Gdyby ktoś mi powiedział parę miesięcy temu, że ,,Magnezja" okaże się wielkim rozczarowaniem to bym wyśmiał tą osobę. W końcu polski western od Macieja Bochniaka nie może okazać się zły, co nie?
,,Magnezja" była filmem, wobec którego miałem ogromne oczekiwania. Pomimo tego, że polskie kino w ostatnich latach stara się iść również w nieco inne rejony, to nadal brakuje odważniejszych produkcji, które próbowałyby czegoś nowego. I tutaj wkracza Maciej Bochniak, reżyser ,,Disco Polo". W 2015 pokazał się od świetnej strony tworząc coś naprawdę świeżego jak na nasze kino. Szkoda jedynie, że sam film nie został wystarczająco doceniony. I po paru latach wrócił z ,,Magnezją" czyli w zasadzie polskim westernem. Po pierwszym zwiastunie byłem zachwycony, bo właśnie takie projekty przyciągają moją uwagę. Spodziewałem się, że będzie to samograj, którego nie uda się zepsuć, ale ,,Magnezja" dowodzi, że nawet najlepiej zapowiadające się projekty mogą okazać się rozczarowaniem.
Jest to ciężkie do wytłumaczenia dla mnie, bo nadal można znaleźć sporo świetnych elementów w filmie. Chociażby warstwa techniczna, która stoi na wysokim poziomie. Jednak zawiodła najważniejsza rzecz czyli scenariusz. Po duecie Bochniak-Kościukiewicz spodziewałbym się podobnego poziomu co przy ,,Disco Polo", ale z jakiegoś dziwnego powodu, przy ,,Magnezji" wypadli znacznie gorzej. W zasadzie cały film mogę opisać słowem ,,bałagan". Spodziewałem się raczej prostej historii, bo westerny z zasady nie opierają się na skomplikowanych fabułach. Jednakże tutaj dostajemy historię, która jest przeładowana wątkami i postaciami. Jest tego za dużo, a do tego nic nie jest satysfakcjonujące, bo niczemu nie poświęca się wystarczająco czasu. Momentami miałem też wrażenie jakby montaż usunął trochę scen, bo były dziwne cięcia, po których czułem jakby czegoś brakowało.
Słaby scenariusz jeszcze mi przeszkadza, bo przez to marnuje się bardzo dobra obsada. Udało się zebrać masę utalentowanych osób, ale problem jest taki, że grane przez nich postacie mają za mało czasu dla siebie. Albo nie są dobrze napisane i przez to widzimy jak utalentowani aktorzy są zmuszeni do wypowiadania tych beznadziejnych dialogów. Wina stoi jeszcze po stronie samego reżysera. ,,Magnezję" reklamowano bardziej jako komedię. Zwiastuny zapowiadały absurdalny film, podobny w stylu do ,,Disco Polo". Jednakże sama produkcja jest nieco inna. Otóż w wielu momentach idzie ona w stronę gangsterskiego dramatu. A przy tym dalej chce robić z siebie komedię. Nie wiedząc co wybrać, decyduje się połączyć obie konwencje co wychodzi bardzo źle, bo przez to staje się bałaganem stylistycznym. Do tego część obsady gra tak jakby film był dramatem, a część jakby to była komedia, więc z jednej strony mamy poważną Maję Ostaszewską i Małgorzatę Gorol, a z drugiej kompletnie przerysowanego Borysa Szyca. Strasznie się to gryzie ze sobą.
Ostatecznie film nie radzi sobie w niczym poza zachwycaniem stroną techniczną. Widać, że przeznaczono na produkcję duży budżet, bo scenografia, charakteryzacja czy kostiumy są naprawdę dobre. Pod tym względem dostałem faktycznie coś innego, ten western, którego oczekiwałem. Niestety Maciej Bochniak nie zdołał zadbać przy tym o konkretny kierunek dla filmu i dobry scenariusz. Dlatego ,,Magnezja" zawodzi na niemal każdym kroku. Nie dostałem satysfakcjonującej historii z przynajmniej paroma sympatycznymi postaciami, interesującego dramatu, zabawnej komedii i spójnej wizji, która zachwycałaby swoją odmiennością. Zostało tylko jedno wielkie rozczarowanie.
Ocena: 3/10
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz