawienie pustyni i generalnie natury, przez którą ciężko ich nie podziwiać. Natomiast warstwa techniczna to jeszcze świetny dźwięk, wyróżniające się kostiumy, naturalnie wyglądające efekty specjalne i lepsza niż zwykle muzyka Hansa Zimmera. Tak jak napisałem, naprawdę ciężko mi się przyczepić do tej warstwy filmu.

Co mnie natomiast zaskoczyło to prostota historii. Po zapowiedziach ludzi spodziewałem się skomplikowanych, politycznych intryg, ale te raczej ograniczają się do paru scen. Może przez to ta część historii wydaje się nieco brakująca, ale jest też łatwiejsza do śledzenia. A jeśli miałbym powiedzieć co stanowi o sile fabuły ,,Diuny" to powiedziałbym, że są nimi poruszone tematy. Historia naprawdę nie jest skomplikowana, ale może przez to łatwiej dostrzec to co chce przekazać film. Chociażby proekologiczny wątek, który jest tu obecny przez praktycznie cały czas. Albo tragizm postaci i umiejętny sposób na nie wpadnięcie w trop białego zbawcy. Normalnie od widowisk, a nawet mniejszych produkcji S-F nie oczekuje się takich wątków, więc jest to miła odmiana.


Zaś w ostatecznym rozrachunku, ,,Diuna" to zdecydowanie nie jest arcydzieło. Mam problemy z tym jak wierną próbuje być adaptacją, bo nauczyłem się w życiu, że często lepszymi filmami są te, które nie chcą przekładać oryginału 1 do 1. Film Denisa Villeneuve próbuje zmieścić jak najwięcej w 2,5 godziny i wiążą się z tym problemy. Czy to potraktowanie pewnych wątków, znacznie wolniejsze tempo w drugiej połowie czy nieco brak satysfakcji z zakończenia wiedząc, że trzeba czekać na więcej. Jednakże jestem pewien, że w przyszłości, w której dostaniemy część drugą, ,,Diuna" znacząco zyska jako całość. Bo już teraz jest tu wiele świetnych elementów. Świat przedstawiony, poruszone tematy, bardzo dobrze wcielająca się w swoich bohaterów obsada, niejednoznaczne postacie i doskonała warstwa techniczna. Nawet jeżeli ta monumentalna wizja momentami przytłaczała mnie, to poczułem również jakby ten cały czas oczekiwania opłacił się.

Ocena: 8/10

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz