Trochę trzeba było poczekać na premierę nowej części ,,Szybkich i wściekłych" przez pandemię. Jednakże w końcu wyszła dziewiątka. Czy na tym etapie twórcom nie brakuje już kreatywności i udało się jeszcze zachować dobry poziom czy jest gorzej?
Seria ,,Szybkich i wściekłych" trwa już 20 lat. Na przestrzeni tego czasu zdobyła zarówno dużo przeciwników jak i zwolenników co nie jest specjalnie dziwne. Kierunek jakim podążyła seria jest zupełnie inny od tego za co można było kojarzyć te filmy na początku. Jednak dla mnie był to bardzo dobry pomysł. Jestem jedną z osób, które świetnie się bawią przy najnowszych częściach serii. Stąd też na dziewiątkę bardzo mocno czekałem, bo wiedziałem, że mogę się ponownie spodziewać absurdu i świetnych scen akcji. Jednakże warto zaznaczyć iż tym razem jest trochę więcej problemów niż zwykle.
Oczywiście nie zmieniło się to, że znowu bawiłem się wyśmienicie lecz jest to również jedna z najsłabszych części w serii. Problemy tkwią przede wszystkim w scenariuszu. Może ktoś sobie teraz pomyśleć, że co to za problem skoro i tak nie zwraca się mocnej uwagi na fabułę w ,,Szybkich i wściekłych". Jasne, nawet najlepsze części nie mają jakiejś mocno rozbudowanej historii. Ale wciąż warto dbać o podstawę konfliktu czy takie rzeczy jak tempo. A to niestety wypada słabo w dziewiątej części.
To najdłuższy film z całej serii. Gdyby oznaczało to po prostu więcej scen akcji, na których można się świetnie bawić, to pewnie bym nie narzekał. Jednakże jest inaczej. Twórcy poczuli się chyba nieco zbyt pewni siebie myśląc, że mogą dostarczyć autentycznie dobry scenariusz i wychodzi to niezamierzenie śmiesznie. Przede wszystkim dlatego, bo z jakiegoś powodu pomyślano, że Vin Diesel to dobry aktor, który zdoła odegrać dramatyczne sceny. Otóż nie, jest wprost przeciwnie. Ogólnie wolałem jak filmy skupiały się bardziej na całej ,,rodzinie" niż samym Vinie (z tego powodu średnio przepadam za ósemką). Dlatego żałuję, że dziewiątka tak uparcie stawia na Dominica Toretto i jego wątek.
A to wciąż nie wszystkie problemy dotyczące scenariusza. Powiedziałbym, że jest za dużo wątków. Twórcy wykorzystują 2,5 godzinny czas trwania rozdzielając postacie od siebie i dając im wątki. Jedni szukają kogoś z przeszłości, inni McGuffina, a inni robią jeszcze coś innego. Przez to tempo jest nierówne. W pierwszej połowie mamy wyjątkowo długą przerwę między sekwencjami akcji, zaś druga już jest szybsza serwując jedną efektowną scenę za drugą. I gdyby jeszcze sama historia była dobra to może nie czułbym takiej potrzeby narzekać, ale w zasadzie żaden wątek nie jest dobry. Szczególnie ten tyczący się przeszłości Vina Diesela, ale o tym już pisałem.
Jednakże wciąż pomimo posiadania najgorszego scenariusza w serii, film jest w stanie wybronić się. Jest tak, bo to co zwykle działało w serii czyli sympatyczne postacie i widowiskowe sceny akcji, nadal znajduje się tutaj. Pomimo wszystkich głupot, bawiłem się bardzo dobrze. Oczywiście nie oznacza to, że zignoruję problemy filmu, tych nie neguję. Lecz wciąż moje doświadczenie pozostanie pozytywne. Kiedy już trzeba skupić się na tym co najlepsze, to ciężko nie bawić się dobrze. Szczególnie, że same sceny akcji są momentami naprawdę pomysłowe i pod tym względem twórcy wciąż starają się.
Mimo wszystko liczę, że przy dziesiątce, twórcy naprawdę poprawią tyle ile mogą. Nie chciałbym, żeby słaba rodzinna drama Vina Diesela dalej grała tak dużą rolę. I nie widzę sensu trzymania dalej postaci Charlize Theron. Uwielbiam ją, ale postać Cipher jest absolutnie beznadziejna i w samej dziewiątce była zbędna. Choć wiem, że liczenie na jakiś dobrze napisany czarny charakter jak Deckard Shaw w siódemce, to zbyt dużo. Natomiast martwię się czy przy tych granicach absurdu jakich już dosięgnięto, da się zrobić coś więcej. Albo czy to w ogóle dobry pomysł iść z tym dalej. Nadal bawię się dobrze, ale mam nadzieję, że twórcy ostrożnie wybrali dalszy kierunek dla tych dwóch ostatnich części sagi.
Ocena: 6/10
Oceny liczbowe wciąż są nieco problematyczne, ale wydaje mi się, że ta była najbardziej adekwatna.
OdpowiedzUsuń