W końcu przyszła pora, żebym zakończył swoją 3-letnią podróż z serią, która jest szczególnie bliska mojemu sercu. Na finałowy film czekałem zdecydowanie dłużej niż chciałem, ale cierpliwość opłaciła się.
Wszystko zaczęło się od pewnego lipcowego dnia kiedy za jednym posiedzeniem obejrzałem 13-odcinkową serię o dziewczynie szukającej znaczenia słowa ,,miłość". To wtedy znalazłem jedno z moich najbardziej ulubionych anime w historii i zacząłem moją przygodę z tą postacią. Był jeszcze odcinek OVA, film Gaiden i w końcu przyszedł czas na ,,Violet Evergarden - film". Przez pożar studia i pandemię, czas oczekiwania na finał serii był dłuższy niż zakładano. Długo zastanawiałem się kiedy doczekam się tej produkcji. Na szczęście nareszcie mogę domknąć ten rozdział w życiu pisząc recenzję jednego z najlepszych filmów anime w historii.
To czego potrzebowałem to zwieńczenie podróży jaką przeszła Violet. Stale patrzyliśmy jako widzowie jak dojrzewa i staje się coraz bardziej ludzka. Obserwowaliśmy jej kolejne osiągnięcia i zżywaliśmy się z nią. Tegoroczna produkcja bierze to wszystko pod uwagę podsumowując co przeszła. Już na początku łatwo dostrzec jak się zmieniła na przestrzeni czasu, ale twórcy jeszcze dodatkowo ją rozwijają. Cały film to bardzo osobista podróż protagonistki w przeciwieństwie do ,,Violet Evergarden: Eternity and the Auto Memory Doll", które więcej czasu przeznaczyło na opowiedzenie historii Isabelli. ,,Violet Evergarden - film" jako finał wie, że powinien przede wszystkim dopełnić podróż protagonistki i to robi.
A przy tym udało się dalej pamiętać o reszcie postaci. Choć historia skupia się przede wszystkim na Violet to postacie, które poznała, jeszcze raz wracają. Zaskoczyłem się nawet widząc powrót paru mniej znanych osób. Ogólnie relacje jakie główna bohaterka utworzyła na przestrzeni całej serii grają tu dużą rolę. Nawet nie dlatego, bo bardziej się rozwijają (w większości ich status jest dalej taki sam), a z tego powodu, że przypominają one widzowi o tym co ona przeszła. Oczywiście reszta postaci dalej dostała odpowiednio dużo pola do dodatkowego rozwoju. Nikt o nich nie zapomina.
Na pewno pomocny był w tym przypadku długi metraż filmu. 140 minut to naprawdę spory czas trwania jak na kinowe filmy anime. I jak najbardziej sensownym było, żeby ,,Violet Evergarden - film" trwał tyle. Jako finał musi odhaczyć sporo rzeczy. Stare i nowe wątki, a oprócz tego rozwój bohaterów. To wszystko udało się ładnie spiąć. Szczególnie, że całość ani razu nie dłużyła mi się. W żadnym wypadku nie jest to przeciągnięty do granic możliwości odcinek serialu. Twórcom udało się stworzyć satysfakcjonującą konkluzję. Nawet nie po prostu dla fana serii jak ja, tylko dla widza, który chciał, żeby film był spójną i zadowalającą produkcją.
Choć narzekania na finał widziałem. Czy to przez bycie nieco otwartym zakończeniem nie dopowiadającym wszystkiego czy przez ,,taniość", która według niektórych wkradła się do ostatnich minut. Sam bardzo ostrożnie podchodziłem do pewnego pomysłu twórców, ale nie uznałbym go za prostą sztuczkę do wzruszenia fanów. Pomimo tego, że wielu ludzi chciało właśnie takiego zakończenia, to nie wydaje się ono wymuszone. A czy jest nieco przewidywalne? Trochę tak, ale nie zmienia to tego, że płakałem. ,,Violet Evergarden - film" jak to każda odsłona tej serii, przejechał po mnie emocjonalnym walcem. Taka już jest siła tych produkcji. I oczywiście piękna strona wizualna, która przypomina o tym dlaczego Kyoto Animation jest tak rewelacyjnym studiem. Piękne tła, przyjemne dla oka i dopracowane projekty postaci oraz ogromne przyłożenie do muzyki. Nie byłem w stanie oderwać się od ekranu przez cały czas.
Z tak wielkimi oczekiwaniami jakie miałem do finału jednej z moich najbardziej ulubionych serii anime w historii, bałem się czy zostaną one spełnione. Na szczęście Kyoto Animation nie zawiodło mnie. ,,Violet Evergarden - film" to piękna konkluzja dla tej wspaniałej serii. Udaje się jej zrobić wszystko co robił serial oraz poprzedni film, a dokłada do tego jeszcze więcej od siebie. Wspaniała warstwa audiowizualna oraz wzruszająca historia dopełniająca podróż protagonistki. A najlepiej chyba przemówi to, że tak zżyłem się z serią iż jak tyko usłyszałem ,,Michishirube" z napisów końcowych serialu, to łzy same zaczęły mi lecieć po twarzy. ,,Violet Evergarden" to po prostu coś więcej dla mnie i cieszę się, że mogłem przez 3 lata obserwować losy tej bohaterki. Dziękuję Kyoto Animation.
Ocena: 9/10
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz