sobota, 22 maja 2021

,,Army of the Dead" / ,,Armia umarłych" - recenzja


Zack Snyder zdecydowanie nie ma co narzekać na brak roboty. W końcu w tym roku mieliśmy jego wersję ,,Ligi Sprawiedliwości", a teraz wyszła ,,Armia umarłych". Trochę powrót do korzeni kiedy przypomni się o jego ,,Świcie żywych trupów". Czy jest to udany powrót do dawnej formy?



Muszę przyznać, że z twórczością Zacka Snydera mam trochę problemów, ale i generalnie taką relację love-hate. Z jednej strony zawsze uważałem, że ma on świetne oko do strony wizualnej i kiedy opowiada obrazem, to radzi sobie świetnie. Z drugiej strony często przesadza z paroma charakterystycznymi elementami z jego stylu (chóry, slow-motion), a do tego kiedy trafi na jakiś słabszy scenariusz to tym bardziej traci na tym. Stąd każdy jego następny film to może być takie pół na pół. Albo uda mu się zaliczyć do tych lepszych albo tych gorszych. I byłem bardzo ciekaw w jakim kierunku pójdzie ,,Armia umarłych". Zwłaszcza, że to trochę był powrót dla Snydera do początku jego kariery jeśli chodzi o tematykę. I cóż, jestem zaskoczony, że to mówię, ale jego najnowszy film całkiem mi się spodobał.

Mimo wszystko moje oczekiwania były niskie. Wciąż lizałem rany po jego ,,Lidze Sprawiedliwości", która delikatnie mówiąc nie przypadła mi do gustu. I jego ostatnim dobrym filmem były ,,Legendy sowiego królestwa: Strażnicy Ga'Hoole" z 2010, więc trochę czasu minęło. Z tak słabą passą nie wiedziałem czy ,,Armia umarłych" zdoła być powrotem do jego dawnego poziomu z kiedyś. Jednak tak się stało. Choć zastrzeżeń z mojej strony nie brakuje. 

Z początku zaczyna się raczej słabo. Przyznam, że kompletnie nie przekonał mnie pomysł na to co przyczyniło się do pojawienia się zombie w Las Vegas. Później zaś dostajemy czołówkę mocno w stylu Snydera pokazującą obrazem jak zaczęła się tam rozwijać sytuacja. Do tego przedstawieni też są najważniejsi bohaterowie. Szczerze to mnie aż tak ta czołówka nie przekonała, choć wiem, że wielu przypadła do gustu. A później mamy przydługi wstęp z zbieraniem ekipy. Bo ,,Armia umarłych" to długi film. Trwa 2,5 godziny, więc nawet samo wejście bohaterów do Las Vegas zaczyna się dopiero w 50 minucie. Generalnie czuję, że to powinien był być krótszy film.

Jednakże kiedy już nie trzeba tak polegać na scenariuszu zarysowując postacie i fabułę, to zaczyna robić się lepiej. Ku mojemu zaskoczeniu, nie jest to widowiskowy film, w którym każda akcja kończy się wybuchami. Zwykle bohaterowie są bardziej zamknięci w budynkach i tworzy się tutaj nawet niezłe napięcie. Podoba mi się to, bo ogólnie średnio przepadam za widowiskowymi filmami o zombie (dlatego doceniałem ,,Świt żywych trupów" Snydera za mniejszą skalę). Jednakże nie zmienia to tego, że kiedy już zaczyna się akcja (nawet ta większa) to byłem całkiem zadowolony. Snyder ma rękę do obrazów, więc sceny akcji są czytelne i przyjemnie się je ogląda. Do tego na szczęście nie przesadził z slow-motion.

Doceniam jeszcze świat przedstawiony. Co prawda jest zdecydowanie zbyt mdły jeśli chodzi o kolory (owszem, nawet ten film nie mógł się powstrzymać od braku kolorów, bo to Snyder), ale pojawia się tutaj parę ciekawych pomysłów przyciągających uwagę. Żałuję, że część z nich jest trochę pozostawiona i wyłącznie pokazana raz, ale wciąż cieszę się iż próbowano zrobić cokolwiek nowego z tematem zombie. Łatwo było pojechać kompletnie na autopilocie. Tymczasem tutaj jest cała ta hierarchia wśród zombie i obserwowanie tej społeczności jest interesujące.

A już na pewno jest bardziej ciekawe od oglądania naszych bohaterów. Co prawda relacje między nimi istnieją, ale sami w sobie nie są ciekawi. I jest to trochę smutne, bo Dave Bautista mógłby zostać lepiej wykorzystany skoro już ma tą główną rolę. Jednakże jest zmuszony do wymawiania tych mdłych dialogów o rodzinie. Zaś reszta obsady również talent ma, ale ich postacie mają może jedną cechę i tyle. Przynajmniej to sprawia, że czeka się na ich śmierć, więc... dobra robota?

Całe szczęście chociaż, że scenariusz nie jest najważniejszym punktem ,,Armii umarłych". Gdyby tak było to film poległby na całej linii. Zamiast tego można momentami skupić się na całkiem satysfakcjonującej akcji, bo sceny wyglądają ładnie, a brutalność cieszy. Szczególnie kiedy w pewnym momencie robi się z tego w pełni ,,Suicide Squad". To trochę sprawiało, że mimo wszystko byłem ciekaw co wydarzy się dalej i ku własnemu zaskoczeniu, nie nudziłem się. Choć tak jak powiedziałem, to powinien był być krótszy film. Zwłaszcza, że samo zakończenie strasznie się ciągnie.

Ostatecznie ciężko w pełni nazwać ,,Armię umarłych" dobrym filmem. Jest zbyt długa, ma elementy, za które nie lubię Snydera (mdłe kolory, przesadni dramatyzm, niepotrzebne silenie się na symbolizm, brak subtelności), a pod względem scenariusza wciąż można byłoby poprawić całkiem sporo. Jednakże mając nawet to wszystko w świadomości, bawiłem się nie najgorzej. Było trochę nieźle wyreżyserowanych scen (czy to tych polegających na budowaniu napięcia czy tych bardziej widowiskowych), aktorzy starają się bardziej niż scenariusz im na to pozwala, a nawet w temacie zombie zrobiono cokolwiek nowego. Lecz nawet jeśli bawiłem się dobrze to uważam, że ,,Armia umarłych" powinna pozostać pojedynczym projektem. Sam nie wiem czy chcę widzieć ciąg dalszy tego uniwersum. Zwłaszcza jeśli miałby powielać te same problemy.

Ocena: 6/10

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz