Po tym jak pierwsza połowa drugiego sezonu ,,Re:ZERO -Starting Life in Another World-" trafiła do mojego rankingu najlepszych seriali 2020 roku, ogromnie liczyłem na to, że te 12 odcinków utrzyma poziom, ale nie spodziewałem się, że będzie jeszcze lepiej.
Nigdy nie było mi po drodze z gatunkiem isekai'ów. Chyba przede wszystkim z powodu ich zalewu jaki miał miejsce w ostatnich latach. Zdarzały się momenty, gdzie jeden sezon byłby wypełniony przynajmniej paroma anime z tego gatunku. A kiedy jeszcze dorzucimy recykling znanych motywów i brak oryginalności, sprawia to, że nie ma się nawet ochoty sprawdzać jakiegokolwiek isekai'a. Jednakże w 2020 pomyślałem sobie, że obejrzałbym ,,Re:ZERO -Starting Life in Another World-". Dlaczego? Przede wszystkim dlatego, bo swego czasu zyskało ogromną popularność oraz wiele pozytywnych opinii. To również tyczyło się pierwszej połowy drugiego sezonu. Pomyślałem sobie, że może omija mnie coś wartego uwagi. A biorąc jeszcze pod uwagę zbliżającą się drugą połowę sezonu, zdecydowałem, że nadrobię Re: Zero.
Tak też zrobiłem i absolutnie nie żałowałem. Mogę mieć zastrzeżenia do isekai'ów, ale to jedno anime tak dobrze odwraca pewne tropy, a do tego dodaje od siebie sporo oryginalnych pomysłów, że od razu zakochałem się. Coś co miałem obejrzeć w wolnym czasie, stało się nagle moim priorytetem i sam pierwszy sezon obejrzałem w parę dni. Od razu bez wahania sięgnąłem po następne 13 odcinków i dostałem jedno z najlepszych anime 2020 roku. Nagle zbliżająca się druga połowa drugiego sezonu stała się jedną z moich najbardziej oczekiwanych premier następnego roku. Jednak miałem obawy czy uda im się utrzymać tak wysoki poziom poprzednich odcinków. Jak ostatecznie wyszło? Cóż, nie jest równie dobrze. Jest jeszcze lepiej.
Przyznam, że nawet nieco nie wierzę w to co mówię. Jakby nie spojrzeć pierwsza połowa drugiego sezonu była w moim rankingu najlepszych seriali 2020 roku i nie wierzyłem, że da się wskoczyć na jeszcze wyższy poziom. Tymczasem te 12 odcinków praktycznie stale utrzymywało poziom, o którym wiele innych anime mogłoby co najwyżej pomarzyć. Co tydzień dostawałem trwające aż 30 minut mini-arcydzieła. To doskonała konkluzja tego wyjątkowo długiego arcu. Dostajemy odpowiedzi na wiele pytań, które pojawiły się w głowach sporo czasu temu. Postacie wciąż rozwijają się i dowiadujemy się o nich więcej. Natomiast animacja pomimo nie najlepszych warunków do pracy dalej potrafi zachwycić.
Do tego dalej jestem pod wrażeniem tego jaką robotę wykonuje studio White Fox jeśli chodzi o kwestię adaptowania. Są anime, gdzie mamy standardowo opening i ending na początku i końcu oraz czas trwania wynoszący 24 minuty. Tymczasem tutaj w celu jak najlepszego przeniesienia fabuły z light noveli, dostajemy 30-minutowe odcinki, w których praktycznie nigdy nie lecą intro i outro. I to wszystko po to, żeby udało im się zmieścić jak najwięcej materiału. Jest to coś naprawdę rzadko widocznego i nie mógłbym być bardziej wdzięczny twórcom za to jaką miłością darzą materiał źródłowy.
Ogólnie jest naprawdę wiele słów, które mógłbym powiedzieć o drugiej połowie tego sezonu, a to i tak byłoby prawdopodobnie za mało, żeby wyrazić to jak jestem nim zachwycony. Mógłbym gadać o tym, że zachowuje on wszystkie zalety poprzednich odcinków, a przy tym dokłada wiele nowych. Także o tym, że co tydzień przysłowiowo jarałem się wieloma momentami ponieważ tak epicka była historia. Również nie brakowało wielu wzruszających scen. Jednakże najważniejsze i tak byłoby prawdopodobnie to, że to po prostu doskonała konkluzja. Normalnie arci w Re: Zero nie były tak długie, ale ten jeden trwał całe 25 odcinków. Dlatego zobaczenie tak fascynującej końcówki dla niego było świetne. Spełnił on wszystkie moje możliwe oczekiwania. Przez to tym bardziej jest mi smutno, bo to oznacza czekanie parę lat na trzeci sezon jeśli ten zostanie zapowiedziany. Ale wiecie co? Jeśli wiąże się to z czymś równie doskonałym to mogę poczekać tyle czasu. Warto dla najlepszego isekai'a w historii.
Ocena: 10/10
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz