poniedziałek, 3 maja 2021

,,Kimetsu no Yaiba: Mugen Ressha-hen" / ,,Demon Slayer -Kimetsu no Yaiba- The Movie: Mugen Train" - recenzja

 


Trochę czekałem na ten film. A samo oczekiwanie było męczące kiedy tyle słyszałem o tym jaki to piękny film nie jest. A same rekordy w box-officie wskazywały na to, że ,,Demon Slayer" wciąż był tym samym, wielkim fenomenem. Z tym wiązały się oczywiście duże oczekiwania u mnie, które miałem nadzieję, że zostaną spełnione.



Dyskusja o takich fenomenach jak ,,Demon Slayer" bywa naprawdę trudna. Z wszelkimi rekordami i pozytywnymi opiniami wiążą się ogromne oczekiwania. Człowiek zadaje sobie pytanie czy najbardziej dochodowy film anime w historii w ogóle zasłużył sobie na ten tytuł? I oczywiście takie pytania są zrozumiałe, ale myślę, że z każdym fenomenem nie musi od razu wiązać się doskonały scenariusz i poziom, który zwala z nóg. ,,Demon Slayer" był moim zdaniem bardzo dobry, ale też nie nazwałbym go arcydziełem. Ale czy to było coś złego? Nie, bo to było przede wszystkim piękne doświadczenie, które w swoich najlepszych momentach (np. 19 odcinek) zwalało z nóg doskonałą animacją. I mając takie nastawienie, liczyłem, że ,,Demon Slayer -Kimetsu no Yaiba- The Movie: Mugen Train" zaoferuje mi coś podobnego. Tu nie chodzi nawet o historię tylko przeżywanie tego spektaklu. I dostałem coś czego najbardziej chciałem.

To film, który powstał z myślą o kinach i powinien być oglądany na właśnie kinowym ekranie. Oczywiście my w Polsce takiej opcji nie dostaliśmy i nie mamy co na nią liczyć. Dlatego załatwcie sobie chociaż porządny ekran i nagłośnienie. Mimo, że film przez cały czas nie utrzymuje tego samego wysokiego poziomu animacji (pośrodku pojawia się pewien element CGI, który średnio przypadł mi do gustu), to jednak sam chociażby finał absolutnie rozwalił mnie. Nie będzie przesadą jeśli powiem, że pewna sekwencja jest jedną z najlepiej zaanimowanych w historii anime. W takich momentach człowiek uświadamia sobie, że to właśnie dla tego typu doświadczeń powstało kino. Na szczęście mam również inną dobrą wiadomość. Kinowy ,,Demon Slayer" nie broni się wyłącznie piękną animacją.

Choć fabuła nigdy nie była szczególnie mocnym punktem tej serii to tutaj zdołała ona mnie w paru miejscach pozytywnie zaskoczyć. Szczególnie tyczy się to wątku Tanjiro. Nie dość, że w nim najlepiej wybrzmiewa motyw przewodni filmu to jeszcze pozwala on dodatkowo rozwinąć protagonistę. Jednak nie jest on jedyną postacią, która zyskała na tej produkcji. Ważny jest także Rengoku. W pierwszym sezonie serialu poznaliśmy go tylko na chwilę, ale film na szczęście świetnie go przedstawił. Czy to pod względem charakteru czy jego przeszłości. Spokojnie stał się jedną z moich najbardziej ulubionych postaci w serii. Jedyne czego mi szkoda to chyba reszty bohaterów, bo niestety Zenitsu, Inosuke czy Nezuko nie mają tutaj specjalnie dużo do roboty. Choć to też nie jest tak, że powinienem oczekiwać za wiele od małego wątku z mangi.

No właśnie, tutaj pojawia się pewien problem. Jak wiadomo, film stanowi kontynuację pierwszego sezonu i w zasadzie zaczyna się zaraz po nim. Natomiast sama fabuła koncentruje się na niewielkim arcu. Nie byłoby w tym nic złego, bo na szczęście twórcy dobrze go zaadaptowali, ale jako, że jest to kinowy film to założę się iż sporo osób liczyło na coś znacznie większego. Gdyby to była część sezonu, to raczej nie stanowiłoby to problemu. Ot, jakieś 6 odcinków by minęło i ludzie byliby zadowoleni. Jednak wobec kinowych filmów, ma się zwykle większe oczekiwania. Mają zmieniać dużo i być największym wydarzeniem jak tylko można (tak było np. dla ,,My Hero Academia: Heroes Rising"). Dlatego nie oczekujcie od kinowego ,,Demon Slayera", że będzie czymś wielkim. Jego historia nadal jest niewielką częścią mangi i nie próbuje udawać czegoś więcej tylko dlatego, że jest kinową produkcją.

Szkoda tylko, że twórcy nie pomyśleli o jednej rzeczy. Około 80 minuty w filmie przedstawiony zostaje nam zupełnie nowy bohater. Jego obecność jest ładnie wytłumaczona niedługo później w mandze, ale w filmie? Nie uwzględniono tego i dla widzów nie znających mangi, sprawia wrażenie jakby zupełnie znikąd się pojawił. Jasne, dobrze wiedzieć, że 2 sezon to wyjaśni, ale w kontekście samego filmu, czarny charakter pojawia się ot tak. Niektórzy mogliby wręcz zażartować, że pojawia się byle dostarczyć epicki finał.

Na szczęście pod względem fabuły naprawdę nie miałbym wielu rzeczy, do których przyczepiłbym się. Tanjiro i Rengoku zostali bardzo dobrze rozwinięci, a stawka emocjonalna w finale jest świetnie podbudowana pomimo nagłego pojawienia się pewnej postaci. Oczywiście to nadal jest całkiem prosta historia, ale fakt, że widać w niej jakiś konkretny motyw przewodni, cieszy mnie. Również było mi miło widzieć brak jakiegoś recapu z tego co znaliśmy wcześniej. Nikt nie musi tłumaczyć co jak dotąd wydarzyło się w serii i zamiast tego wprost wskakujemy do akcji. Stąd oczywiście pamiętajcie, że nie jest to film dla osób, które nie widziały pierwszego sezonu. Jest on bezpośrednią kontynuacją serialu i bez jego znajomości, można się pogubić.

Jednakże osoby, które wiedziały na co się przygotować, zdecydowanie będą zadowolone. I bynajmniej nie dlatego, bo jest tu jakiś fanserwis. To nie film po prostu dla fanów. Jest on kolejnym rozdziałem tej historii, który dzięki byciu kinową produkcją, mógł pozwolić sobie na zwalenie wszystkich z nóg swoją widowiskowością. Studio ufotable już w telewizyjnym anime zdołało wejść na jakiś wyższy poziom, ale to co zobaczyłem w finale filmu było znacznie piękniejsze. I nawet jeśli reszta produkcji nie wyglądała aż tak rewelacyjnie (choć nadal świetnie), to ciężko byłoby mi być złym. Zwłaszcza, że do tego doświadczenia dokłada się jeszcze piękna muzyka, świetny voice-acting i doskonała reżyseria. Dlatego kończąc film, siedziałem po prostu w milczeniu. To kinowe doświadczenie, którego nigdy nie zapomnę. Nawet jeżeli było ono przeżywane w domowym zaciszu. Jednak pamiętajcie o jednym, nie warto się zastanawiać czy film zasłużył sobie na te rekordy i renomę. To kwestia indywidualnego zdania. Zamiast tego lepiej po prostu dać się porwać temu widowisku.

Ocena: 8/10

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz