piątek, 23 kwietnia 2021

,,The Falcon and the Winter Soldier" - recenzja

 


Po rozczarowującym ,,WandaVision", naprawdę liczyłem, że ,,The Falcon and the Winter Soldier'' nie powtórzy błędów tamtego serialu i wypadnie lepiej. Zwłaszcza, że jak najbardziej był potencjał ku temu. I nie spodziewałem się, że twórcom uda się mnie pozytywnie zaskoczyć, bo to zdecydowanie bardziej warta uwagi produkcja.



Marvel nie przestaje nas obdarowywać serialami i po ,,WandaVision" otrzymaliśmy ,,The Falcon and the Winter Soldier", wobec którego miałem nieco mieszane odczucia przed premierą. Z jednej strony na początku mocno czekałem, bo lubiłem obie postacie i zawsze chętnie przyjmę coś bardziej zbliżonego do ,,Kapitana Ameryki: Zimowego Żołnierza", ale bałem się po zapowiedziach czy nie skierują tego bardziej w stronę typowego Marvela. Poza tym, takie ,,WandaVision" rozczarowało mnie chociażby przez swój bardzo słaby finał. Stąd moje obawy i oczekiwania wobec nowego serialu. Tymczasem po ostatnim odcinku mogę powiedzieć, że jestem zaskoczony jak dobra jest ta produkcja.

Niemal wszystkie moje obawy zostały rozwiane. ,,The Falcon and the Winter Soldier" to nie jest coś czego można by oczekiwać po typowym Marvelu. I to pomimo tego, że parę rzeczy jest trochę znajome (źle zmontowane sceny akcji). Ale za to dostajemy również lepsze rzeczy jak poruszenie wielu poważnych tematów, w tym takich, które jak dotąd w tym uniwersum były mało obecne. Jeśli to ma być przykład na to, że seriale Marvela mają eksplorować rzeczy, których nie widzimy w filmach to jestem zadowolony. Tak jak swego czasu druga część Kapitana Ameryki przypominała polityczny thriller, tak też teraz przy Falconie czułem się podobnie.

Historia, którą dostajemy nieźle rozszerza ten świat chociażby poprzez pokazanie dalszych konsekwencji Blipu. Widzimy jak to przekłada się na życie zarówno ważnych bohaterów jak i zwykłych ludzi. A przy tym nie brakuje również momentów na mniejszą skalę, bo oprócz podróżowania po wielu lokacjach i (pozwolę sobie to tak ująć) rozprawiania się z rządem, mamy typową ,,życióweczkę" jak naprawianie łodzi czy chodzenie po bankach. Jest to naprawdę przydatne, bo zawsze jest potrzebny moment ochłonięcia pomiędzy scenami akcji.

Co jeszcze lepsze, daje to dobrą okazję dla postaci do rozwinięcia się. Tacy Sam czy Bucky dostają tutaj naprawdę dużo czasu dla siebie i w końcu mogą się lepiej wykazać. Możemy zobaczyć jak Sam zajmuje się rodziną i zmaga się z problemami, których nie spodziewalibyśmy się pewnie po superbohaterze. Natomiast Bucky próbuje odnaleźć w swoim życiu nieco spokoju oraz pragnie zadośćuczynić za to co robił w przeszłości. Jednakże to nie jedyni bohaterowie, którzy dostali odpowiednio dużo czasu ekranowego.

Nie można w końcu zapomnieć o Zemo granym przez Daniela Brühla. Jego postać już w ,,Kapitanie Ameryce: Wojnie domowej" ogromnie mi się spodobała, ale to co robią z nim tutaj to mistrzostwo. Bez problemu kradnie dla siebie cały serial dzięki charyzmie i relacji jaką ma z Samem i Buckym. Jednak jeszcze bardziej na pochwały zasługuje moim zdaniem postać Johna Walkera grana przez Wyatta Russela. Długo nie widziałem w MCU tak dobrze napisanej postaci. Nie wpisuje się ona w żadne archetypy i nie da się jej przypisać do typowo złego lub dobrego bohatera. I choć wiemy, że jego akcje nie są dobre to można go zrozumieć, bo poznajemy chociażby jego przeszłość i to co uczyniło go taką, a nie inną osobą. Jedyny problem to chyba finał, który trochę zdaje się o tym zapominać.

Jeszcze gorzej, finał o wielu rzeczach zapomniał. Mimo, że ,,The Falcon and the Winter Soldier" to moim zdaniem znacznie lepszy serial od ,,WandaVision" to niestety oba mają jeden wspólny element. Słaby, ostatni odcinek. Nie podoba mi się co nagle zrobiono z paroma postaciami i uważam, że psuje on lekko wydźwięk pewnych rzeczy, które zostały wcześniej ustanowione. A przy tym to wciąż lepszy finał od tego z ,,WandaVision", bo mimo wszystko nie sprawia, że cały serial traci dużo w moich oczach. Bardziej pozostawia lekki niesmak, bo na szczęście cała reszta produkcji jest tak dobra.

Jednak tak jak raz wspomniałem, pewnym problemem trapiącym całość są chociażby źle zmontowane sceny akcji. Nie do końca wiem jak to jest, ale czuję jakby Marvel ciągle nie umiał zrozumieć jak te sekwencje powinny wyglądać. Jasne, choreografia jest naprawdę dobra i czuć ciężar niektórych uderzeń, ale śledzenie tego już jest trudniejsze. Oczywiście powodem jest zbyt dynamiczny montaż. Szybkie cięcia, których dano nieco zbyt dużo. Na szczęście same zdjęcia w innych scenach już wypadają lepiej. Ogólnie mogę docenić walory produkcyjne, bo takie efekty specjalne są dobre, więc widać, że włożono w to odpowiednio dużo pieniędzy.

Tym samym pozwolę sobie jakoś przejść do końca. Nawet pomimo paru problemów pojawiających się w niektórych miejscach oraz niesatysfakcjonującego finału, ,,The Falcon and the Winter Soldier" jest znacznie lepszym serialem od ,,WandaVision" i pozwala mi uwierzyć, że ten segment MCU będzie idealną okazją do eksplorowania tematów, które nie pojawiłyby się w filmach. Do tego ta konkretna historia idealnie nadaje się pod format prawie godzinnych odcinków i nie ma sposobu, żeby był lepszy sposób na doświadczenie jej. Mam nadzieję, że następne seriale zdołają utrzymać właśnie taki poziom.

Ocena: 8/10

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz