wtorek, 3 marca 2020

,,Corazón Ardiente" / ,,Najświętsze serce" - recenzja


Ach, chrześcijańska pasza... Ten gatunek, który sprawia, że moja dusza recenzencka boi się o własne zdrowie psychiczne, gdy tylko słyszy o jakiejś nowej premierze. Tym razem atak podjęła Hiszpania z swoim połączeniem filmu fabularnego i dokumentalnego. Wyszło tak jak zawsze czy może w końcu coś się zmieniło?



Ah shit, here we go again... Tak, po raz już nie wiem, który dostajemy w kinach chrześcijański film. Zawsze jest to niepokojący znak, bo dobrych przedstawicieli tego gatunku można policzyć na palcach jednej ręki. A ,,Najświętszemu sercu" nie pomagała zerowa promocja, bo jak wiadomo, paździerze wyskakują niczym Filip z konopii. Do tego łączenie filmu fabularnego z dokumentalnym to moim zdaniem słaby pomysł co pokazała min. ,,Miłość i miłosierdzie". Z drugiej strony nie wiedząc na co nawet idę, mogłem dostać pozytywną niespodziankę. Dlatego szkoda, że wyszło tak jak zawsze.

To dość typowy przedstawiciel tego gatunku. Oglądamy nie tylko dokument, który tym razem opowiada o sercu Jezusa i min. cudach związanych z nim, ale i także fabułę. I o ile zwykle dotyczy ona w jakiś sposób poruszanego tematu tak w przypadku ,,Najświętszego serca" jest inaczej. I jest to duży problem. W filmie przyglądamy się losom pisarki nie mającej pomysłu na nową książkę. Dlatego znajoma proponuje jej, żeby przybliżyć tajemnicę serca Jezusa. Przystaje ona na to i zaczyna zbierać informacje. Jak to się ma do tematu? W sumie to w żaden sposób.

Historia służy jedynie jako pretekst, żebyśmy oglądali kolejne fragmenty w konwencji dokumentu. Nie służy ona niczemu innemu i jej obecność jest mocno dyskusyjna. W końcu co powiecie na to, że między dwoma dokumentalnymi segmentami mamy jakąś 10-sekundową scenkę jak główna bohaterka pije kawę siedząc przy laptopie? Takich kompletnie zbędnych momentów jest trochę i nie wiem czemu one mają służyć poza byciem zapychaczami. Do tego film nie zdaje się przejmować nawet tą fabułą, bo nie miałem pojęcia jak przebiegało ,,śledztwo" głównej bohaterki! Bo oglądanie losowych filmików wziętych z nie wiadomo skąd raczej do tego nie liczy się. Cała ta historia jest jakąś bzdurną telenowelą, która nie powinna była w ogóle się tutaj pojawić.

No dobra, to może warstwa dokumentalna jest chociaż w porządku? Cóż, w sumie to tak. Co prawda jest przeraźliwie nudna i podaje nam się te fakty w suchy sposób, ale na dobrą sprawę ludzie nie zaznajomieni z tematem dowiedzą się czegoś nowego. U mnie było niestety inaczej. O części z tych rzeczy wiedziałem już, a do tego docelowa widownia tym bardziej nie dowie się niczego nowego. Gdyby jeszcze to było podane w ciekawszej formie to nie narzekałbym, ale film był tak nudny, że usilnie walczyłem z potrzebą snu na sali kinowej.

Ostatecznie ,,Najświętsze serce" nie wykracza poza to do czego przyzwyczaiły nas chrześcijańskie produkcje. Nieudolny dydaktyzm, taniość realizacji i brak czegoś ciekawego do przekazania. Jeśli lubicie takie filmy to odnajdziecie się. A jeśli podchodzicie to nich z ogromną niechęcią to lepiej omińcie ,,Najświętsze serce", bo czeka was wtedy półtorej godziny męki.

Ocena: 3/10

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz